Jacek Szewczak powtórzył swoje osiągnięcie z ubiegłego roku i podczas Pucharu Słowenii zaliczanego do Challenge Cup stanął na najniższym stopniu podium. Zawody przeprowadzono w minioną sobotę.

- Byłem zaskoczony, że to taki mocny turniej. Jechałem po zwycięstwo – powiedział „Kurkowi” szczytnianin. Na „dzień dobry”, a właściwie „dobry wieczór” (pierwszy pojedynek stoczył ok. godz. 19) pokonał przed czasem Austriaka Hovera. W drugiej rundzie na drodze Szewczakowi stanął Słoweniec Radešcek. Była to również walka bez historii – pracownik WSPol wygrał 16:6. Zbyt trudnym rywalem okazał się wicemistrz świata, dwumetrowy Francuz Parisi . - Chyba brak wiary zadecydował, że przegrałem – zastanawia się Szewczak. Końcowy wynik to 8:2 dla rywala. Problemów nie było za to w starciu ostatnim (o 3. miejsce) przeciwko Czarnogórcowi Vukotičowi. Walkę przerwano na 15 s przed końcem przy stanie 16:0 dla szczytnianina.

Mimo licznych udanych występów i prymatu w kraju w kat. 94 kg Szewczak nie znalazł się w kadrze na zbliżające się MŚ w Szwecji. W tej kategorii naszych barw będzie bronił brat Jacka Szewczaka, Tomasz, występujący zazwyczaj w cięższej kategorii.

(gp)