Reklama

BANER WSPÓLNY 110325

Jeszcze kilka miesięcy temu nikt chyba się nie spodziewał, że Krzysztof Otulakowski zakończy swoje wójtowanie już po pierwszej kadencji. Mieszkańcy pokazali mu jednak czerwoną kartkę.

Koniec po jednej kadencji

W drugiej turze dotychczasowy włodarz zmierzył się ze Sławomirem Ambroziakiem, który dwa tygodnie wcześniej uzyskał niespełna 100 głosów więcej. W minioną niedzielę przewaga kontrkandydata dotychczasowego wójta była już większa. Otrzymał on o 311 głosów więcej niż Otulakowski, zwyciężając w trzech z czterech okręgów wyborczych. - Aż takiej przewagi się nie spodziewałem – komentował „na gorąco” swój wynik Sławomir Ambroziak. - Podchodzę do tego z pokorą, bo to oznacza dla mnie dużą odpowiedzialność – podkreśla wójt – elekt. Co, jego zdaniem, zdecydowało o końcowym sukcesie? - Prowadziliśmy kampanię najbardziej profesjonalnie, choć nie obyło się bez drobnych wpadek – podsumowuje Ambroziak. - Zdecydowało to, że mieszkańcy mają do mnie zaufanie – dodaje. Nie chce się wypowiadać na temat przyczyn przegranej konkurenta. - Nie mnie to analizować – słyszymy. Sławomir Ambroziak zapowiada, że nie przewiduje zmian kadrowych w podległym mu urzędzie. Wśród najpilniejszych czekających go wyzwań wymienia dokończenie procedur związanych z budową kanalizacji w Małszewie, Waplewie, Burdągu oraz Nowym Dworze, a także przeprowadzenie przetargu na odbiór odpadów. Po pierwszej turze sztab konkurenta zarzucał mu składanie miłych dla uszu ludzi obietnic. Czy teraz będzie je wypełniał? - Nie można powiedzieć, że tylko składałem obietnice. Realnie przedstawiałem sytuację finansową gminy – mówi Ambroziak.

Krzysztof Otulakowski nie analizuje na razie przyczyn swojej porażki.

- Wolę mieć satysfakcję z tego, co zostało zrobione w czasie moich rządów – mówi. Może, tak jak w przypadku innych włodarzy, którzy musieli rozstać się ze stanowiskami, zdecydowało podejście do ludzi i jego cechy osobowościowe?

- Bardzo możliwe. Jednak jak się jest wójtem, to nie ma czasu na popijanie kawki i poklepywanie się po plecach. Może ludzie tego oczekują, ale tak się nie da – przekonuje Otulakowski. Nie zdradza też planów zawodowych na najbliższy czas i tego, czy będzie w przyszłości próbował jeszcze sił w samorządzie. - Mam dwóch synów do wychowania. Jest więc co robić – ucina dyskusję na ten temat. Czego życzy następcy? - Wytrwałości i skuteczności, aby można było przyjemnie żyć w naszej gminie – odpowiada.

Ewa Kułakowska