Teraz, gdy cała przyroda rozkwita kaskadą barw, warto wybrać się do lasu, by z bliska przyjrzeć się tej wiosennej rewolucji. Polecam wycieczkę leśną drogą, która swój początek bierze nieopodal Czerwonego Mostka.

Klacz Łezka

Żółty szlak

Z szosy ostrołęckiej skręcamy w prawo. Jadąc szlakiem oznaczonym biało-żółtymi znakami docieramy do Rudki. Tam, kierując się na Czarkowy Grąd, nadal przemieszczamy się wspomnianym mazursko-kurpiowskim traktem. We wsi Czarkowy Grąd, tuż przy słupie z pajęczyną przewodów, na którym swoje gniazdo uwiły bociany i tuż przed zabudowaniami, skręcamy w lewo. Droga początkowo będzie wiodła przez pola i łški, ale po chwili las otoczy nas majestatem drzew. I na pewno nie przegapimy sosny Liry - drzewa pomnika przyrody.

Siłodajna sosna

Warto się zatrzymać przy tym liczącym ponad 200 lat kolosie. Okaz posiada bowiem niezwykłą moc, jego energia potrafi przeniknšć do każdego zagubionego i wątpiącego w swoje siły człowieka. Wystarczy dotknąć pnia, a natychmiast zostają wyzwolone nasze ukryte pragnienia, rozwiną się drzemiące w nas talenty, otrzymamy natchnienie. Sosnę upamiętniającą dzień narodzin upragnionej córki Liry, posadził dawno temu bogaty ziemianin. A że Lira była wyjątkowa, drzewo zostało ochrzczone jej imieniem. Napełnieni siłodajną energią płynącą wprost z sosny jedziemy dalej, by przy parkingu leśnym skręcić w lewo. Po chwili dotrzemy do Kniejówki - bazy Koła Łowieckiego "Knieja". Przy "Kniejówce" skręcamy w lewo i docieramy do gospodarstwa agroturystycznego w Wawrochach. Tu możemy zakotwiczyć i licząc na przychylność gospodarzy zajrzeć w różne kąty.

Narodziny Łezki

Swego czasu, zaglądając do stajni, poznaliśmy historię źrebicy Łezki, której matka nie przeżyła porodu. Powite zwierzątko jakby przeczuwając tragizm swojego położenia - zapłakało. Łzy ciekły z oczu nowo narodzonego stworzonka, a obecna przy tym dramacie gospodyni, Elżbieta Kobus - zapłakała razem z nim. Na szczęście źrebica, której nadano imię Łezka, bardzo szybko przyzwyczaiła się do nowej mamy. To gospodyni biegała do swojego niezwykłego dzieciątka z niemowlęcą butelką, a Łezka, jak przystało na kochające dziecko, nie odstępowała swojej "mamy" na krok. Często powstawały zabawne sytuacje. Bywało, że potrafiła wpakować się do samochodu, by razem z gospodarzami jechać do Szczytna.

Smutek klaczy

Tym razem soczysta zieleń trawy wywabiła ze stajni całe stado koni. Chodziły po pastwisku skubiąc smakowite źdźbła, wśród nich spacerowała Łezka. Kroczyła dumna, dostojna, z figlarnej źrebicy przemieniona w piękną klacz. Niczym modelka pozowała do zdjęć, ale gdy podeszła blisko i swoimi smutnymi oczami zajrzała w obiektyw aparatu, gospodyni, nie kryjąc żalu powiedziała: "właśnie straciła źrebię"... W takich chwilach człowiek milknie, maleje i uświadamia sobie, że choć piękny jest świat, to nieszczęście dotyka ludzi i zwierzęta.

Boćki

Na szczęście klekot bocianów przypomniał nam, że mieliśmy zajrzeć jeszcze w inne zakątki. Poszliśmy więc za kołującą parą aż pod jej gniazdo. Tam zaczęła się kolejna sesja zdjęciowa, bo zarówno konie, jak i bociany są wpisane w krajobraz tego miłego i gościnnego miejsca. Nie brakuje tam żurawi, jeleni, ale, niestety, one nie chciały pozować do fotek - objawiały swoją obecność w bezpiecznej odległości.

Po pełnej wrażeń wyprawie wracamy lipowiecką szosą do Szczytna.

Grażyna Saj-Klocek

2005.06.08