ZDUMIENIE I NIEDOWIERZANIE
Ze zdumieniem i niedowierzaniem przeczytałem w artykule „Ratujcie mojego męża”, że Szpital Powiatowy w Szczytnie podjął ryzyko leczenia ciężkich oparzeń jakich doznał Pan Jan Przychodzki i jego kolega, w szczególności w sytuacji, gdy w kontrakcie zawartym przez szpital z Narodowym Funduszem Zdrowia nie ma takiej procedury medycznej w zakresie wymienionych tam świadczeń medycznych, albowiem szpital nie dysponuje ani specjalistami w zakresie leczenia ciężkich oparzeń i oparzeń w ogóle, ani nie ma warunków do leczenia takich pacjentów. Konsekwencje tego działania mogą być bardzo dotkliwe finansowo nie tylko dla szpitala, ale również dla Pana Ordynatora Oddziału Chirurgii oraz Dyrektora Szpitala. Z tego względu szpital powinien traktować Pana Jana Przychodzkiego jako pacjenta specjalnej, szczególnej i nadzwyczajnej troski (!), gdyż w przeciwnym wypadku Pan Jan lub jego pełnomocnik będzie mógł zaskarżyć szpital o wyrządzenie szkody na zasadach ogólnych wymienionych w art. 415 i następnych Kodeksu Cywilnego, a także złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 231 KK. W przypadku, gdy pacjent Jan Przychodzki dowiedzie szkody spowodowanej nienależytą starannością w leczeniu i związku przyczynowo - skutkowego, pomiędzy tym, niewłaściwym działaniem szpitala, a poniesioną ewentualnie szkodą na zdrowiu, obok jednorazowego, wysokiego odszkodowania Sąd Cywilny może przyznać poszkodowanemu dożywotnią rentę. Żona pacjenta, może ponadto w tej chwili, doraźnie zwrócić się do Sądu Cywilnego z powództwem przeciwko Szpitalowi Powiatowemu w Szczytnie o zapewnienie właściwego leczenia jej męża oraz złożyć wniosek o zabezpieczenie tego powództwa poprzez nakazanie szpitalowi niezwłocznego transportu pacjenta do Siemianowic Śląskich celem ratowania jego życia i zdrowia. Niezależnie zachęcam do złożenia skargi w Narodowym Funduszu Zdrowia. Ciekawy również jestem, czy gdyby wypadek dotyczył osoby znanej w Polsce, np. aktora lub polityka, byłby on leczony w Szczytnie czy w Siemianowicach Śląskich!!!???
Z poważaniem:
mgr Tadeusz Jan Bogusz
- doradca prawny
TEN SAM PROBLEM
Jak przeczytałam artykuł i zobaczyłam zdjęcie to aż mnie poruszyło. Moja siostra w roku 1978 w grudniu była bardzo mocno poparzona. Wybuchł piec centralnego ogrzewania. Siostra leżała tydzień w Szczytnie. Koc, którym była przykryta wyglądał tak samo jak ten u tego pana dzisiaj. Po tygodniu przewieźli ją do Olsztyna, a z Olsztyna do Warszawy. Dwa lata leżała w szpitalu, zastały się stawy łokciowe całkowicie. Profesor w szpitalu na Dąbrowieckiej w Warszawie wyleczył ją lapisem. Brud, bakterie, nie dały przeszczepom przeżyć. Operację na łokciu zrobiono po 20 latach w Niemczech. Siostra stanęła na kongresie lekarskim, to była sensacja co szpital zrobił z pacjentem. Powikłania złego leczenia są do dnia dzisiejszego. Okropne blizny, żyły, które przez cięcia znalazły nowe drogi, to jest katastrofa jak ta kobieta do dzisiaj żyje w codziennych cierpieniach. Lekarzom życzę, żeby takiego człowieka po latach zobaczyli. To jest przykre, żeby przelot helikopterem był droższy od życia człowieka. Pozdrawiam i życzę chorym, żeby jak najszybciej im szpitale pomogły. Rodzinom dużo siły i wytrwałości.
Irene Kraft