Czytanie książek śmiało mogę porównać do wspinania w górach. Niektóre powieści są lekkie, miłe i przyjemne jak spacer na Morskie Oko.

Godzinami z książkami - Przeżyć
Książka Dominika Szczepańskiego o himalaiście Tomaszu Mackiewiczu była tematem czwartkowego spotkania członków Dyskusyjnego Klubu Książki w MBP

Inne trudne, wymagające jak wejście na Giewont i jedynie możliwe do zdobycia dzięki poręczówkom z łańcuchów. Takie refleksje przyszły mi do głowy podczas „odrabiania pracy domowej" zadanej członkom Dyskusyjnego Klubu Książki działającego przy MBP w Szczytnie przez moderatorkę panią Danutę Lipską-Zapadkę. Otrzymaliśmy intrygujący pakiet kryjący we wspólnej obwolucie aż dwie książki. Jedna autorstwa Dominika Szczepańskiego nosząca tytuł: „Czapkins. Historia Tomka Mackiewicza"; druga autorstwa Elisabeth Revol pod tytułem „Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat". Z okładki pierwszej na czytelnika spogląda spowita szronem twarz Tomka. Na drugiej domyślamy się tylko, że spod warstwy zmrożonej odzieży patrzą na nas oczy Elisabeth. Naszym zadaniem było przeczytanie tej pierwszej i zapoznanie z życiem człowieka, który wyszedł z narkotyków, a życiową drogę odnalazł w górach. Tomasz Mackiewicz, pseudonim „Czapkins", był polskim himalaistą, który wyznaczył sobie cel zdobycia zimą wierzchołka ośmiotysięcznika Nanga Parbat.

Z niezwykle pasjonującej lektury dowiedziałam się, że Tomek Mackiewicz podjął aż siedem prób zdobycia Nagiej Góry. Dowiadujemy się też, że Lodowy Gigant - dziewiąty co do wielkości szczyt świata - był jego obsesją: Na Nandze znikały problemy. Była tylko góra i on. Nie musiał się ciągle martwić o pracę, o długi o bliskich, których kochał. Autor obnażył życie himalaisty, czyniąc go zwykłym człowiekiem, który mając swoje problemy, w obecności majestatu Nagiej Góry żył pełną piersią. Bowiem jak czytamy w książce: Nie uniknie się swojego losu. Najbardziej drażni ludzi to, że ryzykujesz życie dla czegoś, co wydaje się kompletnie bezużyteczne. Nikomu niepotrzebne. Ale może jest to potrzebne tym, którzy to robią? Może oni po prostu potrzebuję tego, żeby żyć, żeby istnieć?. Wspomniana książka zrobiła na mnie niezwykłe wrażenie, sięgnęłam więc po jej „siostrę", wszak wchodziła w skład wspomnianego pakietu. Autorką „Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat" jest francuska Elisabeth Revol - wspinaczkowa partnerka naszego himalaisty. Eli to drobna kobieta, która Lodowy Gigant próbowała zdobyć cztery razy, w tym trzy razy z Tomkiem Mackiewiczem. Zauroczenie szczytem opisywała tak: Nanga Parbat zimą jest oszałamiająca – zmrożona, ozdobiona niebieskimi połaciami lśniącego lodu, zastygła w mrozie, z wiatrem tańczącym wokół szczytów.

W dniu 25 stycznia 2018 r. oboje spełnili swoje marzenia – stanęli na wymarzonym szczycie Nanga Parbat. Jednak w drodze powrotnej Tomka Mackiewicza dopadła choroba wysokościowa, szybko tracił siły i coraz gorzej widział. Francuzka, wykazując niezwykłą determinację i siłę, sprowadziła towarzysza do szczeliny w śniegu około 800 m poniżej zdobytego szczytu, gdzie został na zawsze. Eli Revol ocalała dzięki brawurowej akcji ratowniczej prowadzonej przez polskich himalaistów, którzy w tym czasie uczestniczyli w Zimowej Narodowej Wyprawie na K2. Tym wydarzeniem w styczniu 2018 r. żył cały świat. Postanowiłam po przeczytaniu niezwykle ciekawych książek obejrzeć w internecie te wspomnienia. W telefonicznej wyszukiwarce wpisałam: „Akcja ratunkowa Tomka Mackiewicza i Elisabeth Revol" natychmiast wyświetliło się zaproszenie do interesującej mnie strony. Nacisnęłam enter i ukazało się zapytanie czy chcę kontynuować – chciałam. Na esemesa przyszedł kod dostępu, a na maila informacja o finansowej konsekwencji zgody. Szybko wycofałam się z tej ciekawości i pobiegłam do mojego operatora, który uspokoił mnie, że nie poniosę konsekwencji finansowych.

Niestety filmu nie obejrzałam, ale przeczytane książki przywołały wspomnienia z moich wypraw w góry i fascynację pięknem Tatr. Dokładnie rok temu byłam w Białce Tatrzańskiej i szusowałam na Kotelnicy. Między zjazdami wspólnie z synem robiliśmy wyprawy piesze, by urozmaicić pobyt. Jednego dnia wybraliśmy się na Kasprowy Wierch. Piękna zima sprzyjała wyprawie, ale gdy pokonaliśmy połowę szlaku syn zadecydował, że ja wracam, bo zaspy mnie zakrywają, a on idzie dalej. Początkowo nie chciałam odwrotu, bo niczym koń z klapkami brnęłam do przodu. Nie zważałam na zamieć i wiatr, ale zwyciężył zdrowy rozsądek. Wróciłam. Wsiadłam do kolejki i na szczycie, gdzie świata nie było widać spotkałam się z Mariuszem. Wróciliśmy kolejką. Kolejnego dnia postanowiliśmy zdobyć Morskie Oko i jak to w górach pogoda zmieniła się tak, że szlak przemienił w ślizgawkę. Cóż zrobiłam – razem z biletem zakupiłam raki i zdobyłam górskie szlaki.

Grażyna Saj-Klocek