Odcinek 13
Nad Mazurami przeszła kolejna burza, pioruny biły na oślep, a drzewa w lasach kładły się gęsto, ku uciesze miejscowych tartaków i stolarni, którym tym sposobem nie zabraknie materiału na najbliższy rok. Wygrzani słońcem turyści chowali się po domkach, stodołach i leśniczówkach. Nieszczęśni namiotowicze szukali porozrzucanych przez wichurę części turystycznego dobytku, żeglarze stawiali poprzewracane na jeziorach łódki.
Atmosfera pogodowego kataklizmu objęła całe Mazury, lecz z jednym wyjątkiem. W ratuszu pięknego Mieszczna nikt nawet nie zauważył przetaczającej się nawałnicy. Tam alert pogodowy trwał już przynajmniej od kilkunastu dni i nikt nie mógł przewidzieć jak długo jeszcze potrwa. Szczęśliwi urlopowicze starali się na gwałt o lekarskie zwolnienia, aby jak najdłużej nie trafić w oko rozszalałego cyklonu, pozostali nieszczęśnicy nie mogli marzyć o urwaniu się z roboty nawet na jeden dzień.
Meteorolodzy mają piękną świecką tradycję nazywania cyklonów imionami, od paru lat także męskimi. Cyklon szalejący w ratuszu nazywał się Chruściel.
- Jak mają wyglądać przejrzyste struktury zarządzania jakością, no jak!? - już po raz trzeci zadawał to retoryczne pytanie zespołowi, który przygotowywał firmę do kolejnego audytu. Uzyskanie certyfikatu jakości 2005 było od lat marzeniem Chruściela. Firma byłaby pierwsza na Mazurach, ba prawdopodobnie pierwszą w Polsce z tak wysoko poświadczonym standardem swiadczonych usług.
- Ruszcie k... baranimi łbami! Kiedy zobaczę w końcu coś na miarę dwudziestego pierwszego wieku?!
Zespół pracujący pod światłym kierunkiem Mecenasa jednogłownie miał ochotę schować się pod ciężkim stołem gabinetu szefa.
- Opracowalismy już zakres usług, katalog kompetencji, program rozwoju intelektualnego kadry - rozłożył ręce Mecenas.
- Księga jakości jest oprawiona w oryginalna baranią skórę, ze wzorami nawiązującymi do tradycji prusko-słowiańskich - dorzuciła magister Symszewska odpowiadająca za powiązanie świetlanej przyszłości Mieszczna z jego burzliwymi tradycjami, co miało istotnie wpłynąć na wartość przygotowywanego opracowania.
- Stawiamy na turystykę, sport i rekreację, plany mamy gotowe już od piętnastu lat - wtrącił Wróbel.
- Program rozwoju regionalnej samorządności został zaakceptowany na ostatnim konwencie sołtysów jednogłośnie - przypomniał Bańka.
Głowa Chruściela z rezygnacją oparła się na pięciu pokaźnych podbródkach.
- Jeżeli myślicie, że o to chodzi w trudnych czasach, które nas czekają, to znaczy, że trzeba będzie zacząć program od całkowitej wymiany kadry kierowniczej! Nic ciągle nie łapiecie!
- A może by tak powołać niezależnego eksperta? - Mecenas złapał się ostatniej deski urzędniczego ratunku.
- Najlepiej jakiegoś profesora od zarządzania - dorzucił Bańka.
- I żeby jeszcze przy okazji robił jakieś opracowania dla instytucji certyfikującej - uzupełnił Wróbel.
- Pomysł stary i zużyty jak wasz wypełniacz czaszki! No, może Wróbel nareszcie coś zaczyna kombinować, tylko jeszcze nie w tę stronę co trzeba - Wróbel zarumienił się z radości, gdyż była to cienka, lecz pierwsza pochwała z ust Chruściela od przeszło dwóch tygodni.
- A gdyby tak wskazać na potencjał naszych szkół i opracować program podwyższenia jakości regionalnych usług edukacyjnych, promieniujących na cały region? - magister Symszewska nieśmiało uniosła głowę, lecz natychmiast znów zanurkowała wzrokiem poniżej poziomu podłogi, gdyż Chruściel zrobił się purpurowy.
- Wiesz, gdzie mam twoje usługi edukacyjne!? - wrzasnął już naprawdę wściekły. - Kiedy będziemy mieli efekty takich idiotycznych pomysłów? Za najprędzej dziesięć-piętnaście lat, jak wszyscy zapomną, kto ten program przygotował! Myśleć! Myśleć twórczo, konstruktywnie, koncepcyjnie! Jak tak dalej pójdzie, to audytorzy zrobią z nas kaszkę manną, kleik dla staruszków!
Żaden huragan przetaczający się przez nasz piękny kraj nie wywołał bardziej porażającego efektu niż spicz Chruściela.
Co jednak znaczy doświadczenie i rutyna urzędnicza. Mecenas przeciągnął się szeroko na niewygodnym dotąd krześle i spojrzał z oddaniem w oblicze szefa.
- No co tam ci zajarzyło między uszami? - Chruściel łaskawiej spojrzał na swego głównego doradcę.
- Proponuję zmienić koncepcję wyjściową - zaczął Mecenas. - Jak dotąd rozpraszaliśmy się w szczegółach. Spójrzcie kto osiąga sukces, jaka struktura jest najbardziej efektywna? No, na wielkiej scenie? Jędruś opalony - słyszał ktoś o jego programie - tylko głuchoniemi, a chłop trzyma się równo. Kolega Mecenas Wybujały też programem się nie chwali, tylko sam na swych mężnych barkach dźwiga cały bałagan i jeszcze tatusia do Pałacu podsadza. Zgadza się? O innych nie warto wspominać, bo wystarczy cokolwiek zakwakać i z żubrem czule się objąć, to elektoratowi wystarczy. Na pizzę nam jakiś szczegółowy program?!
Chruściel poczerwieniał, tym razem z zadowolenia. - No to do roboty! Punkt pierwszy - jakość operatywnego kierownictwa podstawą rozwoju regionu i Mieszczna. Punkt drugi - jednostka kierująca - jej aktualny potencjał i niezmierzone perspektywy rozwoju!
Marek Długosz
Wszelkie podobieństwo osób i miejsc do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe.
2005.08.10