W Pasymiu powstaną jednak dwa domy komunalne. Burmistrz Mius przekonał radnych, aby zgodzili się przeznaczyć z budżetu 20 tys. zł na wykonanie dokumentacji technicznej. Nie wszystkim ten pomysł się jednak podoba.
Pomysł budowy dwóch domów komunalnych, który lansuje burmistrz Bernard Mius, ponownie trafił na obrady pasymskiego samorządu. Na poprzedniej sesji, w kwietniu, radni nie zgodzili się wydać z kasy miejskiej 20 tys. zł na wykonanie dokumentacji technicznej, o co wnioskował burmistrz. Teraz zmienili zdanie.
- Nie ma ważniejszej sprawy, inne inwestycje mogą poczekać. Burmistrz musi mieć manewr, żeby ulżyć ludziom oczekującym na mieszkania lub ich zamianę – uzasadnia wiceprzewodniczący rady Mieczysław Żyra.
Dwa nowe bloki sześciorodzinne mają powstać przy ul. Kościuszki.
Przeciwko ich budowie wypowiada się otwarcie już tylko radna Marianna Tańska. Według niej w sytuacji, gdy coraz więcej osób nie płaci czynszu nie ma to najmniejszego sensu.
- Przybędzie nam tylko nowych dłużników – argumentuje radna. Lepszym rozwiązaniem, przekonuje, byłaby budowa lokali o niższym standardzie – socjalnych. Na takie inwestycje można się ubiegać się o 50% dofinansowanie z budżetu państwa. Podobnie uważają inni mieszkańcy Pasymia, którzy zabiegają za jej pośrednictwem o spotkanie z burmistrzem.
- Ludzie są zdenerwowani i zbulwersowani – tłumaczy radna. Burmistrz nieufnie podchodzi do tej inicjatywy, doszukując się w niej elementów kampanii przed przyszłorocznymi wyborami do samorządu.
Marianna Tańska zaprzecza jednak, aby była zainteresowana konkurowaniem z Miusem o fotel burmistrza, choć, jak przyznaje, takie pogłoski docierają do niej z różnych stron. Jego inicjatywę określa jako czysty populizm.
Z kolei Mius zapewnia, że nie obawia się ani Tańskiej, ani Kobylińskiej, poprzedniej burmistrz.
- Czuję wsparcie społeczeństwa, co daje mi moc i siłę – mówi pewny o wynik przyszłorocznych wyborów Mius.
Zapewnia, że temat budowy mieszkań komunalnych będzie drążył do skutku. Są one lepszym rozwiązaniem niż socjalne, bo skorzysta z tego więcej rodzin. Brany jest bowiem pod uwagę wariant przeprowadzki do nowych domów ludzi chcących podwyższyć sobie standard, zajmujących obecnie lokale komunalne. W ich miejsce mogłyby się wprowadzić osoby oczekujące na mieszkania lub zamianę, o niezbyt zasobnym portfelu. Dzięki temu z całej operacji skorzystałoby nie 12 a 24 rodziny. Wiadomo, że w tym gronie znajdzie się Małgorzata Piotrowska i jej niepełnosprawny syn czy lokatorka zajmująca obecnie budynek dawnego kina, który w całości ma być zaadaptowany na cele kulturalne.
(o)