Zimą rowery "Kręciołów" stoją w piwnicach wśród kapusty i ziemniaków. Cóż zatem robią rowerzyści? Otóż śmigają na nartach po okolicznych lasach. Chętnie uczestniczą też w narciarskich zawodach organizowanych w innych miastach. Ostatnio pozazdrościli Jakuszycom "Biegu Piastów", a Gołdapi "Biegu Jaćwingów" i postanowili u siebie na Mazurach zorganizować namiastkę analogicznych zmagań. Pierwszy "Bieg Mazurów" po Złote Narty doczekał się inauguracji w Wawrochach

.

Kręcioły na nartach

W ostatnią niedzielę lutego do gospodarstwa agroturystycznego Elżbiety i Zdzisława Kobusów zjechali pasjonaci narciarstwa śladowego. Tam przyodziani w specjalne startowe plastrony stanęli na przemienionej w narciarskie trasy łące. Tuż przed startem zawodnicy unieśli do góry kije i uderzając w nie pozdrowili lasy, pola i całą przyrodę. Wspólnie z kibicami odśpiewali refren piosenki o Mazurach, sławiąc naszą krainę takimi słowami: "Hej, Mazury, jak wy cudne..."

Piękna, słoneczna pogoda uatrakcyjniała zmagania, jednak zmuszające do mrużenia oczu słońce oraz brak fotokomórki nie pozwoliły na wychwycenie zwycięzcy. Zawodnicy tak szybko wbiegali na metę, którą stanowił przytwierdzony do nart okolicznościowy transparent, że jury postanowiło wszystkich uczestników I Biegu Mazurów okrzyknąć zwycięzcami, dekorując ich pamiątkowymi medalami. Natomiast Złote Narty, przeznaczone dla triumfatora zawodów, przy ogromnym aplauzie wszystkich zgromadzonych, wręczono gospodarzom imprezy - państwu Kobusom. Pani Elżbieta, zachwycona prezentem, natychmiast przypięła narty do butów i ruszyła, zbierając gromkie oklaski, na pierwszą w swoim życiu narciarską wyprawę. Jazda na nartach tak przypadła do gustu gospodyni, że powiedziała, iż nie będzie doić krów, tylko śmigać po polach. Obserwatorzy, zachęceni wspaniałymi poczynaniami Elżbiety, poszli za jej dobrym przykładem. Nastąpiła wymiana, teraz zawodnicy śledzili wyczyny, tych którzy po raz pierwszy mieli okazję stanąć na narciarskim torze.

Gdy wreszcie odstawiono narty, gospodarz zaprosił na saneczki i długi kulig ruszył w las na kolejne spotkanie z piękną zimą. Zabawę zakończyło wspólne biesiadowanie przy ognisku. Uczestnicy Pierwszego "Biegu Mazurów" jednomyślnie stwierdzili, że narciarstwo biegowe to jeden z najpiękniejszych sportów zimowych. Doskonale rozwijający kondycję i tężyznę fizyczną, wspaniale wpływający na samopoczucie i jasność umysłu. A nasze malownicze Mazury mają odpowiednie warunki do uprawiania tej dyscypliny. Na nartach można biegać niemal wszędzie, tylko trzeba wyznaczyć trasy i latem odpowiednio je oczyścić, zaangażować ludzi i wreszcie pozyskać sponsorów. Taki bieg zapraszający zawodników z różnych miejscowości do zmagań, byłby wspaniałą promocją naszego regionu. Już snuto plany, by biec z Wawroch leśnymi drogami do Lipowca, a tam Jednostka Wojskowa częstuje uczestników grochówką. Aby zorganizować imprezę na większą skalę i nadać jej wyższą rangę, potrzeba zaangażowania instytucji zajmujących się sportem. My, amatorzy, jedynie się pobawiliśmy.

Do przygotowania Pierwszego "Biegu Mazurów" włączyły się osoby prywatne. Plastrony startowe uszyła Dorota Gruszka, Złote Narty podarowała Halina Biziuk, która właśnie wróciła z zawodów biathlonowych na Białorusi. Gościnności użyczyli i do zabawy się włączyli gospodarze państwo Kobus. A impreza mogła odbyć się dzięki temu, że wiele osób zdecydowało się porzucić wygodne fotele i udać w plener na spotkanie z przygodą.

Mają Jakuszyce swój Bieg Piastów na jakuszyckiej polanie, ma Gołdap swój Bieg Jaćwingów w lesie Kumiecie i my mieliśmy swój, pełen radości, "Bieg Mazurów" na... Zdziśkowej łące.

Nad całością imprezy czuwała niżej podpisana - samozwańczy Komandor Pierwszego Biegu Mazurów.

Grażyna Saj-Klocek

2005.03.09