Śnieg, który ostatnio przysporzył niemało kłopotów drogowcom, miłośnikom narciarstwa śladowego dał wiele radości. W każdą sobotę i niedzielę zażywaliśmy białych rozkoszy w lasach nieopodal Strugi.

Fotka z dzikiem

Podczas jednego z takich wypadów spotkałam szusującego na nartach pana Ferdynanda Sosnowskiego - znanego fotoamatora. Po miłej pogawędce z fotograficznym łowcą m.in. dzikiej zwierzyny, rozmarzyłam się. Ja też lubię robić zdjęcia, ale nigdy nie udało mi się upolować obiektywem "fotopstryka" zwierzyny. A gdyby tak zasadzić się na zwierza? - zapędziłam się w swoich tęsknotach. Zawsze, gdy przemierzamy leśne ostępy, udaje się nam dojrzeć sarenki, które odziane w szaro-brązowe futerka, przemykają przez nasze narciarskie trasy i pokazują białe lustra swoich kuperków. Widziałam te płochliwe ssaki wielokrotnie, ale tak szybko umykały, że nim wyciągnęłam aparat, już ich nie było. Sarenek, niestety, nie sfotografowałam, ale za to "złapałam" zająca. Bowiem wypatrując wśród tańczących płatków śniegu wymarzonej sarenki, nie dostrzegłam zakrętu i wylądowałam w zaspie.

Ze swoich tęsknot zwierzyłam się koleżance, która pomogła mi wygramolić się z białej pierzynki. - Wiesz, gdybym sfotografowała np. jelonka, byłabym szczęśliwa. I na potwierdzenie tego zanuciłam: "zabiłam byka, cóż to dla mnie byk, krew z niego sika, siku, siku, sik...", płosząc tym samym potencjalnego kandydata do fotki.

Na spotkanie z prawowitym mieszkańcem lasu nie musiałam długo czekać. Tradycyjnie wybraliśmy się na narty w nasze ulubione lasy. Jadę sobie z góreczki, a tu wprost na mnie szarżuje dzik. A ja nijak nie mogę wyhamować, a o wyciągnięciu pistoletu z kabury, co ja piszę, aparatu z pokrowca, nawet nie było mowy. Wprost na mnie pędził przodek naszej świni domowej, pokryty gęstym, szczeciniastym, czarnym włosem ... O matko, ratunku! Toż to odyniec, bo tylko stare samce zwane właśnie odyńcami chodzą samotnie, pozostałe dziki żyją gromadnie. Czy w takich okolicznościach miałam w głowie fotografowanie? O nie! Tylko i wyłącznie uciekanie i to na drzewo! Dopiero gromki śmiech koleżanki, która spreparowanego dzika wytoczyła na drogę i moje zachowanie sfotografowała, przywołał mnie do porządku. Ale co się strachu najadłam, to się najadłam. Więc ze stoickim spokojem wysłuchiwałam wyśmiewanki "dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły, kto spotyka w lesie dzika, niech na drzewo zaraz zmyka".

Grażyna Saj-Klocek

2005.03.23