Odcinek 15
Na Mazurach nadal lało, przemieszczały się jesienne już wichury niosące za sobą nie tylko zimno wczesnej jesieni, ale i rzadko spotykane o tej porze roku ulewy. Dyrektor z obrzydzeniem patrzył na spływające wodą wielkie tafle szyb zdobiące ratusz Mieszczna i nie mógł zdecydować się na przebiegnięcie kilku metrów do zaparkowanego na podwórku zalanego deszczem wypasionego mesia. W końcu pchnął ciężkie drzwi, drobnym truchtem pokonał schody i szarpnął za klamkę. Drzwi samochodu nawet nie drgnęły. Jeszcze raz nacisnął przycisk pilota, lecz żadne ze świateł nie mrugnęło, a mesio stał niczym niezdobyta twierdza.
- Pieprzona elektronika! - jeszcze raz nacisnął przycisk pilota, lecz nadal bez skutku. Zimne krople wody spływały z łysiny i łaskotały go po plecach. Już chciał wracać do ciepłego hollu ratusza, gdy otworzyły się drzwi zaparkowanego obok golfa.
- Wskakuj! Podrzucę cię, i tak go dzisiaj nie odpalisz! - Henio Krótki przerzucił torbę na tylne siedzenie i zrobił miejsce.
Dyrektor zastanowił się chwilę, lecz kolejne smagnięcie ulewy nie pozwoliło mu już na dłuższe rozmyślania. - Dziękuję - mruknął i wtłoczył swe obłe kształty w wygodny fotel.
- Do domu, czy wpadniemy gdzieś na jednego? Barowa pogoda! - Krótki sprawnie wyjechał na pustą już ulicę.
- Przecież wiesz, że nie trącam - Dyrektor potrząsnął głową.
- Dobra, dobra, to wszyscy wiedzą, ale jak wpadniemy na chwilę do mnie, to nikt nie zobaczy, a na taką pogodę najlepsza setka z pieprzem. Młody potem cię podrzuci do mamy - Henio rozstrzygnął problem i skrótem nad jeziorem pomknął w rodzinne pielesze.
Po kilku minutach siedzieli już przy rozpalonym po raz pierwszy od kilku miesięcy kominku.
- No to na zdrówko! - Henio sprawnie wychylił kieliszek i zagryzł ogórkiem ze słoniną.
- Na zdrówko - mruknął Dyrektor i powoli opróżnił swoje szkiełko.
- Coś taki popękany jak chodnik na mojej ulicy? - Henio starał się rozruszać gościa.
- Aaa, pieprzy się wszystko - Dyrektor tylko machnął ręką. - I jeszcze to cholerne pudło mi nawaliło! Niby prawie nowy wózek, a tu nie odpala jak polonez na deszczu!
- Spoko, nawet Niemcy nie przewidzieli, że w sierpniu tak może lać! Jutro tylko gwizdniesz i pojedziesz!
- Eeee... - Dyrektor nadal był w piwnicznym humorze - za moich czasów...
- Jak ty rządziłeś Mieszcznem, to nigdy deszcz nie padał, w jeziorze pływały wyłącznie wielkie szczupaki, wszyscy się kochali, a benzyna kosztowała dwa złote! - roześmiał się Henio. - Daj sobie spokój i jeszcze po jednym! - zarządził.
Dyrektor nie był jednak w nastroju do żartów. - Twój cholerny Długal dogadał się z Chruścielem i z dzióbków sobie jedzą!
- Tu cię boli - Krótki roześmiał się w duchu, lecz na zewnątrz zachował powagę.
- Musieli się dogadać, bo inaczej byś sprzątnął jednego i drugiego.
- No Długala to może nie, bo kiedyś dobrze nam się razem robiło, ale Chruściela - od razu!
- Gdybyś tylko mógł, to Długal nawet ulic by w Mieszcznie nie sprzątał - Krótki przypomniał sobie, jak pomagał przyjacielowi w znalezieniu roboty, gdy miastem rządził Dyrektor, lecz uśmiechnął się tylko i uprzejmie połaskotał gościa.
- Twoje stare dobre pomysły w końcu Długal chyba przepchnie. Zeźlił się i bez błogosławieństwa województwa będzie mieszał wodę w jeziorze. Trochę ludzi dostanie robotę, pocztówki ładnie będą wyglądać, jeszcze parę herbaciarni można postawić - rozmarzył się Krótki.
- Tak. Ale bez forsy od Chruściela nic nie zrobi, cholera! - Dyrektor instynktem rasowego lokalnego polityka czuł, skąd grozi mu największe niebezpieczeństwo.
- Czemu się dziwisz? Chruściel dba o swoich ludzi! Zobacz, jak ekstra ulokował młodego Wróbla. Już od miesiąca dzikie konie pasie za ekstra naukową forsę. Robota na świeżym powietrzu, zdrowa, w dobrym towarzystwie. Każdy by tak chciał!
- No właśnie! Ale to już ostatnie podrygi! Byle do jesieni, to tak Chruścielom kota pogonimy, że na wiosnę pokrzywy będą wpieprzać! - zaperzył się Dyrektor.
- Może tak, może nie! Chruściel patrzy trochę dalej niż jesień. Za rok znów trzeba będzie pionki porozstawiać na naszej szachownicy, a wtedy zastąpi Długala młodym Wróblem i ma spokój na parę lat!
- I ty to mówisz? Przecież zawsze byłeś z Długalem, nawet jak gąbki na rynku sprzedawał! - Dyrektor wietrzył jakiś podstęp.
- No to na trzecią nóżkę - zaproponował Krótki, a Dyrektor nie pamiętał już o abstynencji i z roztargnieniem wychylił kolejny kieliszek.
- A co by powiedział Długal, gdybyśmy się tak spróbowali dogadać? Dla dobra naszego Mieszczna oczywiście i naszego elektoratu.
- No, nareszcie! - odetchnął Krótki, któremu tylko o to chodziło. - Nigdy nie mów nigdy! - postanowił trochę podroczyć się z Dyrektorem.
- Nie wiem, czy Długal na to pójdzie. W końcu nie masz zbyt wiele do zaoferowania. Ba, nawet, jak ćwierkają wróble, niektórzy zmieniają adresy z twojego na chruścielowy. Bańka chodzi cały dumny, bo mu jedna sztuka w członkach przybyła!
- Eeee... Eulalia! To już i tak jej ostatnie podrygi. Jak chce, to może nawet Długalowi gabinet zamiatać i Bańce też. W następnym rozdaniu jest na aucie nawet jak sobie krawat w pieski zafunduje!
Krótki z ulgą nacisnął ukryty przycisk magnetofonu. Miał już to, co chciał. Jego przyjaciel Długal będzie tym razem zadowolony.
Marek Długosz
Wszelkie podobieństwo osób i miejsc do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe.
2005.08.24