Środę 22 września okrzyknięto międzynarodowym dniem bez samochodu. Czy ktoś w Szczytnie wziął sobie do serca liczne apele wygłaszane w tv i radiu, by obywać się tego dnia bez swojego ukochanego autka? No, nie wiadomo. Gnany zatem ciekawością poszedłem na najbliższe skrzyżowanie ze światłami, aby poobserwować, jak sprawy się mają, tj. czy ruch samochodowy zmalał tam wybitnie - fot. 1.

Dzień bez samochodu

Niestety, samochodów widziałem mnóstwo, a pieszych jak na lekarstwo, albo jeszcze mniej. Unaocznia to zresztą zdjęcie - choć pali się czerwone światło dla pojazdów, to na pasach (oznaczonych strzałką) nie widać ani jednego przechodnia. Wszyscy, widać, wolą jechać. Ba, rozumiem to dobrze, bo żyjąc nawet w tak małym, ale dość rozległym mieście jak Szczytno, nie sposób wszędzie chodzić pieszo. No, ale jak podpowiadały mass-media nie chodzi o to, by poruszać się pieszo, ale żeby przesiąść się ze swojego auta do środków komunikacji publicznej. W takim razie zapytam tak: a czy taki autobus miejski, kursujący dajmy na to z Kamionka do Szczytna i z powrotem, to nie samochód? Rozumiałbym apele o zamianę samochodu na metro lub tramwaj, wszak te są elektryczne, więc nie smrodzą spalinami. Miałoby to jeszcze jakiś sens, tyle że gdzie szukać takich środków lokomocji w Szczytnie?

WC Z TELEFONEM I PRZEKĄSKĄ

Może tutaj, tj. na placu Juranda. Od kilku dni trwają bowiem jakieś ziemne roboty w tym centralnym punkcie miasta. Powstaje wielka dziura i coś na kształt kanału odchodzącego od niej w kierunku ul. Sienkiewicza. Czyżby budowany był tu pierwszy odcinek miejskiej kolejki podziemnej? - fot. 2.

Widoczne na fotografii wielkie betonowe rury to jednak nie elementy tunelu metra, a studzienki kanalizacyjnej. W tym bowiem miejscu, a dokładnie tuż, tuż za budką telefoniczną (lewy skraj zdjęcia) powstaje publiczny i podobno nowoczesny WC.

Hmm, czy jest to aby dobrze wybrana lokalizacja? Że co, że wspaniała, bo wszystko jest tu zgromadzone w jednym miejscu - pod ręką telefon, krok dalej stoliki, gdzie można coś przekąsić i popić, a także plac parkingowy, na którym zostawić można samochód i spotkać znajomego? A od kiedy to, za przeproszeniem, kibel buduje się w takim miejscu, gdzie przebywa gromada ludzi, gdzie odbywa się zbiorowa konsumpcja? Oj, wieje mi tu tęgim smrodkiem!

MINI ZNAKI

Za sprawą Czytelników "Kurka" nie jeden raz, a kilka poruszana była na łamach gazety sprawa oznakowania drogowego wokół ronda generała Grota-Roweckiego. Naszym korespondentom chodziło szczególnie o niebieskie znaki nakazu wyznaczające kierunek objazdu wysepek usytuowanych na ulicy Pasymskiej. Ich zbyt duże tarcze ograniczały bowiem znacznie widoczność tak pieszym, jak i kierującym pojazdami, co z kolei stwarzało możliwość ewentualnych kolizji. Co gorsza, zresztš do nich doszło - a w jednej z nich poszkodowany został nie kto inny, a nasz czołowy cyklista Zdzisław Halamus. Podobne zbyt wielkie znaki stały także przy rondzie obok pl. Juranda i na skrzyżowaniach ze światłami.

Wydawało się, że sytuacja rychło się nie zmieni, bo reakcji na nasze prasowe wzmianki nie było żadnej, gdy niespodziewanie w ubiegłym tygodniu pojawiły się nowe małe znaki nakazu w dodatku na odblaskowych słupkach.

Teraz wyglądają one całkiem, całkiem. Mają właściwe wymiary i już chyba nikt nie powie, że zasłaniają widok kierowcom aut osobowych - fot. 3.

Jednak nieco inaczej mają się sprawy, gdy porównamy wielkość tych znaków z gabarytami samochodu ciężarowego. Proporcje się gubią, bo znak nie sięga nawet do poziomu skrzyni ładunkowej, a średnica jego tarczy jest mniejsza i to znacznie od średnicy koła pojazdu. No i nie wiadomo, jak tam z wysokości kabiny kierowcy wielkiego tira spostrzega się taki znak - fot. 4.

A skoro drogi są dla wszystkich, tak dla ciężarówek jak i osobowych rodzi się pytanie, czy aby nowe znaki nie są za małe i co stanowią w tej kwestii przepisy?

Zagłębiając się w stosowne materiały, natrafiamy na niemałą ciekawostkę, bo wedle obowiazujących norm niebieskie znaki nakazu, zaliczane do grupy "C" dzielą się, jeśli chodzi o wielkość tarcz, aż na 5 kategorii: wielkie, duże, średnie, małe i na końcu mini. Tarcze tych ostatnich muszą mieć średnicę 40 cm.

"Kurek", udawszy się na rondo przy pl. Juranda, zmierzył nowe znaki z linijką w ręku i wyszło 41 cm. Jest zatem wszystko w porządku, nic dodać, nic ujšć, bo jeszcze do tarczy znaku należy doliczyć otoczkę - 4 mm z każdej strony.

Przepisy stanowią, że znaki mini należy umieszczać na słupkach przeszkodowych i tablicach kierujących, czyli tak, jak to jest w przypadku naszych rond i skrzyżowania ze światłami przy LOK-u. Mini można stawiać również na drogach w obszarze zabudowanym, na wąskich uliczkach zabytkowych miast, czyli wszędzie tam, gdzie warunki nie pozwalają na zastosowanie większych, co pogorszyłoby widoczność pieszych (Dz.U. nr 220 poz. 2181/2004).

PS.

Sumując - Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad spisała się o'key reagując w ten sposób na prasowe notki w "Kurku" . Teraz można tylko życzyć sobie, aby w innych przypadkach, gdy coś jest nie tak, inne instytucje działały z równą skutecznością.

DZIWNY ZAKAZ

Gdyby nie silny wiatr "Kurek" nigdy by tego nie zauważył. A o co chodzi? Ano o podwójny, czy też może dzielony wjazd do dwóch szczycieńskich instytucji - Zespołu Szkół nr 2 i Miejskiego Domu Kultury usytuowanych przy ul. Polskiej, tuż obok siebie. Cóż wjazd, jak każdy inny, do ZS nr 2 niczym nie ograniczony, nie ma tam żadnych wrót, z kolei prowadząca do MDK-u brama jest szeroko otwarta i zaprasza potencjalnych klientów do środka - fot. 5.

Za wjazdem, na dalszym planie w głębi fotografii widzimy zresztą parkujące samochody przy wejściu do szkoły i tamtejszej stołówki. No i co w tym dziwnego? - zapyta niejeden Czytelnik. Skoro są tu drogi prowadzące w głąb obu posesji, a nic nie zakazuje ruchu samochodowego, to wjechać w nie na pewno wolno.

Oj, tutaj złapaliśmy Czytelników na błędzie - u wjazdu stoi bowiem, choć jest całkowicie niewidoczny, bo zasłonięty przez gęsto ulistnione gałązki małej brzózki znak zakazu ruchu wszelkich pojazdów - pokazuje to strzałka na fot. 5. Dopiero jak zawieje silny wiatr i uniesie gałązki, wówczas pojawi się nam przed oczyma ukryta wcześniej tacza - fot. 6. A skoro się pojawi, no to wjeżdżać nie wolno.

No tak, ale jeśli nie wieje, to kto ma pojęcie o tym mocno utajnionym znaku? Nadto, jaki jest jego sens, tj. dlaczego zabrania wjazdu, skoro zarówno na posesji szkoły, jak i MDK-u są wydzielone specjalne miejsca do parkowania samochodów, a klientów mających interes do załatwienia w tych placówkach jest przecież sporo!

2004.09.29