Co to się dzieje z tą pogodą. Niedawno siarczysty mróz szczypał w nos i uszy, że aż każdy miał dosyć, potem aura popuściła, ale za to sypnęło obfitym śniegiem. No i trzeba było ruszać do walki z żywiołem. Zakład Usług Komunalnych (rzecz miała miejsce 7 lutego) rzucił na miejskie ulice wszystko, co miał w dyspozycji. Na pierwszą linię frontu poszły ciągniki wyposażone w pługi, a poruszały się nie inaczej, jak dubeltowo, jeden obok drugiego. Wystarczył jeden przejazd maszyn, by ulica stała się przejezdna na całej swojej szerokości - fot. 1.
Jest to dość chytry sposób na oczyszczanie ulic ze śniegu, ale tak naprawdę natury nie da się w żaden sposób oszukać. Bo ledwie zdwojone pługi zrobiły swoje, zaraz znowu napadało.
Aura nieco się uspokoiła następnego dnia, więc maszyny znowu puszczono w ruch, aby dokończyć dzieła. A im więcej śniegu zgarniały, tym więcej odkładało się go na styku chodnika z jezdnią.
Jeśli w dodatku w okolicy mieszkali porządni obywatele i odgarniali śnieg z trotuarów wokół swoich posesji, powstawały ogromne hałdy, między innymi taka, jak ta na ul. Ogrodowej - fot. 2.
Jak widać urosła do wysokości przeciętnej dorosłej mieszkanki Szczytna.
Owe śnieżne już nie bandy, a bandzicha zwęziły okropnie chodniki i jezdnie. Weźmy np. Bartną Stronę, gdzie zabudowa jest szeregowa, a jeśli nie, to i tak domek stoi ciasno przy domku, a wszyscy właściciele owych posesji usuwają z chodników śnieg na bieżąco. Nawarstwia się on i spiętrza, ale ile może. W końcu tarasuje chodnik i część ulicy, wskutek czego z trudem mijają się tutaj dwa samochody osobowe, a jak napotka się autobus śmigający do Kamionka i z powrotem, trzeba maksymalnie zjechać ku hałdom i najlepiej zatrzymać się, by nie obetrzeć boków wozu. Podobnie jest na ul. Konopnickiej i szeregu innych dróg biegnących poprzez szczycieńskie osiedla (Królewskie, Kochanowskiego itp., itd.).
Ale, co ciekawe, sposób na usunięcie owych niedogodności się znalazł i to na zasadzie braterskiej pomocy. Oto mieszkańcy jednego z domków stojących przy ul. Bartna Strona dogadali się z zukowską obsługą pługu. Sami chwycili za łopaty, pług zaś wjechał na chodnik i rach, ciach! - śnieżne bandy znikły bezpowrotnie - fot. 3.
Jezdnia teraz jest tu szeroka niczym autostrada i równocześnie elegancki, czysty chodnik.
Szkoda, że taki efekt współpracy można zaobserwować w Szczytnie tylko w tym jednym miejscu.
ROZBIEŻNE EFEKTY
Nie wszędzie, niestety, efekty walki ze skutkami obfitych opadów śniegu są zadowalające i na to skarżyła się redakcji pani Grażyna z ul. Leyka. Na jej osiedlu dróżki i trakty dla pieszych są odśnieżone należycie, ale ojciec naszej czytelniczki, który mieszka w bloku przy ul. Lipperta nie ma już takiej wygody. Nie jest stary, ma nieco ponad 60 lat, a porusza się po tamtejszych ścieżkach między blokami nr 5, 7 i 9 jak sędziwy staruszek - tak tu jest ślisko.
- Administrator niby jest ten sam - Spółdzielnia "Odrodzenie", a efekty roboty różne. Jak to możliwe? - zapytuje "Kurka".
I prosi, abyśmy zadali spółdzielni bobu (cokolwiek miałoby to znaczyć), bo dopiero wówczas weźmie się ona do roboty.
No i masz babo placek, oto do czego przyzwyczailiśmy Czytelników. "Kurek" ma załatwić to i tamto, i basta! Trudno, nie ma wyjścia, trzeba udać się do szefostwa spółdzielni. Ale, ale, wszak najpierw zbadajmy, jak się rzeczy mają na miejscu, czyli wokół bloków przy ul. Lipperta nr 5, 7 i 9.
I co? Ano ścieżki wewnątrzosiedlowe są oczyszczone, ba, momentami nawet do gołych płytek - fot. 4.
Także wysypane są piaskiem, chociaż nie wszystkie, ale generalnie rzecz biorąc, skoro chodzę to tu, to tam i się nie przewracam, jest w porządku. Uwagę zwraca tylko potraktowana dość po macoszemu ławeczka - mocno przysypana śniegiem - fot. 5.
Przecież, skoro dokoła ścieżki są odśnieżone, można byłoby pokusić się jeszcze i o ten wysiłek, aby rzecz oczyścić z białego puchu. Co prawda zimą mało kto przesiaduje na takim sprzęcie, ale nigdy nic nie wiadomo. Nie czepiajmy się jednak szczegółów, bo oto zza winkla wyłania się...
MINIBRYGADA
Chłopaki ze spółdzielni "Odrodzenie" zajęci są nie tyle odśnieżaniem, ile wykuwaniem w lodzie kanalików, aby woda roztopowa miała gdzie odpływać, by nie powstawały na chodnikach kałuże - fot. 6.
Pokrótce przedstawiam im skargę pani Grażyny, ale dodaję, że według mnie nie jest z tym odśnieżaniem wcale źle, wszak akurat przed chwilą sam chodziłem chodnikami łączącymi bloki nr 5, 7 i 9.
Cóż się okazuje? Ano ludzie ze spółdzielni już od rana, od około godz. 6.00 usuwali śnieg ze ścieżek i dróżek łączących wspomniane bloki. Skarga pani Grażyny stała się więc nieaktualna.
WALENTYNKI 2006
Penetrując rozmaite zakamarki Szczytna, natknąłem się w pobliżu parku nad małym jeziorem na dość zabawną scenkę. Oto pewien mężczyzna miał kłopoty z odpaleniem samochodu.
Na pomoc pospieszyły mu... kobiety, a ponieważ rzecz rozgrywała się tuż przed walentynkami, obrazek ów tak właśnie zatytułowałem - "Walentynki 2006" (fot. 7).
Mężczyzna, jak król, rozsiadł się w bryce, a uchyliwszy drzwi zachęcał dwie usłużne panie donośnymi okrzykami do wzmożonego wysiłku, gdyż samochód coś nie chciał ruszyć.
UPRZEJMOŚCIĄ MOŻNA WIELE
Pewien mieszkaniec Szczytna, mający swoje lokum w domu wielorodzinnym, nie mógł w żaden sposób wyegzekwować od współlokatorów czy gości zamykania frontowych drzwi. Dom nie pierwszej młodości nawet w niewielki mróz strasznie był przez to wyziębiany.
Nasz Czytelnik nałamał sobie nieźle głowę nad tym, co by tu zrobić, aby drzwi nie pozostawały otwarte. Niestety, nic oprócz umyślnego automatu zatrzaskującego podwoje, nie przychodziło mu na myśl. No tak, ale nie będzie przecież inwestował w urządzenia, które powinien zainstalować administrator. Trzeba jakiegoś tańszego sposobu - i w końcu wymyślił - nalepił na drzwiach napis tej treści - foto - 8.
Odtąd drzwi są już stale zamykane.
2006.02.15