Piąte już z kolei Powiatowe Mistrzostwa w Zbieraniu Grzybów, jakie corocznie organizuje GOK w Wielbarku, tym razem odbywały się na skraju ziemi mazurskiej, w lasach pod kurpiowską wsią Mącice.
Niedzielnym rankiem (23 września) z koszykami i plecakami w podmącickie bory ruszyły 24 osoby. Głównie byli to mieszkańcy Wielbarka i jego okolic oraz mieszczuchy ze Szczytna. Grzybiarze dopiero na samym starcie dowiedzieli się, jakie będą konkurencje i kryteria grzybowych bojów.
- Co roku staramy się urozmaicić leśne zawody i wprowdzić jakąś niespodziankę - powiedział „Kurkowi” organizator imprezy i szef GOK-u w Wielbarku Wojciech Bogacki.
W tym roku postanowiono rozegrać dwie główne konkurencje - polowanie na najbardziej okazałego borowika oraz znalezienie dowolnego grzyba jadalnego o jak największym obwodzie kapelusza.
Kto zaś by nie miał szczęścia w grzybobraniu, pozostawała mu trzecia, niecodzienna konkurecncja - zbieranie w lasie... śmieci.
- Kto wygra, ten zostanie zwolniony z opłat za wywóz domowych nieczystości na cały rok! - zakomunikował, przydzielając zdumionym grzybiarzom stosowne worki, sędzia główny zawodów Jerzy Manikało.
Grzybów w lesie jest moc, pojawiły się nawet rydze, bardzo rzadkie w ostatnich latach.
Królują jednak borowiki, siniaczki oraz czubajki kanie, zwane przez niektórych sowami. Pogada sprzyjała nadzwyczaj, było przyjemnie, ciepło i sucho, toteż humory dopisywały. Swoje trzy grosze w grzybowe zmagania wtrąciły wszędobylskie „Kręcioły”, ale nie brały bezpośredniego udziału w zbieraniu. Wolały, zamiast naginać karku w poszukiwaniu borowików, śmigać rowerami po leśnych duktach i dodawać słownej otuchy zawodnikom.
* * *
Najokazalszego prawdziwka w podmącickich lasach wypatrzył nastoletni Arkadiusz Hirsch. Okaz ów ważył 350 g. Grzyb jadalny o największym kapeluszu padł z kolei łupem także młodego człowieka, Kuby Abramczyka. Obwód kapelusza znalezionej przez niego kani mierzył 61 cm.
- Obaj są młodzi, to i bez trudu wypatrzyli takie wspaniałe okazy - skomentowała to inna uczestniczka zawodów, Bogumiła Basandowska. Nie znalazła ona co prawda największego grzyba, ale za to, w ocenie organizatora, najładniejszego. Postanowiono zatem, że zostanie on zamarynowany w całości i odtąd będzie reklamą wielbarskich mistrzostw.
Najgorliwszymi, jeśli chodzi o zbieranie śmieci, okazała się rodzinka państwa Łazickich - Grażyna, Adam i Maciej.
- Podczas pomiaru wagi worków z nieczystościami, które zebrali, wskazówka wychyliła się poza skalę, no i nie wiadomo dokładnie, ile tego było, ale na pewno najwięcej - orzekło jury.
Mistrzostwa zwieńczył piknik przy ognisku, muzyce i z poczęstunkiem. Nie obyło się bez pierogów, oczywiście nadziewanych grzybami, przy których kiełbasa pieczona nad ogniem wydawała się być zupełnie przeciętnym kąskiem.
Marek Plitt