Jasia poznałem bardzo, bardzo dawno temu, bo gdzieś tak około roku 1965. Wówczas jeszcze nie mianował się profesorem mniemanologii stosowanej, ale był już popularnym aktorem i autorem Warszawskiego Teatru Satyryków STS.
Na ulicy Krakowskie Przedmieście, u zbiegu z Bednarską, w szesnastowiecznym, zabytkowym budynku mieści się akademik „Dziekanka”, gdzie mieszkają studenci uczelni artystycznych. Tamże bywało się na wieczorkach w miejscowym klubie.
Pewnego dnia, a raczej nocy, wyszliśmy z zamykanego już akademickiego klubu z młodziutką studentką Szkoły Teatralnej - Ewą Dałkowską. Nie chciało nam się rozchodzić, a że wszystkie dostępne dla naszych kieszeni lokale zamknięto, siedliśmy z kilkoma butelkami piwa na skwerku, vis-a-vis Dziekanki. Jest to ten skwer, na którym stoi pomnik Mickiewicza. Oprócz nas, o drugiej w nocy, była tam jeszcze jedna osoba. Jakiś „okularnik” przycupnął na ławeczce blisko miejskiej latarni i coś pisał. Wydawał się znajomy, ale nie mogliśmy go sobie skojarzyć. W końcu to on pierwszy odezwał się i po krótkiej rozmowie zaprosił nas do swojego mieszkania. Mieszkał obok i miał w domu piwo, więc nie robiliśmy zbędnych ceregieli. Był to właśnie Jan Tadeusz. Pisał zabawny tekst - niby reklamowy - dla radia, a miał zwyczaj pisania na ławce w parku. Nie bacząc na porę dnia i nocy. Właśnie tego wieczora tworzył żartobliwą reklamę proszku IXI, do której rozbudował sienkiewiczowskie „ojciec prać?” Tak więc jestem świadkiem, że to on pierwszy wpadł na ów pomysł, jakże często później powielany.
W roku 2004 Janek wydał wspominkową książkę „Zezem”. W jednym z rozdziałów wymienia zabawne dziwactwa znanych z historii ludzi pióra, dotyczące właśnie przyzwyczajeń twórczych.
I tak Bolesław Prus - apologeta pozytywizmu i pracy organicznej - jako zwolennik postępu nabył jedną z pierwszych maszyn do pisania. Była to konstrukcja wielkości dużej szafy pancernej, a pisało się przy niej na stojąco. Łomot był przy tym taki, że cała kamienica wiedziała, że pan Prus tworzy.
Henryk Sienkiewicz najbardziej lubił pisywać podczas podróży, czyli w hotelach. Gdy pisał Trylogię (jako powieść w odcinkach), do redakcji czasopisma w Warszawie nadchodziły rozpaczliwe telegramy takiej mniej więcej treści: Gdzie Kmicic ostatnio stop czy kolubryna już wyleciała stop Sienkiewicz. Bo też często zwykł był zapominać na czym to ostatnio „stanął”.
Ernest Hemingway pisywał na stojąco. Miał specjalnie skonstruowany stelaż, który mu to umożliwiał.
Witold Gombrowicz swoje „Dzienniki” pisywał wiecznym piórem, najczęściej podczas pracy. Pracował w banku. W domu przepisywał je na maszynie, robiąc jeszcze poprawki.
Na zakończenie dodajmy - za profesorem J.T. Stanisławskim, że Władysław Gomułka zwykł był pisywać swoje dzieła na odwrocie już zużytych maszynopisów ołówkiem, a słowa zbędne i omyłkowe - wymazywać pracowicie gumką. A wszystko to przez oszczędność.
W kontekście powyższych informacji jakimże to dziwactwem jest pisywanie tekstów kabaretowych o drugiej w nocy, przy świetle latarni, na warszawskim skwerze?
A tak dla przypomnienia, to poza specyficznymi tekstami dla kabaretowych scenek i kabaretów, a także radia i telewizji, Janek napisał sporo wielkich przebojów.
Wystarczy, że wymienię „Cała sala śpiewa z nami”, „Orkiestry Dęte”, czy „Czterdzieści lat minęło”
Jan Tadeusz Stanisławski - profesor mniemanologii stosowanej - zmarł w roku 2007, w wieku siedemdziesięciu jeden lat.
Andrzej Symonowicz