Andrzej Kijewski nie jest już kierownikiem Środowiskowego Domu Samopomocy w Piasutnie. W poniedziałek złożył na ręce dyrektor DPS-u prośbę o zwolnienie, uzasadniając ją względami osobistymi i zdrowotnymi.
Ta informacja zainteresuje z pewnością tych, którzy z uwagą śledzą opisywane przez nas wydarzenia w ŚDS w Piasutnie.
- Na pewno przychylę się do prośby kierownika – informuje nas dyrektor DPS-u Jolanta Dunaj. - Z dużym prawdopodobieństwem zwolnię go też z obowiązku wykonywania pracy w okresie wypowiedzenia – dodaje. Nowego kierownika będzie chciała wyłonić w drodze konkursu. Do tego czasu oddeleguje do pełnienia obowiązków któregoś z podległych jej pracowników. Kierownik Kijewski złożył rezygnację w poniedziałkowe popołudnie 22 sierpnia. Wcześniej, rano, podczas jego odprawy z pracownikami jedna z zatrudnionych tam terapeutek zemdlała. Zdaniem pracowników, z którymi rozmawialiśmy, był to efekt nerwowej atmosfery wywołanej tego dnia przez Kijewskiego. To samo potwierdził nam mąż chorej, która została odwieziona karetką do szpitala, i z którą rozmawiał gdy już odzyskała przytomność. Nie wiadomo czy to zdarzenie bezpośrednio skłoniło Kijewskiego do złożenia rezygnacji. Nietrudno się jednak domyślić, że jest ona związana z ujawnionymi przez nas sytuacjami mającymi miejsce w kierowanej przez niego placówce.
Przypomnijmy, że najpierw dziewięcioro spośród piętnaściorga zatrudnionych w ŚDS w Piasutnie pracowników zarzuciło swojemu kierownikowi stosowanie mobbingu i wykorzystywanie ich do celów prywatnych. W czasie pracy mieli przygotowywać dla niego przetwory na zimę: ogórki, grzyby, soki, dżemy, jabłka, a z okazji prywatnych uroczystości domowych przyrządzać mięsa, sałatki, piec ciasta. W czasie kampanii wyborczej z kolei drukowali na zakładowym sprzęcie ulotki, które następnie rozsyłali do wyborców. Dwa tygodnie temu opublikowaliśmy wypowiedzi podopiecznych ośrodka. Te osoby, ciężko doświadczone przez los, zamiast tam odpoczywać i zapominać o zdrowotnych problemach były często odsyłane do ciężkich prac, co skutkowało nawet pogorszeniem stanu ich zdrowia.
Sprawą zainteresowała się prokuratura i inspekcja pracy. Ta ostatnia, na podstawie rozmów z pracownikami, sporządziła już protokół i przekazała go w miniony piątek dyrektor Dunaj. Dyrektor nie chciała jednak zdradzić nam szczegółów, do czasu aż do treści protokołu nie ustosunkuje się kierownik Kijewski, a inspektor pracy nie sporządzi stosownych wniosków. Ma na to dwa tygodnie.
Chcieliśmy poznać stanowisko w tej sprawie Andrzeja Kijewskiego, ale nie odbierał naszych telefonów.
(o)