Intryguje mnie twórczość Kristin Hannah, autorki wielu bestsellerowych, obsypanych nagrodami powieści.

Z zaciekawieniem śledzę literackie poczynania mojej ulubienicy i obecnie czytam jej najnowszą powieść noszącą tytuł „Kobiety". Gromadzę też w domowej biblioteczce książki tej autorki. Chętnie pożyczam je koleżankom. Właśnie wróciła do mnie jedna z nich, opowiadająca o potędze miłości nosząca tytuł „Cudowna moc miłości". Bohaterka podczas jazdy konnej ulega wypadkowi i zapada w śpiączkę. Lekarze nie dają jej szans na przeżycie, ale mąż nie przyjmuje gorzkiej prawdy do wiadomości. Wierzy, że gdy zawodzi medycyna – miłość potrafi dokonać cudu. Wszystkie powieści tej autorki posiadają magię, skupiają uwagę, zaś fabuła intryguje. Czytam je i kolekcjonuję, postanowiłam też zagłębić w życiorys twórczyni. Bowiem wszystkie okładki książek opatrzono standardowym wpisem, że wcześniej była prawniczką, obecnie pełnoetatową pisarką i że mieszka z mężem i synem na Hawajach. Jest też informacja o tym, że urodziła się na południu Kalifornii i że od najmłodszych lat przejawiała zdolności w kierunku literatury. Sporo osób już wtedy wróżyło jej sukces na rynku wydawniczym. Informację o autorce podsumowuje stwierdzenie, że motywem przewodniem utworów pisarki jest miłość – nierzadko wystawiająca bohaterów na wiele trudności. Z internetu dowiedziałam się, że gdy była studentką prawa zmierzyła się z nowotworową chorobą matki. Spędzając z rodzicielką dużo czasu, postanowiła te chwile urozmaicić wspólnym pisaniem książki, by oddalić myśli od choroby. Była to dla obu kobiet niezwykła zabawa, ale tworzony zarys przyszłej powieści przerwała śmierć matki. Zapiski na długie lata wylądowały w szufladzie. Sięgnęła do notatek dopiero podczas zagrożonej ciąży, kiedy musiała spędzić w łóżku kilka miesięcy.
W 1991 r. ukazała się jej debiutancka książka „Wspólnicy". Jednak więź z matką ma niezwykłą siłę, ponieważ pisarka do dziś jako amulet nosi diament z pierścionka zaręczynowego mamy.
Amerykańska pisarka napisała ponad dwadzieścia powieści. W każdej tak konstruuje bohatera, by był bliski czytelnikowi, a życiowe realia były pełne niespodziewanych zwrotów akcji. Autorka obsypanego nagrodami „Słowika" notatki do kolejnych powieści sporządza w żółtym, prawniczym notesie. Tymczasem nie zamierza zwalniać tempa i twierdzi, że pisanie porzuci dopiero wówczas, gdy nie będzie w stanie rozczytać tego, co zapisała w swoim ulubionym żółtym notatniku. Znalazłam w internecie też takie złote myśli, które pozwolę sobie zacytować: Każda z powieści obyczajowych, wychodząca spod pióra Kristin Hannah ma swój motyw przewodni, swojego anioła, który prowadzi opowieść – tak poetycko – tym motywem w „Cudownej mocy miłości" jest miłość. Miłość kryje się w rzeczach małych i cudownych. W przelotnym pocałunku, w kubku gorącej kawy o poranku, we wspólnym obiedzie i zachodach słońca, które mijają niepostrzeżenie za oknem. Miłość, która może nie jest niczym miedź brzęcząca czy cymbał brzmiący, ale jest cicha i cierpliwa. Ukrywa się w szczegółach, w pełnych uczucia spojrzeniach – co z tego, że nie do końca odwzajemnionych? Z czasem przyjdzie zrozumienie i to poczucie, że miłość była tam od zawsze i nie trzeba było jej wcale szukać. Miłość w „Cudownej mocy miłości" jest również siłą, jest źródłem, które niesie pocieszenie i pozwala czerpać garściami w tych najtrudniejszych chwilach.
UWAGA! KSIĄŻKA DLA CZYTELNIKA
Na mnie wspomniana lektura wywarła duże wrażenie, dlatego też osobie, która jako pierwsza zjawi się w Redakcji „Kurka Mazurskiego" z egzemplarzem najnowszego tygodnika zostanie podarowana książka „Cudowna moc miłości". By wzbudzić emocje zacytuję jeszcze New York Post: Czeka cię całonocny romans z książką – nie oderwiesz się od niej. Przy powieści „Cudowna moc miłości" będziesz śmiać się i płakać.
Grażyna Saj-Klocek