Niski wzrost, ciemna karnacja, czarne włosy. Postura pochodzącego z Indonezji ks. Franciszka nie jest może imponująca, ale osobowość jak najbardziej. Najlepiej mogli się o tym przekonać mieszkańcy Gromu, w którym przez trzy dni przebywający od 5 lat w Polsce misjonarz prowadził rekolekcje.
Gdzie ten kraj
- Dokładnie to pochodzę z wyspy Lembata na wschodzie Indonezji, w pobliżu Papui-Nowej Gwinei - mówi ks. Franciszek.
By tam się dostać z Polski trzeba najpierw 18 godzin spędzić w samolocie, potem płynąć 4 dni statkiem, następnie jechać 6 godzin autobusem, kolejne 3 godziny płynąć statkiem, by podróż zakończyć 2-godzinną jazdą autobusem.
Wkrótce po rozpoczęciu studiów w indonezyjskim seminarium Księży Werbistów, (zgromadzenie misjonarzy) ks. Franciszek został delegowany do kontynuowania nauki w Polsce.
Wcale mu się to nie uśmiechało, podobnie jak i jego kolegom. Wybór padł jednak na niego.
Nie wiedział o Polsce nic poza tym, że stad pochodzą Papież i Lech Wałęsa, który otrzymał Nagrodę Nobla, a Warszawa to stolica. Z naszym krajem kojarzył też Oświęcim.
- Po przybyciu do Polski pierwsze, co zauważyłem, to pospiech. Ludzie wciąż gdzies biegną, ciągle załatwiają jakieś sprawy, u nas tak nie ma - stwierdza ksiądz Franciszek.
- W Indonezji, jesli czegoś nie zrobisz dzisiaj, to jutro, jak nie jutro, to za dwa dni.
Dlaczego tu tak dziwnie
Ojcu Franciszkowi najtrudniej było przyzwyczaić się do polskiego języka, klimatu i jedzenia.
- Polski to najtrudniejszy język, jaki istnieje. Myślałem, że nigdy się go nie nauczę, mimo licznych kursów. Największy problem miałem z wymową "ś, dź, ź, ż" itd. i przede wszystkim z odmianą czasowników. U nas nie ma czegoś takiego. W moim kraju mówi się "wczoraj jem, dzisiaj jem, jutro jem", a nie jak w Polsce: "jadłem, jem, będę jadł". Jedzenie to jedzenie. Po co sobie utrudniać - śmieje się.
Długo nie mógł przekonać się do polskiej kuchni. W Indonezji jada się tylko ryż, warzywa, owoce i ryby. Wszystko świeże, zebrane prosto z pola lub dopiero złowione.
- Wasze jedzenie nasycone jest chemią, nawozami. Poza tym nie rozumiałem, jak można jeść chleb z mięsem. Teraz już się przyzwyczaiłem - dodaje.
Wciąż ma jednak problemy z aklimatyzacją. W jego kraju najniższa temperatura spada do 17oC, a najwyższa sięga 35oC w cieniu.
- Pierwszą noc po przyjeździe do Polski spędziłem w butach. Tak brakowało mi ciepła - wspomina z uśmiechem.
Mój kolor skóry...
Parafia w Pieniężnie, w której pracuje, znajduje się niedaleko klasztoru. Można tam spotkać misjonarzy i kapłanów m.in. z Tajlandii, Korei. Nikt się nie dziwi, widząc duchownego posiadającego inną karnację niż biała.
- W małych miejscowościach, które odwiedzałem, na twarzach mijających mnie ludzi zauważam zaciekawienie - mówi. - Czasami młodzież z daleka coś krzyknie, ale bezpośrednio nikt mi nie dokucza, ani nie zaczepia. Nie przejmuję się więc tym.
U nas tak, a u was inaczej...
Indonezję i Polskę różni nie tylko klimat.
- Polacy żyją w pośpiechu, zatracaja niektóre wartosci. W Indonezji najważniejsza jest rodzina - mówi ksiądz. Ma cztery siostry i brata.
- W naszych mieszkaniach drzwi są zawsze otwarte na całą szerokosć. I to nie tylko dlatego, że jest gorąco, to symbol gościnnosci.
Ojciec Franciszek zauważa, że Polacy mieszkajacy w jednym bloku, na tym samym piętrze często się nie znają. W Indonezji jest to nie do pomyślenia.
- U nas nawet do obcych osób przechodzacych np. nieopodal domu mówi się "cześć, gdzie idziesz?"
Muzułmanie i katolicy
90% mieszkańców Indonezji to muzułmanie.
- Mieszkałem w małej, około 4-tysięcznej miejscowosci, w której tylko moja rodzina to katolicy. Pozostali to własnie muzułmanie - mówi.
Nigdy z tego powodu nie czuł się dyskryminowany. Muzułmanie modlą się 5 razy dziennie i to bez względu na to, gdzie znajdują się w danym momencie. Gdy wybija określona godzina, wyjmują swoje tzw. dywaniki i przystępują do modłów.
- Będąc dzieckiem, czekałem na ich święta, bo zawsze zapraszali całą moją rodzinę. Podobnie w czasie Ramadanu. Wolno im jeść wtedy tylko dwa posiłki: o 4 rano i o 6 wieczorem. Przychodzili po nas, abyśmy wspólnie zjedli ten wieczorny.
Kiedy my obchodziliśmy Boże Narodzenie albo Wielkanoc, zapraszaliśmy z kolei ich do siebie.
Niehigieniczne usta
W Polsce kontrowersje wzbudza wciąż, zatwierdzony już oficjalnie przez Episkopat, sposób przyjmowania komunii na rękę.
Księdza Franciszka z kolei jeszcze do niedawna mocno dziwiło podawanie komunii do... ust.
- Gdy w Polsce po raz pierwszy podawałem opłatek do ust, czułem się zniesmaczony. Uważałem, że to niehigieniczne - wspomina.
Z drugiej jednak strony, przyznaje, że zdarzały się w Indonezji przypadki, gdy wyznawcy innych religii brali komunię do ręki i chowali ją następnie do kieszeni.
Cel - Ekwador
Ksiądz Franciszek przyznaje, że wybrał drogę misjonarza, ze wszystkimi tego konsekwencjami. W związku z tym często znajduje się tam, gdzie musi, a nie, gdzie chce.
- Moim marzeniem jest wyjazd do Ameryki Płd., do Ekwadoru, aby pomagać dzieciom ulicy. W Polsce oczywiście też takie są, ale w waszym państwie jest lepiej zorganizowana pomoc - tłumaczy swoje zamiary.
Anna Jakobsze
2005.03.16