W niedzielę 13 marca wieczorem na poddaszu komunalnego budynku na ul. Niepodległości w Szczytnie spod podłogi zaczął wydobywać się dym. Na miejsce wezwano straż pożarną. Jak się okazało, zadymienie powstało w pomieszczeniach przygotowywanym do zamieszkania. W środku nikogo nie było, jednak lokal ogrzewano piecem kaflowym. Strażacy wygasili w nim ogień, wycięli kawałek nadpalonej podłogi i przewietrzyli lokal.
DRAMAT W CZTERECH ŚCIANACH
Kolejny przypadek przemocy domowej. We wtorek 8 marca wieczorem oficer dyżurny szczycieńskiej komendy otrzymał zgłoszenie o awanturze w jednym z mieszkań na terenie Szczytna. Na miejsce pojechali policjanci. Jak ustalili, 46-letni Konstanty M. wyzywał swoją konkubinę i córkę. Groził też, że je zabije. W mieszkaniu doszło do szarpaniny, po czym kobieta wezwała na pomoc stróżów prawa, którym opowiedziała o swoim trwającym prawie rok dramacie. Po przesłuchaniu świadków policjanci ustalili, że mężczyzna, zazwyczaj pod wpływem alkoholu, znęcał się nad najbliższymi zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Był agresywny, wszczynał awantury, niszczył sprzęty domowe. Sprawca domowej przemocy wyzywał też konkubinę oraz córkę, szarpał, groził śmiercią, uszkodzeniem ciała, bił dłonią po ciele. Konstanty M. usłyszał już zarzut znęcania się nad rodziną. Prokurator na wniosek policji zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego. Musi on również natychmiast opuścić mieszkanie, w którym mieszkał z ofiarami przemocy. Ma także zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi.
Osoby dotknięte przemocą domową lub świadkowie takich zdarzeń, powinni kontaktować się z policją. Pod numerem 801-12-00-02 w ramach Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie konsultanci pogotowia „Niebieska Linia” będą uruchamiać nowy rodzaj interwencji. Po otrzymaniu informacji o znęcaniu się nad najbliższymi podejmą działania o charakterze interwencyjnym przez powiadamianie policji lub kuratorów.
SPADŁ Z DRABINY
W niedzielę 13 marca w Marksobach podczas pracy na poddaszu będącego w trakcie budowy domu mężczyzna nie zachował ostrożności i spadł z drabiny. Ponieważ na poddaszu nie było schodów, konieczna okazała się pomoc strażaków, którzy przenieśli poszkodowanego na niższą kondygnację. Zajęła się nim załoga karetki pogotowia, która zawiozła go do szpitala. Mężczyzna był przytomny, zachodziła jednak obawa, że w czasie upadku mógł doznać urazu kręgosłupa.
PRÓBOWAŁA ODŁĄCZYĆ PRĄD
W piątek 11 marca w Linowie 38-letnia kobieta z nieznanych przyczyn po wejściu na dach budynku mieszkalnego próbowała odłączyć prąd. Na miejsce wezwano straż pożarną oraz załogę pogotowia ratunkowego. Zadysponowano również pogotowie energetyczne, które jednak odwołano, bo jego interwencja okazała się zbędna. Karetka zabrała kobietę do szpitala psychiatrycznego w Olsztynie.
PO PIJAKU WYBIŁ SZYBĘ
Na początku lutego oficer dyżurny szczycieńskiej policji otrzymał telefoniczne zgłoszenie o wybiciu szyby wystawowej w jednym ze sklepów na pl. Juranda w Szczytnie. Wartość zniszczonego mienia oszacowano na 900 złotych. Do wybicia szyby sprawca użył kawałka drewna, który pozostawił na miejscu. Z półek sklepowych nic jednak nie zginęło. Policjanci dokonali oględzin miejsca zdarzenia i przesłuchali świadków. Do sprawcy dotarli w ubiegłym tygodniu. Okazał się nim 26-letni Łukasz U. ze Szczytna, który przyznał się do winy. Swoje zachowanie tłumaczył tym, że wracając w nocy od znajomych był pijany. Nie potrafił jednak wyjaśnić, dlaczego postanowił akurat w ten sposób wyładować nadmiar energii. Łukaszowi U. za zniszczenie mienia grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
POŚCIG ZA PIRATEM
We wtorek 8 marca wieczorem policjanci ruchu drogowego na ul. Polskiej w Szczytnie chcieli zatrzymać do kontroli BMW. Kierowca nie zatrzymał jednak auta i zaczął uciekać. Policjanci ruszyli za nim w pościg. Pirat wyprzedzał innych uczestników ruchu na podwójnej ciągłej linii, a podczas skręcania w ul. Pułaskiego o mało nie potrącił idących chodnikiem pieszych. Kierowcy BMW udało się uciec, ale nie na długo. W czwartek 10 marca 30-letni Krzysztof K. ze Szczytna został zatrzymany. Mężczyzna, który nie posiada prawa jazdy, usłyszał sześć zarzutów z kodeksu wykroczeń. Przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze grzywny w wysokości 2,2 tys. złotych. Jak tłumaczył, zaczął uciekać, bo z powodu braku prawa jazdy przestraszył się policjantów. Za popełnione wykroczenie odpowie teraz przed sądem. Grozi mu kara nawet do 5 tys. złotych.
OKRADALI DOMKI
We wtorek 8 marca policjanci kontrolujący kompleks domków letniskowych w Linowie zauważyli, że część z nich jest otwarta. Okazało się, że ktoś włamał się do środka oraz do przyczep kempingowych. Policjanci dotarli do osób pokrzywdzonych. Jeszcze tego samego dnia zatrzymali też sprawców – 15-latka oraz 20-letniego Marka B., który był pijany. W jego organizmie stwierdzono prawie jeden promil alkoholu. Obaj w trakcie rozmowy ze śledczymi przyznali się do kradzieży z włamaniem. Jak tłumaczyli, szukali w domkach wartościowych rzeczy. Nie potrafili jednak określić, co się stało z ich łupem. Podczas przeszukania 20-latek dobrowolnie oddał skradziony szpadel. Marek B. usłyszał już zarzut kradzieży z włamaniem. Grozi mu za to do 10 lat pozbawienia wolności. Z kolei o dalszym losie 15-latka zadecyduje sąd rodzinny i nieletnich.
ZAPALIŁ SIĘ FOTEL - WYJAŚNIENIE
Przed tygodniem, posiłkując się danymi policji, podaliśmy informację o tym, że w jednym z mieszkań na ul. Skłodowskiej w Szczytnie zapalił się fotel, a przebywający w pomieszczeniu 31-letni mężczyzna trafił na obserwację do szpitala. Relacja ta jest nie w pełni ścisła. Poszkodowanym okazał się przypadkowy świadek, a nie, jak mogłaby sugerować notatka, bezpośredni uczestnik czy też sprawca zdarzenia. Pan Adam, mieszkaniec Linowa, przechodząc w nocy z piątku na sobotę (4/5 marca) pod jednym z domów na ul. Skłodowskiej w Szczytnie zauważył wydobywający się z okien dym. Powiadomił o tym straż i policję. - Nie czekając na ich przyjazd wszedłem do mieszkania. Na podłodze leżały trzy osoby, dwóch mężczyzn i jedna kobieta – opowiada pan Adam. - Wyciągnąłem ich z zadymionego lokalu, ale kiedy tylko zobaczyli nadjeżdżający radiowóz, uciekli do pobliskiego parku – relacjonuje. Po chwili, gdy na miejscu była już straż pożarna, pan Adam źle się poczuł i został przewieziony na obserwację do szpitala.