Zafascynowała mnie twórczość Wioletty Piaseckiej. Czytam i słucham na audiobookach wszystko, co wyszło spod pióra tej pisarki. Specjalnie dla czytelników „Kurka Mazurskiego" nawiązałam kontakt mailowy z autorką. Zachęcając do czytania pełnych wzruszeń powieści Wioletty Piaseckiej, poniżej zamieszczam treść mojej korespondencji.

Droga Pani Wioletto
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, gdy choinka była już ubrana i zupełnie nie pachniała igliwiem, bo sztuczna, postanowiłam poszukać czegoś, sama nie wiedziałam czego do miłego czytania. Nagle trafiłam na książkę, która tytułem „Sny pachnące igliwiem" od razu do mnie przemówiła. Natychmiast wszystko od razu zapachniało igliwiem. Wzruszenie, oczarowanie i niezwykła fabuła wspomnianej książki tak mnie nastroiły, że na przemian śmiałam się i płakałam. Pani powieść wstrzeliła się wprost do mojego serca. Gdy skończyłam „Sny pachnące igliwiem" natychmiast sięgnęłam po „Chatę pod starym świerkiem". Poszłam też do biblioteki i wypożyczyłam wszystkie w danym dniu dostępne pani powieści. W tej chwili na przemian słucham i czytam wszystko, co pani stworzyła. Jestem pod wielkim wrażeniem i w sumie miałam wyrzuty, że wcześniej na pani twórczość nie trafiłam. Ale gdy poczytałam w internecie, to dowiedziałam się, że niedawno zaczęła pani pisać dla dorosłych. Dam więc radę i nadrobię zaległości. Gratuluję też najnowszej powieści „Otuleni syberyjskim wiatrem. Zdeptane nadzieje." Przy okazji sprawdziłam, że w Braniewie 12 lutego 2025 r. spotkanie autorskie, ale od mojego Szczytna to ponad 200 km, a ja nie jestem kierowcą i trochę trudno tam się dostać i potem wrócić.
Jestem bardzo często w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Szczytnie. Wypożyczam książki, korzystam z czytelni - zaglądam do prasy, ale też od pewnego czasu przeglądam kroniki biblioteki. To niezwykle ciekawe kompendium wiedzy o wydarzeniach odbywających się w szczycieńskiej bibliotece. Właśnie z pakietem książek, które wyszły spod pani pióra rozsiadłam się w czytelni z kroniką. Siedzę więc sobie w czytelni i nagle nie wierzę, aż przecieram okulary i co widzę... Panią w stroju wróżki i pani wpis i autograf. Taka gratka! To spotkanie odbyło się 9 kwietna 2008 r. Z zachwytu aż pstryknęłam fotkę na pamiątkę. W rozmowie z jedną z pracownic dowiedziałam się, że było to niezapomniane spotkanie, bo pięknie pani bawiła dzieci. Nie czytałam pani bajek, ale wypożyczę z biblioteki i zapoznam z nimi. Mam pytanie, czy pisanie bajek było prezentem dla syna? W ogóle skąd pomysł, by pisać bajki?
Jak wspominałam, przeczytałam już te dwa wspomniane Pani dzieła, ale też „Sekret bibliotekarki", „Bez planu B", „Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej", „Niezapomniany walc". I teraz wyznam, że w tym moim zafascynowaniu pani twórczością wybrałam „Przyjdzie pogoda na miłość" dowiadując się przy okazji, że to pani pierwsza powieść dla dorosłych.
Dużo czytam, od niedawna słucham. Jednym słowem nowoczesność ułatwia mi życie. Ostatnio miałam taką zimową przygodę. Gdy spadł śnieg, założyłam biegówki i szusowałam, słuchając pani powieści, nagle wzruszona treścią zaczęłam płakać i nie zauważyłam przeszkody, i złapałam „zająca".
Na zakończenie kolejne pytanie: Czy spotkania z czytelnikami tymi dorosłymi panią stresują? Zastanawiam się, czy na spotkania autorskie idzie pani rozluźniona jakby szła z wizytą do cioci? Czy też spokojna i szczęśliwa.
Pani Wioletto, tymi trochę może przydługimi moimi wywodami chciałabym wyjaśnić, że w prasie lokalnej, w szczycieńskim „Kurku Mazurskim" prowadzę rubrykę „Godzinami z książkami" i właśnie przymierzam się do napisania o pani twórczości, a pani odpowiedzi wykorzystam w swoim materiale. Moje felietony można znaleźć na stronie "KM" www.kurekmazurski.pl w zakładce „INNE" . Wcześniej pisałam felietony o przeszłości w rubryce "Ale to już było".
Pozdrawiam serdecznie.
cdn.
Grażyna Saj-Klocek