Ostatni tydzień minął pod znakiem seksualnego skandalu w Samoobronie. Po ujawnionych przez "Gazetę Wyborczą" rewelacjach byłej działaczki partii Anety Krawczyk, zarzucających prominentnym politykom rozdawanie posad w zamian za cielesne uciechy, atmosfera wokół Samoobrony zrobiła się wyjątkowo gęsta.

Gorszących scen nie widziałem

PRZEWODNICZĄCY ABSTYNENT

Stanisław Makowiecki, do niedawna przewodniczący powiatowej struktury Samoobrony w Szczytnie był bezpośrednim uczestnikiem "zakrapianych" imprez organizowanych przez jego partyjnych kolegów w sejmie. Ciekawi byliśmy, czy był świadkiem gorszących scen.

Szczycieński działacz stanowczo zaprzecza, jakoby zachowania, o jakie się posądza członków jego partii miały miejsce w rzeczywistości. Jako przykład podaje spotkanie, w którym brał udział w marcu 2004 roku. W sejmie przebywał wówczas wraz z innym działaczem szczycieńskiej Samoobrony Franciszkiem Sucheckim. Zaprosił ich warmińsko-mazurski poseł partii Mieczysław Aszkiełowicz. Tego typu spotkania, jak twierdzi Makowiecki, miały rutynowy charakter i służyły lepszej komunikacji posłów z partyjnymi "dołami". Traf chciał, że w momencie, kiedy działacze ze Szczytna przebywali w parlamencie, wypadały imieniny Józefa. Zostali więc zaproszeni na przyjęcie imieninowe organizowane przez ówczesnego posła Samoobrony Józefa Cepila. Stanisław Makowiecki chętnie opowiada o imprezie, która według niego zadaje kłam krążącym ostatnio opiniom, jakoby jego partia skupiała ludzi o, oględnie mówiąc, lekkich obyczajach.

- Przyjęcie odbywało się w pomieszczeniu bankietowym na terenie parlamentu. Trwało w sumie około trzech godzin, byli na nim działacze z całej Polski, w sumie ze 150 osób. Jedzenia i alkoholu było pod dostatkiem, niektórzy trochę przesadzili i się zataczali, ale jakichś gorszących scen nie było - wspomina. Jego zdaniem towarzystwo zachowywało się nadzwyczaj przyzwoicie i już o godzinie dwudziestej drugiej grzecznie udało się na spoczynek. Przy okazji Makowiecki stawia za wzór przewodniczącego Leppera.

- Widziałem go na wielu uroczystościach, gdzie był alkohol, ale nigdy nie zauważyłem, żeby chociaż zamoczył usta - zapewnia.

ZMANIPULOWANA DESPERATKA

O samej Anecie Krawczyk Makowiecki mówi:

- Ta kobieta z dnia na dzień straciła wszystko. Skończył się dla niej okres samorządności, skończyły się pieniądze. Stała się dobrym obiektem manipulacji - tonący brzytwy się chwyta.

Makowiecki ręczy również za przyzwoitość innego działacza Samoobrony Bogdana Sochy posądzanego o nadużycia seksualne, tym razem wobec ekspertki partii, Anny Rutkowskiej.

- Sochę znam bardzo dobrze, jeszcze z czasów, kiedy obydwaj działaliśmy w PPS. To człowiek wiarygodny jak mało kto. Rozumiem, że gdyby rozebrała się przed nim dziewczyna dwudziestoletnia, to może zawiesiłby oko. Ale taka Rutkowska? Ja bym jej powiedział: facetko, weź żelazko i sobie skórę przeprasuj. A ona robi z siebie atrakcję seksualną - oburza się Stanisław Makowiecki.

Wojciech Kułakowski

2006.12.13