Jezioro Borówko leży na Mazurach Południowych w powiecie szczycieńskim. Ma owalny kształt i jest typowym zbiornikiem leszczowym o powierzchni 9,9 ha i maksymalnej głębokości około 12 m.
Dno jeziora od strony południowej i wschodniej pokryte jest przeważnie piaskiem i niewielkimi kamieniami. Od strony północnej i zachodniej częściowo zamulone. W tej części jeziora uchodzą do zbiornika wąskie rowy odwadniające leśne bagniska. Ławica przybrzeżna jest szeroka i o niezbyt stromym stoku. Roślinność wodna bardzo dobrze rozwinięta na całym akwenie, przy brzegach ciągnie się szeroki pas oczeretów, natomiast wzdłuż ławicy przybrzeżnej i w miejscach wypłyceń dno porastają rozległe łąki podwodnej roślinności miękkiej.
Niezwykle widowiskowe są całe połacie powierzchni jeziora porośnięte pięknie kwitnącymi kwiatami grzebienia białego. W okresie lata, mimo bujnej roślinności występującej w zbiorniku, bardzo rzadko obserwuje się zakwity fitoplanktonu. Woda jest chłodna i dość przejrzysta o lekko brunatnym zabarwieniu.
Jezioro Borówko ma dość ciekawy rybostan. W zbiorniku bytują następujące gatunki ryb: leszcz, lin, karaś, płoć, krąp, wzdręga, ukleja, szczupak, okoń, węgorz, miętus i inne drobne gatunki ryb. Mimo bogatego rybostanu presja rybacka i wędkarska na tym jeziorze jest znacznie mniejsza niż na innych akwenach tego regionu. Tajemnica tkwi w tym, że jezioro leży w głębokim lesie na odludziu i dojazd do jego brzegów jest bardzo utrudniony. Wprawdzie można tu wędkować z brzegu w spodniobutach (spinning) albo w nielicznych miejscach, gdzie jest jako taki dostęp do wody (kładek i pomostów nie ma), jednak najlepsze wyniki uzyskuje się łowiąc z łodzi. Środki pływające należy przywieźć ze sobą, bowiem nad wodą nie ma żadnych możliwości ich wypożyczenia.
Na początku czerwca ub.r. testowałem Borówko, wędkując w spodniobutach z brzegu. Spore okonie brały bardzo dobrze na małe kopyta i błystki obrotowe. Udało mi się złowić również kilka dużych szczypaków. To najlepszy dowód na to, że jeziora, na szczęście, nie dotknęła klęska przyduchy, która, niestety, miała miejsca w kilku małych, a zwłaszcza płytkich akwenach regionu.
Marian Paruzel