Zakopane w listopadzie nie jest zatłoczone, ale jak zawsze do ceprów przyjaźnie nastawione.
Nasz koleżeński kwartet od razu znajduje azyl w Skalnicy u podnóża Tart. Znosimy do pięknego i wspaniale wyposażonego apartamentu bagaże i natychmiast wyruszamy na spacer po Krupówkach. Młody góral z uśmiechem zaprasza do Góralskiej Pasji na koncert lokalnej kapeli. Na takie pikne z kapeluszem kłanianie nie pozostajemy obojętne i za chwilę zasiadamy za stołem, by rozkoszować się skoczną góralską muzyką. Jest cudnie, pijemy grzane piwko i cieszymy chwilą. W przerwie wychodzimy, by kontynuować spacer po jedynym w swoim rodzaju deptaku. Zaciekawione zaglądamy do Watry na warzone specjalnie dla nas regionalne piwo i na koncert kolejnych, lokalnych gwiazd. Wracamy na kwaterę, by w cieniu Śpiącego Rycerza wieść długie, babskie rozmowy. Ranek wita nas słońcem, a Giewont jest tak blisko, że wystarczy wyjść na balkon by mu się pokłonić. Pozdrawiamy Śpiącego Rycerza i wyruszamy na spotkanie z naszą przygodą. Busem docieramy do Kuźnic. następnie kamienistym szlakiem wędrujemy w stronę schroniska na Kalatówkach. Po drodze zwiedzamy pustelnię Brata Alberta. Przed schroniskiem w promieniach listopadowego słońca odpoczywamy, podziwiamy okoliczne szczyty. Obowiązkowo odwiedzamy schronisko. Z Kalatówek Ścieżką nad Reglami przez Dolinę Białego wracamy do Zakopanego. Góry, to prawdziwy cud natury.
Grażyna Saj-Klocek