Sąd Pracy w Szczytnie orzekł, że decyzja burmistrza Pasymia o zwolnieniu Lucyny Kobylińskiej została wydana niezgodnie z prawem. Oznacza to, że radna powiatowa może ponownie objąć funkcję kierownika pasymskiego Urzędu Stanu Cywilnego. Bernard Mius zapowiada, że od wyroku będzie się odwoływał.

Eksburmistrz wraca do pracy

OSZCZĘDNOŚCI CZY ZEMSTA

Pracę na stanowisku kierownika pasymskiego USC Lucyna Kobylińska straciła w listopadzie ubiegłego roku. Jako formalną przyczynę jej zwolnienia Bernard Mius wskazywał konieczność reorganizacji urzędu podyktowaną obniżeniem przez wojewodę dotacji dla USC. Zaprzeczał jednocześnie, jakoby jego decyzja miała cokolwiek wspólnego z rewanżem na poprzedniczce. Niewielu było jednak takich, którzy dawali wiarę tym zapewnieniom. W powszechnej opinii zwolnienie Kobylińskiej z pracy stanowiło rodzaj zemsty za to, że ta, pełniąc jeszcze obowiązki burmistrza Pasymia zdegradowała Miusa, wówczas pracownika pasymskiego ZGKiM do funkcji traktorzysty i inkasenta. Również sama Kobylińska nie miała wątpliwości, że padła ofiarą odwetu. Decyzję swojego następcy zaskarżyła do Sądu Pracy.

REORGANIZACJA NA NIBY

Wyrok w sprawie zapadł w piątek (29 lutego). Zdaniem sądu tryb zwolnienia byłej burmistrz był niezgodny z zapisami ustawy o pracownikach samorządowych. Przepisy mówią, że jedną z możliwości wypowiedzenia stosunku pracy pracownikowi mianowanemu (a taki status miała Kobylińska) jest reorganizacja, ale można o niej mówić tylko wówczas, kiedy zmiana regulaminu organizacyjnego pociąga za sobą redukcję zatrudnienia. Tak też postąpił w listopadzie Bernard Mius, pozbawiając zatrudnienia swoją poprzedniczkę. Jednak konieczność likwidacji jednego etatu sprokurował sam burmistrz i to zaledwie cztery miesiące wcześniej. W lipcu utworzył dodatkowe stanowisko zastępcy kierownika USC, tłumacząc się tym, że długotrwałe przebywanie Lucyny Kobylińskiej na zwolnieniu lekarskim dezorganizuje pracę urzędu. Jednocześnie podjął działania zmierzające do pozbawienia stanowiska dotychczasowej kierowniczki, m.in. zwrócił się do Rady Powiatu z wnioskiem o wyrażenie zgody na jej zwolnienie. Taka sekwencja wydarzeń świadczy w opinii sądu o właściwych intencjach pracodawcy Kobylińskiej.

- Reorganizacja wskazana jako przyczyna wypowiedzenia miała w tym przypadku charakter pozorny i była jedynie pretekstem do rozwiązania stosunku pracy z konkretną osobą – tłumaczy orzekająca w sprawie sędzia Anna Podubińska, wiceprezes Sądu Rejonowego w Szczytnie. W praktyce, zdaniem sądu, do redukcji etatów w USC w ogóle nie doszło, dlatego nie można mówić o reorganizacji urzędu. Pełniąca od lipca funkcję zastępcy kierownika Danuta Marczuk ma dzisiaj dokładnie ten sam zakres obowiązków co Lucyna Kobylińska.

- Stan zatrudnienia po rozwiązaniu stosunku pracy z powódką jest obecnie identyczny jak na początku lipca, czyli w momencie kiedy proces podejmowania czynności zmierzających do jej zwolnienia z zajmowanego stanowiska już się rozpoczął – mówi sędzia Podubińska.

CZEKAJĄC NA UZASADNIENIE

Wyrok sądu oznacza, że teoretycznie Lucyna Kobylińska może wrócić na zajmowane wcześniej stanowisko. W poniedziałek (3 marca) była burmistrz stawiła się w ratuszu, gdzie przedłożyła dokumenty potwierdzające jej gotowość do podjęcia pracy. Bernard Mius twierdzi jednak kategorycznie, że na razie nie ma mowy o ponownym zatrudnieniu radnej powiatowej. Decyzji sądu nie chce komentować.

- Wyrok nie ma sankcji natychmiastowej wykonalności. Wystąpiłem już o jego pisemne uzasadnienie. Na pewno będę się odwoływał. Nie mogę przywrócić pani Kobylińskiej na poprzednio zajmowane stanowisko, bo w chwili obecnej ono nie istnieje – mówi burmistrz. Według niego reorganizacja została przeprowadzona zgodnie z prawem, a do funkcjonowania USC nie ma obecnie żadnych zastrzeżeń.

- Kiedy kierownikiem była pani Kobylińska, panował tam straszny bałagan – uważa Bernard Mius.

ŻADNEJ POLITYKI

Lucyna Kobylińska nie kryje satysfakcji z decyzji sądu i zapewnia, że będzie sumiennie wykonywać swoje obowiązki.

- Po ostatnich wyborach zadeklarowałam, że będę się zajmować wyłącznie pracą, a nie sprawami politycznymi. To pan burmistrz powinien się odnaleźć i oddzielić sferę pracy od spraw politycznych – radzi radna powiatowa. Jednak o poprawne stosunki z pracodawcą może być jeszcze trudniej niż dotychczas.

- Dalszej współpracy z panią Kobylińską sobie nie wyobrażam – twierdzi kategorycznie Bernard Mius.

Wojciech Kułakowski/Fot. archiwum