Szczycieński dodatek ekologiczny wydawany przy współpracy Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
W REZERWACIE PRZYRODY
Położenie szlaku wiodącego przez Rezerwat Przyrody Jeziora Kośno gwarantuje niesamowite widoki. Cały czas będziemy odczuwali, że właśnie tu natura rządzi się swoimi prawami, że ingerencja człowieka jest znikoma. Powalone pnie i zwierzyna ukazująca się w różnych miejscach daje przeświadczenie, że jesteśmy tylko statystami w przyrodniczym filmie. A gdy przy drodze naszego przejazdu przystaną zaciekawione sarenki, to wówczas będziemy przecierać oczy, zastanawiając się, czy to nie złudzenie.
MIEJSCE, KTÓRE POLECAM...
MONIKA HAUSMAN-PNIEWSKA, dyrektor Centrum Doskonalenia Zawodowego
Zaraz po szkole średniej wyjechałam ze Szczytna zobaczyć inne miejsca, poznać nowych ludzi, nabrać nowych doświadczeń. Zobaczyłam, poznałam, doświadczyłam i wróciłam do Szczytna, bo tu mi się najbardziej podoba. Bardzo urokliwe jest jezioro w Romanach, przecudne są okolice Spychowa, polecam też Kniejówkę w lesie koło Wawroch. Najbardziej zauroczyły mnie jednak Sąpłaty w gminie Dźwierzuty. Spokojna wieś położona jest wokół malowniczego jeziorka, otoczona niesamowitymi, bujnymi lasami. Zapuszczając się kiedyś w las w kierunku jeziora natrafiłam na mały biały dworek tonący w malwach. To był "Marysin", domek poetki, pisarki dla dzieci Maryny Okęckiej-Bromkowej. Na drewnianym płocie widniał napis "uwaga zła gospodyni". Poetka już nie żyje, dworek przejął inny właściciel, ale miejsce nadal zachwyca. Piękne krajobrazy odkrywam też raz po raz podczas wędrówek rowerowych z moją przyjaciółką lub Kręciołami (jak za nimi nadążę). Zimą polecam spacer po lesie na Szczycionku. Blisko, biało, błogo...
-Rezerwat-Łajs-Osada Leśna Kośno-Tylkowo-Pasym-Szczytno (75 km)
W DZIEWICZEJ KRAINIE
Ponieważ aura przestaje sprzyjać odległym eskapadom, zapraszam na ostatnią już w tym roku całodzienną wyprawę na łono natury. Tym razem zwiedzimy Rezerwat Przyrody Jezioro Kośno, o powierzchni 1247,84 ha, który powstał w 1982 roku.
Obejmuje on duże jezioro eutroficzne o nazwie Kośno, otoczone lasami użytkowymi, głównie sosnowymi i świerkowymi. Rezerwat jest ostoją ptactwa wodnego i drapieżnego. Położony w gminie Purda w okolicy miejscowości Łajs i Tylkowo.
Jezioro Kośno to największy w tym rejonie wydłużony akwen o powierzchni 552 ha. Średnia jego głębokość wynosi 45,0 m.
POCZĄTEK PRZYGODY
Ze Szczytna musimy dojechać do Pasymia. Mamy do wyboru olsztyńską szosę lub leśne drogi np. przez Szczycionek, Piece, Jęcznik, Elganowo. Porzucenie ruchliwej drogi nieznacznie wydłuża czas podróży, ale daje poczucie bezpieczeństwa.
Po minięciu Pasymia kierujemy rowery w stronę Michałek, by wyjechać w Tylkowie. Tam skręcamy zgodnie z drogowskazem na Tylkówko. Teraz będziemy jechać wybrukowanym kamieniami traktem. Gdy dotrzemy do rozwidlenia dwóch dróg o nr 18 i 19, wybieramy tę z nr 18 i nią docieramy do Osady Leśnej Kośno nad brzegiem jeziora o takiej samej nazwie. Właśnie w tym miejscu zaczyna się nasza wspaniała przygoda. Nim ruszymy na jej spotkanie, zapoznajemy się z informacjami zamieszczonymi na okazałej tablicy. Wówczas po raz kolejny możemy uzmysłowić sobie, że wkraczamy w świat, który choć jest nam udostępniony, to należy do leśnych mieszkańców.
PRZYRODNICZY FILM
Osoby chcące pokonać niesamowitą, liczącą 22 km trasę muszą bacznie wypatrywać namalowanych na drzewach znaków. Białe kwadraty z ukośną niebieską kreską poprowadzą w miejsca o niebywałym bogactwie fauny i flory. Będziemy przemieszczać się ścieżkami, na których zmieszczą się tylko koła naszych rowerów, pod baldachimami utworzonymi przez stykające się ze sobą krzewy, ale także po szerokich, wygodnych, leśnych drogach. Szlak raz przybliża się do jeziora, by po chwili się od niego oddalić. Na toń akwenu będziemy spoglądać z wysoka, bowiem trasa wiedzie przez urocze wzniesienia. Na drodze często rosną dorodne grzyby borowiki o lśniących, brązowych łapkach oraz nakrapiane czerwonymi kropkami muchomory. Spotkamy też bobry pracowicie ostrzące ząbki na pniach drzew. Zwierzęta te nawet nie czmychną do wody, zdziwione naszą obecnością tylko na krótką chwilę przerywają pracę. Położenie szlaku gwarantuje niesamowite widoki. Cały czas będziemy odczuwali, że właśnie tu przyroda rządzi się swoimi prawami, że ingerencja człowieka jest znikoma. Powalone pnie i zwierzyna ukazująca się w różnych miejscach daje przeświadczenie, że jesteśmy tylko statystami w przyrodniczym filmie. A gdy przy drodze naszego przejazdu przystaną zaciekawione sarenki, to wówczas będziemy przecierać oczy, zastanawiając się, czy to nie złudzenie.
NA GRANICY WARMII I MAZUR
Twórcy szlaku doskonale go oznaczyli, ale my, zapatrzeni w życie otaczającej nas przyrody musimy mieć podzielną uwagę i pilnie wypatrywać na drzewach wspomnianych niebieskich ukośnych pasków na białych kwadratach. W pewnym momencie doprowadzą nas one do remontowanej olsztyńskiej szosy. Ze względu na trwającą przebudowę wspomnianej drogi, na krótką chwilę musimy wydostać się z lasu i szosą, kierując się w stronę Olsztyna, dojechać do skrętu w lewo i kontynuować nasze uczestnictwo w przyrodniczym filmie. Tym razem znaki doprowadzą nas do miejscowości Łajs. Przejedziemy przez tę turystyczną wieś, gdzie przebiega granica warmińsko-mazurska popularnie zwana granicą jedności, by znów zagłębić się w leśne ostępy. Wypatrując znaków dotrzemy do Osady Leśnej Kośno, czyli do miejsca, z którego wyruszaliśmy. Trasa wspaniała, bardzo malownicza i uatrakcyjniona tablicami, które niczym karty z atlasu prezentują na barwnych rycinach unikalny świat fauny i flory. Wracamy tą samą trasą, a gdy staniemy w Szczytnie, z satysfakcją stwierdzimy, że zrobiliśmy aż 75 kilometrów.
Grażyna Saj-Klocek
SKANSEN GALINDÓW
Do leśnego uroczyska popularnie zwanego Galindią leżącego w Puszczy Piskiej nad brzegiem jeziora Bełdany warto wybrać się o każdej porze roku. Ubrany w historyczny kostium skansen ukazujący uniwersalne wartości żyjących w zgodzie z naturą pradawnych plemion każdemu dostarczy moc wrażeń. Galindia leży 12 km przed Mikołajkami, ale najlepiej jechać tam przez Uktę w stronę Iznoty.
Wstęp na teren spacerowo-rekreacyjnego ośrodka kosztuje tylko 5 zł. Kwota ta może ulec zwiększeniu, gdy np. zechcemy wstąpić do tamtejszego baru, restauracji czy też kawiarni. Ale za zwiedzanie rozległego, pełnego dziwów obejścia lub za wejście do podziemnych lochów demonów już nie płacimy.
Osoby chcące zobaczyć Galindię muszą pamiętać, że z chwilą przekroczenia bramy, wkraczają do świata minionej epoki. Ten świat rządzi się więc własnymi, pełnymi różnych nieoczekiwanych zdarzeń i zbiegów okoliczności, prawami.
Wjazdu na rozległy teren skansenu strzegą uzbrojeni w dzidy wojowie. Są wielcy, silni i choć groźnie wyglądają, to do turystów mają przyjazne nastawienie, bowiem zostali wyciosani z drewna. Natomiast przez bramę przepuszczają, pobierając wspomniany haracz, inni wojowie. Są to pracownicy ośrodka przebrani w historyczne stroje Galindów.
Cały teren wraz z budynkami, pomostem, łodziami czeka na tych, którzy zjawiają się, by zasmakować życia w epoce, gdy człowiek egzystował w zgodzie z naturą.
Pobyt tam rozpoczynamy od spaceru po zataczającym pętlę szlaku przyozdobionym różnego rodzaju wyciosanymi z drewna rzeźbami. Wspaniale wkomponowane w otoczenie figury budzą podziw, większość z nich jest tak intrygująca, że wydaje nam się, że tylko na moment zamarły w bezruchu, że za chwilę rozłożą ręce i nas dotkną. Na niczego niespodziewających się turystów czeka inna niespodzianka w postaci wojów - pracowników uroczyska, którzy wypadają z zarośli i porywają w jasyr. Obiektem tych napaści są głównie piękne dziewczyny, które trafiają do specjalnych drewnianych klatek. Gdy kojce są już pełne, wówczas następuje wykup, piszczących z uciechy turystek. Odkrywszy, że to wspaniała zabawa, swój udawany lament dziewczyny przerywają śmiechem. Wojowie wyznaczają wreszcie formę wykupu, np. taniec z dzidą dla mężów lub kawalerów chcących odzyskać swoje białogłowy. W tej zabawie uczestniczą wszyscy, jedni tańczą, inni robią zdjęcia lub filmują zabawne widowisko, któremu towarzyszy ogólna wesołość.
Gdy zwiedzimy teren i uwolnimy się z niewoli, możemy zajrzeć do podziemnych lochów. Skąpe światło lamp naftowych i świec wzmaga grozę zwiedzanych powierzchni i uwaga, tam autentycznie mieszkają demony, potrafiące znienacka capnąć nas np. za nogi.
Jeśli mało nam będzie wrażeń, możemy poczekać do zmroku i wyprawić się nocą na oświetlonych pochodniami łodziach po skarby.
Wyprawa do Galindii to ciekawa forma rekreacji, która dostarczy każdemu nie lada emocji, a ich dozę określi zasobność naszego portfela.
GS-K
ATRAKCYJNA STRZECHA
W Piecach, nad brzegiem malowniczego jeziora Sasek Wielki, w otoczeniu nieprzebranego kompleksu leśnego państwo Grażyna i Andrzej Dańkowscy stworzyli intrygujący zakątek agroturystyczny, popularnie zwany "Strzechą". Odwiedzają go turyści mieszkający w kraju oraz poza jego granicami. Wpadają na chwilę, by odpocząć i pooddychać świeżym powietrzem lub zostają na dłużej i aktywnie spędzają czas. A atrakcji tam moc.
DLA KAŻDEGO COŚ MIŁEGO
Na terenie całorocznej bazy turystycznej na gości czekają wspaniale wyposażone apartamenty, restauracja "westernowska", bar "country", kryte strzechą miejsce na ognisko i grilla, plac zabaw dla dzieci. Bliskość jeziora, którego imponująca długość sprzyja uprawianiu sportów wodnych to raj dla wodniaków, stąd w wyposażeniu żaglówki, kajaki, łodzie. To także wspaniały teren łowiecki dla wędkarzy. W sąsiedztwie jeziora, pośród świerków i sosen gospodarze utworzyli boiska do siatkówki plażowej. Każdy, gdy tam stanie, ma ochotę bez butów skakać po piaszczystym terenie i odbijać piłkę przez siatkę. Można także spróbować swoich sił na boisku do gry w piłkę nożną. Każdy znajdzie dla siebie ciekawe zajęcie. Do dyspozycji gości są rowery i na nich można przemieszczać się po leśnych drogach. Inna forma rekreacji to spacery po lesie. Teraz, gdy grzybów moc, każdy z takiej wyprawy wróci z koszyczkiem pełnym smakowitych borowików.
Czynną cały rok "Strzechę" odwiedzają nauczyciele wraz z uczniami, tu odbywają się zjazdy absolwentów, różnego rodzaju kurso-konferencje.
"STRZECHA" W OGNIU
Jesienią w Piecach przez kilka lat plenerowe spotkania połączone z grzybobraniem miało Koło Spółdzielczyń działające przy "Społem". Przyjazd pań zawsze swoją obecnością uświetniał gospodarz "Strzechy", pan Andrzej Dańkowski. Pokazywał sekretne miejsca grzybowe, potem włączał się do wspólnej zabawy typu: "Mam chusteczkę haftowaną"... Zawsze spotkaniom tym towarzyszyła wesołość i serdeczność. Zabawę wieńczyła wspólna biesiada przy grillu. Jednego roku pan Andrzej tak gorliwie wrzucał drewno do ognia, aż na dachu pojawiły się skry, a wiatr rozdmuchał je w ogień. Kryte trzciną palenisko, dzięki przytomności i alarmowi spółdzielczyń, zostało w porę ugaszone przez wezwaną straż. Plotka o pożarze "Strzechy" poszła jednak w świat. Dotarła też do przebywającego w Texasie Pawła - syna gospodarzy. Na szczęście szybko została ugaszona wyjaśnieniami z pierwszej ręki.
DOCENIONE GOSPODARSTWO
Obecnie "Strzechą" zarządza Paweł - syn państwa Dańkowskich. Młody gospodarz wyznał, że nigdy nie przypuszczał, że porzuci Amerykę i wróci na Piece, by kontynuować rozpoczęte przez rodziców przedsięwzięcie. Z ochotą i zapałem zabrał się do dalszej pracy, a wizyty gości nie pozwalają mu na nudę. Już teraz nie dziwi się, że ludzie, tęskniąc za takim pełnym spokoju, ciszy i bezmiaru swobody zakątkiem potrafią z przeróżnych odległych miejsc wpaść tylko na chwilę i z uśmiechem podaje im rękę. Pan Paweł dla wszystkich ma dobre słowo i ku radości zagranicznych turystów, swobodnie przemawia do nich po angielsku.
Walory "Strzechy" dostrzegła komisja, przyznając laur pierwszeństwa w ogólnopolskim konkursie Agro-Eko-Turystycznym "Zielone lato 2005" na "Najlepszy Obiekt Turystyki Wiejskiej" Województwa Warmińsko-Mazurskiego oraz przyznając III miejsce w tejże konkurencji w Polsce.
Strzecha tętni życiem przez okrągły rok. Zimą słynie z niezapomnianej sanny przy blasku pochodni i wesołym dźwięku janczarów. Organizowane są tam bezpieczne kuligi po lesie oraz podnoszące adrenalinę do granic wytrzymałości szybkie jazdy. Każdej zimy nasz rodzimy rajdowiec Wojciech Zaborowski właśnie w Piecach, spadając z pędzących sanek i niszcząc kolejną kurtkę, zalicza zimę.
Oj, na Piecach dzieje się, dzieje...
Grażyna Saj-Klocek
KONKURS DLA CZYTELNIKÓW
(z nagrodą)
Które miejsce w województwie, a które w Polsce zajęła "Strzecha" w konkursie "Zielone lato 2005".
Zwycięzca wraz z grupą swoich przyjaciół będzie mógł rozegrać mecz piłki plażowej na boisku w Piecach.
Laureatka konkursu EKO 9 Teresa Jońca wygrała przejażdżkę bryczką w gospodarstwie agroturystycznym w Raciborze.
(red)
2006.09.13