odcinek 236
Tradycyjnym zwyczajem męski parytet w Mieszcznie spotkał się w wigilijne przedpołudnie na skromnym małym jasnym w gościnnych progach baru „Siwucha”.
- Jak pragnę zakwitnąć na wiosnę, panie posterunkowy… Elegancja Francja! – Rudy oglądał ze wszystkich stron strasznego posterunkowego Kuciaka, który z tej uroczystej okazji wystąpił w nowym służbowym umundurowaniu zaprojektowanym przez wybitnych europejskich projektantów dla najbiedniejszej unijnej policji.
- Fakt, mucha nie siada! Robi wrażenie! – zgodził się Franek Baczko, ściskając prawicę skromnie uśmiechniętego przyjaciela.
- Dajcie spokój, kazali to noszę… - skrzywił się Kuciak.
– Ja tam wolałem moją starą gabardynę, dwadzieścia lat w niej przechodziłem i jeszcze bym mógł drugie tyle, ale już nie wolno.
- Dobra, dobra – roześmiał się Rudy – co było dobre kiedyś to nie teraz w nowych pięknych czasach!
- No to za nasze kawalerskie! – Franek podniósł kufelek i przyjaciele z należną uroczystemu dniu powagą umoczyli usta w pianie.
- Jak tam święta, panowie? Odpoczywamy? – Kuciak rozparł się na krześle i szeroko przeciągnął.
- Trzeba dać chłopakom trochę odpocząć. Wymarzli przez tych ostatnich parę dni ostro, ale w końcu handel trochę ruszył, idą lizaki aż miło! – zatarł Rudy dłonie.
- Pamiętaj Rudy łyżeczką, łyżeczką, a nie chochlą! – pogroził mu palcem Kuciak.
- Jasne, panie posterunkowy, pamiętam – Rudy znacząco zmrużył oko – A jak tam u pana, karp już w galarecie?
- Nie wiem, cholera mu w bok, rano jeszcze pływał w wannie. Ja tam za skarby świata zwierzakowi krzywdy nie zrobię! – wstrząsnął ramionami.
- Ja też – zgodził się Franek Baczko – wolę parę groszy w budach na rynku dopłacić i kupić już wyczyszczonego.
- Phi, jaki to problem! Nożem po skrzelach i po zabawie! – nie widział problemu Rudy, a obaj starsi panowie spojrzeli wymownie na siebie. – Młodość… - westchnął Franek.
- Ja tam zresztą od karpia wolę śledzika. Takiego jak robi moja to ze świecą szukać! – pochwalił się Kuciak.
- Moja matula też super, a już grzybową… Nektar! – mlasnął Rudy. Franek trochę posmutniał, siorbnął z kufelka. Od lat Wigilię spędzał z synem i jego rodziną, a synowa to już nie ta klasa co żona nieboszczka…
- Deptak w naszym Mieszcznie w tym roku ekstra wystrojony, no nie? - zmienił temat Rudy.
- Fakt, masz rację, postarała się pani Dolińska – zgodził się Kuciak – ale ludzie nie bardzo. Jakoś domy tak raczej średnio i tylko gdzieniegdzie wystrojone.
- Ja tam starych dom od komina aż do bramy lampkami oświeciłem! – pochwalił się Rudy.
- Ale kto to zobaczy jak pod samym lasem mieszkasz? W centrum bywało lepiej. Coś chyba się ludziom nie bardzo chce… Pamiętam… - chciał snuć wspomnienia Franek, ale Rudy sięgnął pod stół i wyciągnął dwie niezbyt wielkie, lecz dość ciężkie paczuszki.
- Ta dla panów, taki mały świąteczny upominek od mieszczneńskiego smal biznesu!
- Rudy…! – straszny posterunkowy lekko odsunął paczuszkę – Co to ma znaczyć?!
- Daj pan spokój! – Franek poklepał go po dłoni – Nie widzi pan, że chłopak tak z dobrego serca? Chyba cholera nas lubi, co? – uśmiechnął się do Rudego, który niespodziewanie zarumienił się po same uszy.
- No właśnie… Bo wiecie, co tu gadać, tak jakoś przez cały rok przyjemnie spotkać kogoś starszego, poradzić się można…
- Piwko wypić… - dodał już z uśmiechem Kuciak – No to twoje zdrowie Rudy!
- A ty Rudy co? Ciągle przy matuli? Sam jeszcze na pasterkę chodzisz? Trzydziestka ci już chyba na kark wchodzi, co?
Różowy odcień fizjonomii Rudego jeszcze się pogłębił. – Wie pan, panie Franku, na pasterkę to może jeszcze z moimi chłopakami, ale już potem do pubu…
- Gdzie? Do pubu? Po pasterce?! – Franek spojrzał na Rudego z ukosa.
- A gdzie? – Rudy zdziwił się naprawdę szczerze – Jasne, że do pubu, wszyscy tam idą! Można spotkać kogoś na spokojnie, pogadać…
- Potem do domu odprowadzić… - uśmiechnął się Kuciak.
- O właśnie! Pan posterunkowy to życiowy człowiek! – ucieszył się Rudy.
Obaj starsi panowie serdecznie parsknęli śmiechem.
- No to Rudy wypada ci chyba życzyć, żebyś w tym roku ostatni raz już sam szedł na pasterkę, a w przyszłym… - zaczął Franek.
- A w przyszłym to sobie odpuścił i przy kołysce w domu został! – Kuciak serdecznie poklepał Rudego po plecach. Kolor twarzy młodego biznesmena sięgnął już purpury.
- Nie ma co się zapierać, taka kolej rzeczy i ja ci też tego serdecznie życzę! – Franek objął Rudego i ucałował w oba policzki.
- A panu, panie posterunkowy – zwrócił się Franek do Kuciaka – spokoju na służbie i w domu!
- I awansów! – dorzucił Rudy.
- Rudy… jak ja ci cholera awansuję, to ty marnie na tym wyjdziesz, ale dzięki za dobre chęci!
- Panie Franku… - straszny posterunkowy obciągnął mundur – a panu no to przede wszystkim abyś się nam pan nie zmienił… No, chciałem powiedzieć, zwyczajnie - zająknął się Kuciak - porządny wyjątkowo z pana gość i …
- Zdrowia panu życzymy! Jak najdłużej! – dodał Rudy i chyba otarł oczy, ale przecież szefowi lizakowej mafii to nie mogło się zdarzyć, nawet w Wigilię.
- Wesołych Świąt panowie!
Marek Długosz