Komisja rewizyjna zdecydowała, że skarga rodziców Ksymeny Brzózy na działalność burmistrz Danuty Górskiej jest niezasadna. - Wynik głosowania to klęska radnych – komentuje mama dziewczynki. Teraz na temat wydanej przez komisję opinii wypowie się cała rada miejska podczas najbliższej sesji.
OBRADY Z EMOCJAMI
Przypomnijmy, że skarga złożona przez Katarzynę i Marka Brzózy dotyczyła niezapewnienia ich niepełnosprawnej córce, Ksymenie, odpowiednich warunków do nauki w Gimnazjum nr 2. Dziewczynce wraz z początkiem roku szkolnego nie przydzielono nauczyciela wspomagającego, mimo że jej matka wnioskowała o to do Urzędu Miejskiego jeszcze w czerwcu, nie otrzymując na swoje pismo żadnej odpowiedzi. Zamiast tego, na pół etatu zatrudniono tylko opiekunkę, która, zdaniem rodziców, nie posiadała odpowiednich kwalifikacji. Dopiero po interwencji mediów oraz kuratorium dziewczynka podjęła naukę w Gimnazjum nr 1 i otrzymała pomoc nauczyciela wspomagającego.
Obradom komisji rewizyjnej od samego początku towarzyszyły duże emocje. Rodzice Ksymeny chcieli uczestniczyć w składaniu wyjaśnień drugiej strony. Początkowo przewodnicząca Zofia Żarnoch nie wyrażała na to zgody, argumentując, że wprowadzi to niepotrzebny bałagan, a poza tym podobne rozwiązania dotąd nie były praktykowane. W końcu pozwoliła jednak rodzicom przysłuchiwać się wyjaśnieniom urzędu i dyrekcji Gimnazjum nr 2, ale bez prawa zadawania pytań.
KPA GO NIE DOTYCZY
Wśród składających wyjaśnienia przed komisją, oprócz rodziców, byli naczelnik Dobroński oraz dyrektorki Gimnazjum nr 1 i 2 oraz SP nr 3. Zabrakło natomiast burmistrz Danuty Górskiej. Odpowiadając na stawiane zarzuty, Robert Dobroński powoływał się przede wszystkim na pismo z kuratorium przesłane do urzędu. Wynika z niego, że najlepszą szkołą dla dziewczynki jest gimnazjum integracyjne i tylko do takiej placówki organ prowadzący, jakim jest miasto, miał prawo zatrudnić nauczyciela wspomagającego. Naczelnik kilkakrotnie akcentował również, że urząd zrobił dla Ksymeny więcej niż powinien. Na dowód tego przypomniał, że matka dziewczynki mogła w urzędzie pracy wybrać nauczycielkę wspomagającą najbardziej odpowiednią dla jej dziecka. Tłumaczył też, dlaczego nie odpowiedział na wniosek Katarzyny Brzózy z czerwca.
- To pismo nie jest rozpatrywane w trybie KPA – mówił urzędnik.
WERDYKT NIE BYŁ ZASKOCZENIEM
Opinię w sprawie skargi komisja rewizyjna wydała 1 grudnia. Czterech spośród pięciu członków uznało, że jest ona niezasadna (Zofia Żarnoch, Arkadiusz Myślak, Robert Siudak, Kazimierz Fudali). Przeciwnego zdania była tylko radna Ewa Czerw. Uzasadniając swoje stanowisko, wskazała szereg wątpliwości dotyczących zarówno poczynań naczelnika oświaty, jak i dyrekcji Gimnazjum nr 2. Zdaniem radnej Czerw, Robert Dobroński, nie odpowiadając na pismo rodziców Ksymeny, naruszył przepisy Kodeksu Postępowania Administracyjnego, który jasno precyzuje termin rozpatrywania tego typu spraw. Z kolei dyrektorce Gimnazjum nr 2 zarzuciła to, że nie zażądała ona orzeczenia z poradni psychologiczno-pedagogicznej, w którym wśród wskazań dotyczących kształcenia Ksymeny wymieniono potrzebę nauczyciela wspomagającego. Na koniec członkowie komisji złożyli jednak wniosek, by do końca nauki dziewczynki w Gimnazjum nr 1 pracowała z nią ta sama nauczycielka wspomagająca. Teraz, po zapoznaniu się z opinią komisji, na temat skargi wypowie się cała rada miejska. Najprawdopodobniej nastąpi to na najbliższej sesji 18 grudnia.
- Ten werdykt nie był dla mnie zaskoczeniem, podobnie jak dla wielu osób, z którymi na ten temat rozmawiałam. To klęska radnych – komentuje Katarzyna Brzózy. Cieszy ją jednak wniosek dotyczący dalszego zatrudnienia nauczycielki wspomagającej.
Według radnych koalicji, cała sprawa ma podtekst polityczny i jest inspirowana przez opozycję. Dziwi ich, że rodzice, mimo że osiągnęli swój cel, nadal skarżą się na burmistrz.
Katarzyna Brzózy przyznaje, że zwracała się z prośbą o pomoc do radnego opozycji Jerzego Topolskiego, ale uczyniła to już po złożeniu skargi na burmistrz i dlatego, że on sam jest lekarzem. Zapewnia też, że w tej sprawie polityka nie wchodzi w grę.
Ewa Kułakowska/fot. E. Kułakowska