Czy ponad 40 tys. zł w zamian za możliwość pokazania Szczytna w programie „Kawa czy herbata” to dużo, czy może niedużo pieniędzy? Zdaniem części radnych kwota jest zbyt wygórowana, a do tego nie brak głosów, że ściągnięcie do miasta telewizyjnej ekipy miało na celu przede wszystkim promocję członków koalicji rządzącej.
WĄTPLIWA PROMOCJA
Program „Kawa czy herbata” ze Szczytna został wyemitowany kilka dni przed świętem grodu w czwartek 22 lipca w godzinach 6.00 – 9.00. Całość nadawano z nowo powstałego pasażu nad dużym jeziorem. Ekipa telewizyjna zjechała do miasta już po raz drugi – rok temu poranny program także tu gościł, inne było tylko miejsce transmisji, na które wybrano wówczas park nad mniejszym szczycieńskim akwenem. Choć od emisji upłynął już przeszło miesiąc, sprawa wzbudza kontrowersje wśród części radnych. Wszystko przez to, że na taki sposób promocji miasta w telewizji wydano 42 tys. 700 złotych. - To bardzo dużo, biorąc pod uwagę wczesną godzinę nadania programu. Latem o tej porze większość ludzi jeszcze śpi, albo jest na wakacjach i nie ogląda telewizji – uważa radny Dariusz Malinowski. Podobnie myśli też lider miejskiej opozycji Henryk Żuchowski, który wątpi w promocyjny efekt przedsięwzięcia. - Program gości przecież ciągle w innych miastach. To było tylko na chwilę, a poszły na to takie pieniądze, których wielu mieszkańców nie zarobi przez rok – twierdzi. Z kolei radny Zbigniew Dobkowski dziwi się, dlaczego na ekranie pojawiły się te same osoby i wątki związane ze Szczytnem co przed rokiem. - Czy naprawdę musimy pokazywać ciągle to samo? - zastanawia się.
WIĘCEJ PRZEDSIĘBIORCÓW, MNIEJ KOALICJI
Pojawiają się też głosy, że scenariusz szczycieńskiego odcinka „Kawy czy herbaty” został skonstruowany tak, by promować burmistrz Danutę Górską oraz członków koalicji rządzącej miastem. Ma o tym świadczyć chociażby występ chóru „Kantata” dyrygowanego przez koalicyjnego radnego Mariusza Pardo, śpiewającej w chórze przewodniczącej rady Beaty Boczar czy innego radnego koalicji Pawła Grzegorczyka z zespołu Hunter. - Czy to jest ta wielka promocja miasta? - zastanawia się Żuchowski. Skoro jednak nie oni powinni być pokazani, to kto? Zdaniem Dariusza Malinowskiego należało położyć akcent na zaprezentowanie lokalnych przedsiębiorców, branży turystycznej czy chociażby firm działających w specjalnej strefie ekonomicznej.
PROMOWALI POFAJDOKI
Naczelnik Wydziału Promocji i Projektów Europejskich Urzędu Miejskiego Rafał Wilczek tłumaczy, że program został zrealizowany w ramach projektu „Szczytno – promotor mazurskich produktów turystycznych i kulturowych” dofinansowanego w 80% ze środków unijnych. Jego głównym celem jest promocja miasta poprzez wykreowanie dwóch produktów – kartoflaka oraz Pofajdoka. W ramach projektu znajdują się też środki na promocję w mediach zarówno lokalnych, jak i ogólnopolskich. Propozycja emisji „Kawy czy herbaty” ze Szczytna padła ze strony telewizji, która gościła w mieście przed rokiem. Jak mówi Rafał Wilczek, wiodącym tematem programu były właśnie Pofajdoki, którym poświęcono również specjalny film promocyjny. Zdaniem naczelnika kwota 42 tys. zł wcale nie jest wygórowana. - Produkcja i emisja takiego programu jak „Kawa czy herbata” pochłania znacznie więcej niż 40 tysięcy, my pokryliśmy tylko część kosztów przedsięwzięcia. Biorąc pod uwagę, że obejrzała nas milionowa widownia i zaistnieliśmy na arenie ogólnopolskiej, wydatek naprawdę nie jest drastyczny – mówi Rafał Wilczek. Zapewnia, że o zawartości programu decydowała głównie telewizja. - Miastu zależało przede wszystkim na tym, aby promować Pofajdoka – wyjaśnia naczelnik. Według niego to ekipa telewizyjna sama zasugerowała, by w programie zaprezentował się Hunter oraz pojawiły się podobne akcenty co przed rokiem, takie jak choćby chór.
BURMISTRZ TYLKO NA POCZĄTKU
Rafał Wilczek nie zgadza się opiniami, że całość miała na celu promocję konkretnych osób czy opcji politycznych. - Pani burmistrz wystąpiła tylko na początku, zapraszając widzów na Dni i Noce Szczytna oraz święto kartoflaka. Dodaje, że w programie pojawiło się wiele osób niekojarzonych w żaden sposób z polityką, np. rowerowe Kręcioły, drużyna rycerska, była Wicemiss Polonia Emilia Raszyńska z mężem Mariuszem Czerkawskim czy ratownicy wodni. - Chodziło o pokazanie ciekawych osobowości – podkreśla Rafał Wilczek. Nie można było natomiast prezentować lokalnych przedsiębiorców, bo byłaby to kryptoreklama.
Rocznie na promocję miasto wydaje ok. 200 tys. złotych. Na kwotę tę składają się m. in. współpraca krajowa i zagraniczna, zakup materiałów promocyjnych, promocja w mediach oraz składki na udział w stowarzyszeniach, do których należy Szczytno.
Ewa Kułakowska