Władze miasta we współpracy z pastorem parafii ewangelicko-augsburskiej chcą zbadać, czy istnieje przejście podziemne łączące kościół ewangelicki z dawnym zamkiem. Przed nimi jednak trudne zadanie. W całej sprawie na razie więcej jest niewiadomych niż konkretów, brak bowiem jakiejkolwiek dokumentacji dotyczącej zagadkowego korytarza.
ZAGADKA Z PRZESZŁOŚCI
Pogłoski o tym, że pod dzisiejszymi ulicami Warszawską i Odrodzenia istnieje tajne przejście łączące kościół ewangelicki z dawnym zamkiem krzyżackim słychać od lat. Sceptycy uważali je za niepotwierdzone nigdy plotki i wytwór bujnej wyobraźni miejscowych poszukiwaczy przygód, byli jednak i tacy, którym ponoć udało się nawet spenetrować część podziemnego korytarza. Wiele wskazuje na to, że teraz przyszedł czas na wyjaśnienie zagadki. Na jej rozwiązaniu zależy szczególnie pastorowi szczycieńskiej parafii ewangelicko-augsburskiej, księdzu doktorowi Alfredowi Tschirschnitzowi oraz władzom miasta. Ich przedstawiciele mają nadzieję, że podziemne przejście stanie atrakcją turystyczną Szczytna, przyciągającą rzesze żądnych przygód miłośników historii. Pierwszym krokiem w kierunku zbadania tajemnicy z przeszłości było spotkanie, które odbyło się u pastora we wtorek 6 listopada. Oprócz gospodarza, księdza Tschirschnitza wzięli w nim udział radni, wiceburmistrz Krzysztof Kaczmarczyk, sekretarz miasta Lucjan Wołos oraz Rafał Wilczek z referatu ds. promocji i projektów europejskich. Obejrzeli oni wejście do podziemia znajdujące się tuż za ołtarzem. Ewentualna wyprawa do wnętrza nie wchodziła jednak w rachubę - wejście jest bowiem od lat zamurowane.
CZY GRA JEST WARTA ŚWIECZKI
Uczestnicy spotkania zastanawiali się, w jaki sposób zbadać zagadkowy korytarz. Zadanie to nie będzie łatwe. Okazuje się, że do naszych czasów nie zachowała się żadna dokumentacja na ten temat. Jak tłumaczył pastor Tschirschnitz, jeśli w ogóle istniała, została zniszczona w 1945 roku wraz z głównym budynkiem plebanii stojącym niegdyś na miejscu dzisiejszego PKO. Dokumentów dotyczących przejścia nie ma także w Muzeum Mazurskim. Rafał Wilczek zasugerował, że w tej sytuacji konieczne będzie wystąpienie do archiwów niemieckich. Niektórzy radni przekonywali, że otwarcie przejścia to szansa na uatrakcyjnienie miejskiej oferty turystycznej.
- Nawet jeśli tylko jego część nadaje się do udostępnienia zwiedzającym, byłby to prawdziwy hit - nie krył swojego entuzjazmu Paweł Krassowski.
Z kolei pastor Tschirschnitz podkreślał, że jakiekolwiek badania nie mogą być prowadzone na własną rękę. Nie wiadomo bowiem, czy tunel nie został np. zaminowany, albo na pewnych odcinkach całkowicie zasypany.
- Najpierw należy zrobić sondaż archeologiczny, żeby się przekonać, czy gra jest warta świeczki - studził nieco badawcze zapędy radnych ksiądz, przyznając jednak, że i jego nęci perspektywa rozwikłania historycznej zagadki.
Ostrożnie o całym przedsięwzięciu wypowiadał się także wiceburmistrz Krzysztof Kaczmarczyk.
- Trzeba się dowiedzieć, kto prowadzi tego typu badania i za ile - mówił podczas spotkania.
TAJEMNICZE KRYPTY
Przy okazji pastor zdradził, że wybudowany w 1719 roku kościół ewangelicki kryje jeszcze więcej tajemnic. Kilka lat temu podczas remontu świątyni otwarto krypty z grobami. Trumny były porozbijane, a większość kości porozrzucana. Według pastora ostatni pochówek w krypcie odbył się w 1818 roku, o czym świadczyć ma znaleziona tablica nagrobna. Mimo że ksiądz dwa razy informował o odkryciu konserwatora zabytków, żaden z jego przedstawicieli nie pojawił się w Szczytnie. W końcu Alfred Tschirschnitz zdecydował o zamurowaniu krypty. Wciąż niezbadany jest także grób znajdujący się pod kościelną posadzką. Kryje on najprawdopodobniej szczątki zmarłej w 1773 roku 42-letniej kobiety. Nie wiadomo, kim była i czym się zasłużyła, że pochowano ją w tak znaczącym miejscu. Mają to wyjaśnić badania przeprowadzone przez wojewódzkiego konserwatora zabytków. W mrokach historii toną również dzieje przykościelnego cmentarza zamkniętego w 1832 roku. Kilka lat temu, gdy prowadzono w jego sąsiedztwie prace związane z doprowadzeniem nowego ujęcia wody, natrafiono na szczątki pochowanych tu ludzi.
- Było tego z pięć worków. Niektóre kości nosiły ślady niegaszonego wapna, co może świadczyć o tym, że chowano tu również ofiary nawiedzających Szczytno epidemii dżumy - mówi pastor.
Ewa Kułakowska/Fot. E.Kułakowska