Kiedy w ubiegłym roku uruchomiono rejsy „Jagienką” pisaliśmy, że zamiast małych plakacików informacyjnych, które pojawiły się na mieście, powinno się wywiesić znacznie większe, widoczne z daleka banery reklamujące tę miejską atrakcję. No i stało się - takowy pojawił się i to w zupełnie nieoczekiwanym miejscu, bo głównym gmachu miasta - ratuszu. Niedawno na budynku bazy wodnej wywieszono dodatkową informację w postaci sporych rozmiarów „rozkładu jazdy”. Jak widać na zdjęciu - fot. 1, stateczek odbywa cztery rejsy dziennie, czyli kursuje częściej niż pociąg do Ełku, a poza tym, można go wyczarterować i w innych godzinach. Sam pojazd nie jest jakąś gigantyczną jednostką, a raczej miniaturką, przez co baner na bazie wodnej wprowadza nieco w błąd, ale mniejsza o to, czy statek to, czy tylko stateczek, bo wystarczy dodać, że łajba cieszy się dużym wzięciem. Ostatnio wystąpiła nawet w ogólnopolskim, popularnym programie telewizyjnym „Kawa czy herbata”, który dla odmiany nie był transmitowany, jak rok temu, znad małego jeziora, a dużego. W ciągu minionych 12 miesięcy wielkie zmiany na plus zaszły bowiem i nad tym akwenem. A tak w ogóle to nowy wizerunek miasta zadziwił nawet naszą bywałą w świecie, rodowitą szczytniankę Emilię Raszyńską, która po kilkuletniej przerwie przyjechała wraz z rodzinką na stare śmieci – fot. 2.
- Widać, że miastem rządzi kobieca ręka - skwitowała swoje obserwacje po dłuższym spacerze ulicami miasta i nadjeziornymi alejkami. Pamiętając zaś, że za poprzednich burmistrzów nic specjalnego w Szczytnie się nie działo, dodała żartobliwie, że rada miejska powinna podjąć uchwałę, zakazującą obejmowania stanowiska burmistrza mężczyznom.
UTAJNIONY PUNKT
Jest środek upalnego lata, a więc i środek sezonu, w związku z czym miejscowi oraz turyści potrzebują stosownych informacji nie tylko o kursach „Jagienki”, ale m. in. o bazie hotelowej, ośrodkach wypoczynkowych, letnich imprezach, itp. itd. Szukają oni także odpowiednich wydawnictw, m. in. map, przewodników, czy choćby regionalnych pamiątek. Ongiś stała na placu Juranda zgrzebna chata, kryta trzciną, w której mieścił się punkt informacji turystycznej. Mocno był on krytykowany także i przez nas, ale nie z powodu działalności, a siermiężnego wyglądu, niepasującego do otoczenia. Potem IT przeniesiono do ZS nr 2, gdzie działał aż do czerwca tego roku. - Niestety, obecnie prowadzona jest przebudowa gmachu szkolnego i drzwi do dawniejszego punktu zamurowano - skarżyła się w redakcji menedżerka jednego z ośrodków wypoczynkowych, chcąca dostarczyć darmowe ulotki.
Dodała jeszcze, że przy ZS nr 2 nie ma jakiejkolwiek informacji, dokąd placówkę przeniesiono, no i szukaj wiatru w polu. Jej zdaniem, jeśli punkt informacji turystycznej nadal działa,to brak informacji o tym jest absolutnie niezrozumiały. Od czegoż jednak wszędobylski „Kurek”. Szybko znaleźliśmy siedzibę szukanej instytucji, choć trzeba przyznać, że stało się to dość przypadkowo, podczas wizyty w ratuszu. Ku naszemu zaskoczeniu, zobaczyliśmy stojącą przy głównym wejściu taką oto planszę - fot. 3.
Choć z napisów nie wynika, gdzie konkretnie, tj. na jakiej kondygnacji i w jakim pokoju punkt działa, łatwo do niego trafić, bo znajduje się zaraz za drzwiami wejściowymi, czyli w Biurze Obsługi Interesanta, które zna chyba każdy. W trakcie naszych odwiedzin turystów obsługiwała miła praktykantka Bożena Młynarczyk z Tylkowa - fot. 4.
Przy okazji wyjaśniła nam, że turysta czy miejscowy może tutaj wpadać przez okrągły tydzień, bo placówka czynna jest od poniedziałku do piątku w godz. 10.00 - 17.00, także w soboty od 10.00 do 16.00 oraz w niedziele w godz. 10.00 - 14.00. Oprócz uzyskania wszelkich informacji natury turystycznej, można jeszcze nabyć rozmaite mapy i przewodniki oraz regionalne pamiątki, a oprócz tego zamówić rejs stateczkiem. I jeszcze jedno - także w tym punkcie informacji turystycznej znajduje się klucz na wieżę. Kto zatem chce popatrzeć na Szczytno z góry, obejrzeć ciekawą panoramę miasta musi tutaj poprosić o wejście, a nie jak to było w latach ubiegłych w Muzeum Mazurskim.
Placówkę prowadzi Lokalna Organizacja Turystyczna Powiatu Szczycieńskiego, która ma swoją siedzibę całkiem blisko - w byłych pomieszczeniach Urzędu Gminy Szczytno. Tu też można uzyskać wszelkie informacje turystyczne, ale już nie w soboty, czy niedziele, bo wówczas biuro jest nieczynne.
SAMOTNA HUŚTAWECZKA
Niedawno otrzymaliśmy korespondencję od mieszkańców bloków nr 5 i 7 przy ul. Sobieszczańskiego, którzy jakieś 2 lata temu wystąpili do burmistrz miasta z prośbą, aby ktoś wreszcie zajął się ich placem zabaw. Chodziło o to, jak piszą, że za blokami tkwiły resztki dawnych urządzeń do zabawy dla dzieci, pamiętające jeszcze czasy komuny. Część tych gruchotów zwleczono z innych osiedli, na których zbudowano nowe place zabaw.
Niestety, stare sprzęty nie tylko nie nadawały się do użytku, ale zdaniem mieszkańców wspomnianych bloków, wręcz zagrażały zdrowiu dzieci, które odważyłyby się z tych urządzeń skorzystać. „Zabawki” w końcu zabrano, pozostała tylko stara piaskownica z rozlatującym się obramowaniem, a poza tym postawiono jedną, jedyną huśtawkę(!).
W blokach nr 5 i 7, jak mówi nam pani Emila (matka dwojga dzieci) mieszkają 42 rodziny, milusińskich jest więc sporo. Do tego dochodzą jeszcze maluchy z ul. Lipowej oraz bliższej i dalszej okolicy, które też chcą się pobawić. Cóż, aby trochę się pobujać, muszą czekać w kolejce - fot. 5.
Obok mają jeszcze inną „atrakcję”, czyli piaskownicę. Jakiś czas temu przywieziono do niej nawet piasek, ku uciesze dzieci, ale niestety, świeży transport wysypano bezładnie, trochę do piaskownicy, a resztę zwalono obok. Wskutek takich beztroskich poczynań, to coś, co ma być nową „piaskownicą” wygląda obecnie tak - fot. 6.
Czerwonym obramowaniem na fot. 6 zaznaczono kontury starej piaskownicy. Jak widać na zdjęciu, fachowcy, którzy przywieźli piasek, nie zdołali ulokować go we właściwym miejscu.
Ale nie dość na tym, bo jak informują nas mieszkańcy bloków nr 5 i 7 w piaskownicy pozostał stary, bardzo brudny piasek, przez co nie wiadomo, jakie kryje on zagrożenia. Być może znajdują się w nim kawałki szkła lub inne ostre przedmioty, a na pewno psie odchody. Z tych powodów rodzice nie pozwalają nikomu bawić się w takiej piaskownicy. Dzieciom pozostaje zatem owa osamotniona huśtawka.
- Bardzo prosimy o jakieś wsparcie z państwa strony, ponieważ to chyba jedyna szansa na poprawę - konkludują mieszkańcy bloków nr 5 i 7. Cóż, my ze swej strony możemy napisać o problemie i przedstawić rzecz miejskim władzom. Wiceburmistrz Krzysztof Kaczmarczyk mówi nam, że miasto spróbuje zainstalować plac zabaw przy ul. Sobieszczańskiego za rok, bo obecnie kasa miejska pustawa (wiele bowiem było inwestycji), a jeśli się nie uda, to za dwa lata.