odcinek 230
Jakby nie spojrzeć na nasze piękne Mieszczno, metropolią jest i basta. No, może jeszcze do Londynu czy innego Pekinu trochę nam brakuje, ale tam też od razu miliony nie mieszkały. Za to patrząc na Mieszczno z perspektywy Wieśtajna, Wyrzutków czy nawet Zasypia nie można narzekać! Kawał porządnego miasta! Ba, nawet sama warmińsko - mazurska metropolia do Mieszczna niedawno chciała się przyłączyć, aby załapać się na planowane fory dla ośrodków metropolitalnych, ale dumnie odparliśmy te niecne zakusy. Sami sobie damy radę i już nie będzie jakiś tam Olsztyn próbował się do nas podłączyć! Tak więc jakby nie patrzeć, możemy jako mieszkańcy Mieszczna spoglądać na bliskie i dalsze okolice cokolwiek z góry, a przynajmniej bez kompleksów, gdyż problemy mamy tutaj też metropolitalne.
Nadmiaru kompleksów nikt nigdy nie mógł zarzucić Chruścielowi, dobrze nam znanemu od lat lokalnemu politykowi obrotowemu, aktualnie na wewnętrznej emigracji gdzieś w mazurskich lasach. Tenże Chruściel, po raz pierwszy w życiu oderwany od wielkiej lokalnej polityki, jakoś niespecjalnie dobrze czuł się w charakterze gminnej siostry miłosierdzia. Nie byłby więc sobą, gdyby nie pieścił w myślach projektów powrotu do mieszczneńskiej metropolii, jej działkowego ogródka i salonów władzy. A może i dalej…
- Bo widzisz – uświadamiał swego nowego partyjnego szefa - na problem spojrzeć trzeba zawsze szeroko – tu klepnął się w pierś obszerną dumnie wypiętą – a wtedy zawsze jakaś droga jego rozwiązania się znajdzie!
- Tak, tak … - potakiwał bez przekonania Leśniewski, który jeszcze ciągle nie mógł sobie wybaczyć dość nieopatrznej decyzji o przygarnięciu bezpartyjnego ostatnio Chruściela. Towarzysze z województwa mało oględnie dali mu do zrozumienia, że wprawdzie nowy członek postacią jest na Mazurach znaną, lecz jego pogięty kręgosłup wartości jakoś zawsze zagina się w stronę koryta. Co zresztą doskonale wpasowywało się w program ich partii, acz można powiedzieć, że nawet zbyt nachalnie. Nawet Partia Obrotowa, rzadko bo rzadko, miewała przebłyski przyzwoitości.
- Co jest problemem naszej „obrotówki” w Mieszcznie? – kontynuował Chruściel, nie zważając na nieobecne spojrzenie Leśniewskiego.
- Tak, tak…
- Problemem są kadry…, to jest, chciałem powiedzieć, zdolność naszych członków do wybicia się ponad lokalną przeciętność! – podkreślił Chruściel, serdecznie waląc Leśniewskiego dłonią w kolano. Tak przywrócony do rzeczywistości Leśniewski spojrzał z pewnym zaciekawieniem. Był to bowiem od lat i jego problem, z którym jakoś nie potrafił sobie poradzić.
- A na poziomie lokalnym, na przykład Zarządu Ogródków? – ambicje Leśniewskiego ostatnio cokolwiek się skurczyły.
- To tylko etap, tylko etap… - skrzywił się lekceważąco Chruściel – ale – zastrzegł się – też musimy go pokonać. I o tym właśnie chciałem dzisiaj z tobą pogadać.
Leśniewski wprawdzie już sobie kilka razy obiecywał, że kończy z polityką, nawet lokalną, i zajmie się po prostu zwyczajnym zarabianiem szmalu, tylko …
- Tylko etap? – zdziwił się – Zobacz jak Wójcik powolutku poukładał sobie wszystko w Mieszcznie i okolicach, zaplecze stworzył mocne, w oczy się nie rzucające a sam w stolicy się już też powoli do pierwszej ligi zaczyna dobijać.
- Z tą pierwszą ligą to bym nie przesadzał – Chruściel uśmiechnął się i zmrużył oko – Szkoda, że nie widziałeś co dziś rano się działo w Zarządzie ogródków?
- Co, Wójcik przyjechał?
- Gdzie tam! Przeciwnie, od rana wszyscy przed telewizorami warowali, bo miał Wójcik o 8.20 w TVM – ie 48 wystąpić, a to już prawie jak awans do ekstraklasy. Za sejmową gwiazdę miał zacząć robić, o czym już wszystkie wróble ćwierkały. Więc pani Dolińska, Toczek i reszta przy kawce czekała, rączki zacierając … A tu klops!
- I co?! – inteligentnie otworzył usta Leśniewski.
- I jajco! Dziesięć minut przed audycją zmienił się pasek na ekranie i zamiast Wójcika wystąpiła prawdziwa pierwsza liga, a o nim nawet pies z kulawą nogą nie wspomniał! Mówię ci, panika w Zarządzie aż się stołki trzęsą!
- A nie wiesz co się stało?
- Mówią, że jakichś papierów na pierwszą ligę nie ma, albo że ma tylko akurat nie takie… W każdym razie – jakby nie patrzeć szansa się stary otwiera! Łapiesz?! Wydawało się, że Wójcikowy układ w Mieszcznie na lata się ustalił, a teraz… - podniósł znacząco palec – teraz my!
- Co, mamy szansę?
- Jak nie my to kto, a jak nie teraz to kiedy?! Tylko mądrze, stary, a stara mazurska metropolia nasza będzie! – walnął się Chruściel w pierś niczym w tam – tam.
Zamyślił się znów Leśniewski przez chwilę. To przecież mogła być jego życiowa decyzja. Nie przypuszczał, że jeszcze raz będzie próbował wejścia na polityczne salony. I to z kim…
- No jak, masz jeszcze opory? – naciskał Chruściel.
- Właściwie to możemy spróbować, tylko…
- Co tylko, gadaj co cię gniecie?
- Wiesz, ludzie jakoś tu nie bardzo może za tobą … - skrzywił się lekko.
Chruściel roześmiał się szeroko - Spoko stary, o to już niech ciebie nie boli! Nie takie numery się już robiło i dobrze było! W Mieszcznie gramy na ciebie głowa i nie ma co do tego wątpliwości! To ci się należy jak psu buda!
- A ty…? Odpuszczasz, nie walczysz…? – zdziwił się Leśniewski.
- Stoję murem za tobą, stary! Albo, albo…, za to…
- Co za to? – Leśniewski czujnie zastrzygł uszami.
- Za to mi załatwisz miejsce na liście do stolicy, nawet ostatnie… Zobaczysz, nie pożałujesz!
Marek Długosz