Szumna akcja, szczytny cel i... wielkie marnotrawstwo. Tak można podsumować to, co stało się 11 lat temu podczas remontu dachu szczycieńskiego szpitala. Położone wtedy dachówki dziś nadają się już tylko do wymiany.
NIEPLANOWANY REMONT
W tym roku szczycieński szpital miał być m.in. ocieplony oraz wyposażony w nowe okna. Zupełnie nieoczekiwanie pojawiła się konieczność wykonania jeszcze jednej, nieplanowanej inwestycji. Okazało się, że położone zaledwie 11 lat temu dachówki trzeba w całości wymienić.
- Już od dłuższego czasu niepokoiły nas pojedyncze pęknięcia. Za mojej kadencji przeprowadzono trzy remonty dachu i wymieniono ok. 2 tys. dachówek - opowiada dyrektor szpitala Marek Michniewicz.
Miniona, ostra zima dopełniła dzieła - elementy poszycia pękały w zastraszającym tempie. Wtedy zdecydowano, że przy okazji ocieplenia budynku najbardziej zniszczone dachówki zostaną wymienione na nowe.
- Kiedy jednak zaczęto je zdejmować, po prostu rozpadały się w rękach - opowiada Marek Michniewicz.
Szczegółowe analizy wykazały, że za kilka miesięcy na dachu szpitala zostanie jedynie proszek. Położone w 1995 roku dachówki dziś nie nadają się już do niczego. Widać to zresztą gołym okiem - wewnątrz tzw. holenderek znajduje się najwyraźniej niewypalona, szara warstwa. Jedynie na zewnątrz przypominają one normalne dachówki. Wobec groźby całkowitego zniszczenia szpitalnego poszycia, plany tegorocznych remontów trzeba było zmienić. Teraz najpilniejszą potrzebą jest wymiana dachu.
- Nie mogę robić elewacji, kiedy do środka budynku wlewa się woda - mówi Marek Michniewicz.
W odpowiedzi na jego apel zarząd powiatu podjął decyzję o dodatkowej inwestycji. Z tego powodu trzeba było zwiększyć kwotę pożyczki, którą starostwo zaciąga w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na modernizację i standaryzację szpitala. Obecnie suma ta wynosi 1,8 mln złotych.
HOLENDERKA Z NIEMIEC
Jak doszło do tego, że dach, który w normalnych warunkach powinien przetrwać nawet sto lat, już po jedenastu nadaje się do wymiany? Historia jego remontu sięga połowy lat 80. Wtedy zaczęto podejmować starania o modernizację. Załatwianie procedur, m.in. zgody konserwatora zabytków oraz pozyskiwanie pieniędzy na inwestycję trwało dziesięć lat. Działające przy szpitalu Stowarzyszenie "Zdrowie dla wszystkich" w czerwcu 1994 roku wystąpiło z wnioskiem o dotację na wymianę poszycia do Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, mającej swoją siedzibę w Warszawie. Z tego źródła pozyskano 1,25 mld starych złotych. Środki na remont dołożyło też samo stowarzyszenie oraz Wydział Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego. Pomoc zadeklarowały również działające w Szczytnie firmy, m.in. Favorit Furniture, który nieodpłatnie załatwił deskowanie dachu. W 1995 roku ruszyły wreszcie prace remontowe. Ich głównym wykonawcą była olsztyńska "Przemysłówka". To właśnie ona sprowadziła z Niemiec dachówkę, popularnie zwaną holenderką.
JEDNO WIELKIE OSZUSTWO
Dyrektor Michniewicz przyznaje, że w całej sprawie jest bardzo dużo niewiadomych.
- W szpitalu nie ma żadnych dokumentów pozwalających ustalić dokładne pochodzenie dachówki. Dysponujemy jedynie fakturą za jej położenie - mówi.
Szef szczycieńskiej lecznicy podejrzewa, że wybrakowany towar od początku nadawał się tylko do utylizacji. Brak całej dokumentacji potwierdza te przypuszczenia.
- Ten dach to jedno wielkie oszustwo. Nie wiem, czy nie jest to temat dla organów ścigania.
Michniewicz zapowiada wszczęcie odpowiednich procedur mających wyjaśnić okoliczności całej sprawy. Obecnie czeka na wyniki laboratoryjnych ekspertyz, które mogą posłużyć za dowód przed sądem.
- To zbyt poważna sprawa, żeby ją odpuścić - zapowiada Michniewicz.
NA ŻYCZENIE INWESTORA
Pełniący w 1995 roku funkcję dyrektora ds. techniczno-administracyjnych szpitala Leszek Mierzejewski potwierdza, że sprowadzeniem dachówek z Niemiec zajmował się wykonawca remontu. Robił to jednak na wyraźne zalecenie głównego inwestora - Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Całemu przedsięwzięciu towarzyszył duży rozgłos.
- Fundacja żądała tablicy informacyjnej na szpitalu oraz ogłoszeń w prasie na temat swojego wkładu w remont szpitala - wspomina Leszek Mierzejewski.
Domyśla się też, gdzie może być dokumentacja dotycząca inwestycji.
- Prawie za wszystko płaciła fundacja i to w jej siedzibie powinny się znajdować protokoły odbioru dachu oraz faktury za dachówki - mówi Leszek Mierzejewski.
Położenie nowego poszycia szczycieńskiego szpitala nastąpi w ciągu najbliższych miesięcy. Po przetargu wyłaniającym wykonawcę okaże się, ile kosztowało brakoróbstwo sprzed 11 lat. Znacznie dłużej trzeba będzie poczekać na wyjaśnienie, kto odpowiada za położenie na szpitalnym dachu felernego materiału.
Ewa Kułakowska
2006.07.05