Biedą trzeba się dzielić – uważają radni miejscy i pozbawiają przywilejów osoby niepełnosprawne oraz honorowych dawców krwi. Sami ani myślą zacisnąć pasa i ograniczyć wywindowane niemal do maksimum diety i pobory.
MYŚLĄ TYLKO O SOBIE
Od tego tygodnia obowiązują nowe wyższe ceny za przejazdy środkami komunikacji miejskiej. Z tym większość pasażerów już się pogodziła. Zbulwersowani są natomiast ci, którzy przy okazji podwyżki cen biletów stracili uprawnienia do bezpłatnych przejazdów. W tym gronie są m.in. osoby, które ukończyły 70 lat. Będą one teraz mogły korzystać tylko z 50-procentowej ulgi.
- Jestem zbulwersowana – mówi Wanda Trzaska. - Z dnia na dzień pozbawiono starszych ludzi przywileju, który przysługiwał im od wielu lat. Pani Wanda powołuje się przy tym na przykład Inowrocławia, gdzie ma rodzinę. Tam zwolnione z biletów są wszystkie osoby, które ukończyły 65. rok życia.
Rozczarowania nie kryje też Alina Sawicz, która często korzysta z komunikacji miejskiej udając się na rynek i cmentarz. Z kolei Stanisław Szymanowski, emerytowany nauczyciel i dyrektor ZS nr 1 decyzję władz miasta uważa za skandal: - Władza podwyższa sobie pobory, a ludziom starym, żyjącym często poniżej minimum socjalnego odbiera nawet drobne przywileje.
CHODZĄ TERAZ PIECHOTĄ
Najbardziej dotkliwie zmiany odczują honorowi dawcy krwi II stopnia, uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej i opiekunki domowe. Im nie będzie przysługiwać nawet 50-procentowa ulga.
- Czujemy się pokrzywdzone, tym bardziej, że z bezpłatnych przejazdów korzystałyśmy od wielu lat – mówi jedna z opiekunek domowych prosząca o zachowanie anonimowości. W ciągu dnia ona i ponad 20 jej koleżanek odwiedzają chorych mieszkających w oddalonych od siebie rejonach miasta. O dziwo, przywilej zachowano pracownikom socjalnym chodzącym na wywiady, których praca nie jest tak absorbująca jak w przypadku opiekunek domowych. - Chodzę teraz jak większość koleżanek piechotą, bo na zakup kilku biletów w ciągu dnia po prostu mnie nie stać – dodaje nasza rozmówczyni.
Jako nierozsądną ocenia decyzję władz Szczytna Ryszard Gidziński, prezes Zarządu Rejonowego PCK. Prawo do ulgowych przejazdów utracili ci, którzy oddali od 12 do 18 litrów krwi. W mieście jest ich ok. 100.
- Oni bezinteresownie poświęcają się dla innych. Bezpłatne bilety były dla nich skromnym rewanżem ze strony miasta. Czy aż tak bardzo teraz się ono wzbogaci? - zastanawia się prezes Gidziński.
Nie będą już mogli korzystać z bezpłatnych przejazdów także uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej. Przywilej taki mieli od 18 lat.
- Jest nam bardzo przykro, zwłaszcza, że dowiedzieliśmy się o tym z prasy - mówi kierownik Marianna Kask. Obecnie w zajęciach WTZ uczestniczy 25 osób.
WSZYSCY RADNI ZA
Decyzję o podwyżce cen biletów i ograniczeniu ulg radni podjęli jednogłośnie. W tym gronie znaleźli się przedstawiciele opcji, które do tej pory zawsze wstawiały się za ludźmi starszymi czy niepełnosprawnymi.
- Mogło tu się wkraść jakieś przeoczenie z naszej strony - mówi znana z lewicowych poglądów Zofia Żarnoch. Stało się tak być może dlatego, jak zaznacza, że „sprawa nie została dogłębnie zbadana”. W końcu przyznaje, że chodziło głównie o to, żeby ratować finanse komunikacji miejskiej. - Biedą trzeba się podzielić – tłumaczy Zofia Żarnoch.
Jedyny radny SLD w radzie miejskiej Jerzy Kosakowski przywołuje te same orgumenty.
- Mamy dziurę w budżecie i trzeba ją jakoś załatać – uzasadnia swoje stanowisko, przyznając, że nie pamięta ile miasto na tym zaoszczędzi.
- To może i radni powinni się podzielić z miastem biedą i zmniejszyć swoje diety? – podpowiadamy.
- Jestem za – odpowiada radny, niezbyt jednak przekonująco.
Radni opozycji, którzy często mają inne zdanie od koalicjantów, tym razem głosowali identycznie.
- A co by to dało gdybyśmy byli przeciw? Wszystko i tak jest ustalone z góry – tłumaczy radna Rybińska. – Doszliśmy do wniosku, że i tak to nie przejdzie – wtóruje jej radna Czerw.
NIECH ZKM SIĘ TŁUMACZY
Według przewodniczącej rady Beaty Boczar za wprowadzone zmiany odpowiada ZKM: - Myśmy tylko się przychylili do wniosku prezesa spółki. Miasto ją dotuje, a przecież sama powinna się utrzymywać.
Podobnie uważa burmistrz Danuta Górska.
- Trzeba rozmawiać z prezesem spółki - radzi. Dodaje, że co roku miasto dokłada do jej działalności 0,5 mln zł. - Gdyby nie wprowadzono ograniczeń, kwota byłaby dwukrotnie większa - dodaje.
- Ale dlaczego odbywa się to kosztem ludzi starszych i niepełnosprawnych? – próbujemy dociekać.
- Trzeba pieniądze skądś wziąć. Moglibyśmy podnieść podatki, ale co na to powiedzieliby mieszkańcy miasta – odpowiada burmistrz.
TO NIE NASZ POMYSŁ
Prezes ZKM Jan Lis zaprzecza, by to od niego wyszła inicjatywa ograniczenia przywilejów za korzystanie z miejskiej komunikacji.
- Zmiany w grupach osób uprawnionych do ulgowych przejazdów robiło miasto. To był wniosek burmistrz, nie mój. Ona przedstawiła go radnym, a ci zaakceptowali – mówi Jan Lis.
Od niego dowiadujemy się, że z tytułu stosowanych ulg do kasy ZKM wpływa rocznie około 400 tys. zł mniej. Tę kwotę pokrywa budżet miasta.
Szef miejskiej komunikacji przyznaje, że już docierają do niego skargi.
- Ludzie dzwonią do mnie, tak jak to bym ja podjął decyzję. A to przecież miasto postanowiło podzielić się z pasażerami połową kosztów.
Andrzej Olszewski/fot. M.J.Plitt