Henryk Sienkiewicz, tworząc postacie rycerzy zakonnych, korzystał z krzyżackich kronik i opracowań pruskich historyków. Możemy w nich odnaleźć Krzyżaków, którzy stanowili pierwowzory bohaterów powieści. Pisarz czasem wykorzystywał tylko ich imiona, a czasem umieszczał jako autentyczne postacie historyczne.
Dwa miecze
Pisząc „Krzyżaków”, Sienkiewicz wykorzystywał między innymi dzieła Jana Długosza. To właśnie w oparciu o nie stworzył monumentalny opis bitwy pod Grunwaldem. I z nich właśnie zaczerpnął do swej powieści autentyczne postacie krzyżackich dostojników, którzy brali udział w bitwie. Są to Kuno von Lichtenstein, czy też występujący tylko w opisie bitwy Fryderyk von Wallenrode, Henryk von Schwelborn i wielu, wielu innych. Jako autentyczne postacie rycerze ci faktycznie brali udział w bitwie pod Grunwaldem i w większości zginęli. Jeden z ważniejszych bohaterów „Krzyżaków”, Kuno von Lichtenstein, od 3 lutego 1404 roku aż do swej śmierci pod Grunwaldem, pełnił jeden z najwyższych w krzyżackim państwie urzędów – urząd wielkiego komtura, wcześniej był między innymi komturem w Ragnecie. Fryderyk von Wallenrode po wyborze Ulryka von Jungingena na urząd wielkiego mistrza w 1407 roku objął po nim urząd wielkiego marszałka Zakonu. Zarówno Kuno von Lichtenstein jak i Fryderyk von Wallenrode byli jednymi z najważniejszych dowódców krzyżackich pod Grunwaldem i to pod ich komendą walczyły krzyżackie chorągwie. Wiernie oddaje to zarówno powieść Sienkiewicza, jak i film. Inną autentyczną postacią jest Henryk von Schwelborn, komtur tucholski. Od niego pochodziły legendarne „nagie miecze”, które wielki mistrz Ulryk von Jungingen wysłał królowi Władysławowi Jagielle. Długosz pisze o nim tak: „Jego wyniosłość i pycha doszły do takiego stopnia, że od chwili przybycia na obecną wyprawę dokądkolwiek szedł, kazał przed sobą nosić dwa obnażone miecze. A gdy niektórzy dobrzy i bojaźliwi mężowie napominali go, by się tak nie puszył, poprzysiągł sobie, że nie wcześniej schowa do pochwy wspomniane miecze, aż obydwa umoczy w krwi polskiej...”. Schwelborn uciekł z pola walki pod Grunwaldem. Został jednak dogoniony przez pogoń i ścięty w miejscowości Falknowo koło Susza.
Krzyżacka kronika
Postacie Krzyżaków ze Szczytna nie były postaciami autentycznymi, jednak Sienkiewicz zaczerpnął ich imiona od prawdziwych krzyżackich rycerzy. Poprzednio pisałem już o tym, że Zygfryd de Löwe nawiązuje najprawdopodobniej do postaci Sibolda Lowe, autentycznego krzyżackiego prokuratora Szczytna sprawującego ten urząd około 1380 roku. Ale gdzie szukać Danvelda, Rotgiera i Gotfryda? Sienkiewicz, przedstawiając w „Krzyżakach” Danvelda pisze: „Brat Hugo de Danveld, starosta z Ortelsburga, czyli ze Szczytna, którego krewny był w swoim czasie marszałkiem”. Poszukajmy zatem owego krewnego powieściowego „starosty” Danvelda. Od 4 października 1346 roku aż do śmierci 12 marca 1360 roku urząd wielkiego marszałka Zakonu pełnił Zygfryd von Dahnenfeld, wcześniejszy komtur ragnecki i bałgijski. I to tego krzyżackiego dostojnika jako krewnego Danvelda miał na myśli Sienkiewicz. Skąd czerpał o nim wiedzę? Z krzyżackiej kroniki napisanej przez „brata i rycerza” Wiganda z Marburga, opisującej dzieje Krzyżaków do 1394 roku. W XIX wieku została ona wydana przez pruskich historyków w ramach serii „Scriptores Rerum Prussicarum” oraz odrębnie przez Johannesa Voigta i Edwarda hrabiego Raczyńskiego w dwujęzycznym polsko – łacińskim wydaniu. W tej kronice znajdziemy też pierwowzory braci Rotgiera i Gotfryda, którym obaj bohaterowie „Krzyżaków” zawdzięczają swe imiona.
Rotgier i Gotfryd
W kronice Wiganda z Marburga bardzo często wymieniane są także postacie wysokich krzyżackich dostojników Rüdigera (czasami określanego w kronice wprost jako Rothgerus) von Elner i Gotfryda von Linden. Rüdiger (Rothgerus) von Elner najpierw w latach 1360 – 1369 był wójtem sambijskim, następnie w latach 1370 – 1374 wielkim marszałkiem a od 1374 roku do 1383 roku wielkim komturem Zakonu. Z kolei Gotfryd von Linden najpierw był komturem w Ragnecie a potem w Bałdze, po czym w 1374 roku objął po Rüdigerze von Elner stanowisko wielkiego marszałka i piastował je do 1379 roku. Podkreślić tutaj trzeba, że w powieści Sienkiewicza pojawia się też Ulryka de Elner, stanowiąca pierwszy obiekt westchnień Fulko de Lorche (Krzyżak o nazwisku Johannes de Lorche występuje w kronice Wiganda z Marburga jako wójt sambijski). Co takiego łączyło osoby Zygfryda von Dahnenfeld, Rüdigera (Rothgerusa) von Elner i Gotfryda von Linden, że Sienkiewicz postanowił odwzorować je w „Krzyżakach” jako Danvelda, Rotgiera i Gotfryda?
Winrych von Kniprode
Wszyscy trzej, von Dahnenfeld, von Elner i von Linden, należeli do grona najbardziej zaufanych współpracowników ówczesnego wielkiego mistrza Winrycha von Kniprode, uważanego za twórcę największej potęgi państwa zakonnego, który urząd wielkiego mistrza sprawował przez wiele lat, od 6 stycznia 1352 roku do 24 czerwca 1382 roku. Jak pisze znawca historii Zakonu Krzyżackiego Klaus Militzer „Winrych von Kniprode rządził bez liczącego się oporu i w ogóle bez większych problemów. Opierał się na krewnych i mieszkańcach Nadrenii, których wyniósł do wysokich godności. Poświadczony w dokumentach wielki komtur Wolfram von Bellersheim (1360 – 1374) był rodem z Wetterau i uchodził za „Nadreńczyka”. Jego następcą na urzędzie w latach 1374 – 1383 został Rutger von Elner z Dolnej Nadrenii pod Düsseldorfem. W latach 1370 – 1374 był wielkim marszałkiem. Z tej samej rodziny pochodził Dietrich von Elner, komtur Bałgi w latach 1374 – 1382, oraz Reinhard von Elner, wyższy kompan wielkiego mistrza w latach 1368 – 1374 i komtur Strasburga w latach 1374 – 1387”. Śmierć wielkiego mistrza Winrycha von Kniprode w dniu 24 czerwca 1382 roku zakończyła wielkie kariery jego zaufanych ludzi, w tym Rüdigera (Rothgerusa, Rutgera) von Elner.
Waleczni rycerze
Jednak Zygfryda von Dahnenfelda, Rüdigera von Elnera i Gotfryda von Linden łączy nie tylko to, że byli stronnikami wielkiego mistrza Winrycha von Kniprode. Wszyscy trzej wyróżniali się ogromną aktywnością w organizacji krzyżackich wypraw przeciwko Litwinom. Ich całe urzędowanie to praktycznie jedno nieprzerwane pasmo ciągłych walk z Litwinami. Co więcej, Rüdiger (Rothgerus) von Elner i Gotfryd von Linden wspólnie organizowali wiele wypraw i ściśle ze sobą współpracowali, niczym bracia Rotgier i Gotfryd z „Krzyżaków” Sienkiewicza. Wigand z Marburga nie szczędzi czytelnikom swej kroniki szczegółowych opisów walk prowadzonych przez tych trzech krzyżackich dostojników, losów dowodzonych przez nich wypraw i odnoszonych zwycięstw. Na kartach kroniki urastają oni niemal do rangi mitycznych krzyżackich herosów i legendarnych dowódców zawzięcie walczących z poganami. Można powiedzieć, że stanowili wzory najzagorzalszych i najbardziej oddanych sprawie Krzyżaków nawet dla im współczesnych, w tym dla krzyżackiego kronikarza, który starał się utrwalić ich postacie z pietyzmem równym opowieściom o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu. Spowodowało to, że nawet dwieście lat później Marcin Murinius w swej „Kronice mistrzów pruskich” pisał o tym jak o mitycznych walkach o Troję, choćby we fragmencie takim jak ten: „Weinrykus mistrz pruski mszcząc się szkód swoich z wojskiem wielkim Krzyżaków podlaską, litewską, żmodzką ziemie okrutnie ogniem i mieczem wojował. Litwa nędzna fortylem ich umyśliła pożyć, gdy mocą z nagła nie mogła. Spodcinali przeto drzewa na drodze i doły pokopali, a darnem i liściem przykryli, gdzie gdy Niemcy przyszli, łatwie w samołowkach jedni pobici, drudzy poimani, mało ich, pomiatawszy łupy, uszło. Mało na tym mieli książeta litewskie Olgierd i Kiejstut, ale tudzież (wet za wet oddając) do Prus z zapalczywą Litwą wtargnęli, powiaty insterborski i sałowski okrutnie zwojowali, a szkody swe łupów i więźniów obfitością sobie nadgradzali. Bolało to Weinryka mistrza i innę bracię, przetoż zebrawszy co najwięcej ludu, osobnie każdy z wojskiem swym na pustoszenie litewskiej ziemie ciągnął: Weinryk mistrz, marszałek jego Gotfryd z Lindy, kontorowie z Ragnety i z Balgi, brat Kune Hadenstein, z których każdy z wojski swymi nieprzyjacielską srogością wzajem Litwie oddawali, a z korzyściami wielkimi do Prus się wracali”. Czyż Henryk Sienkiewicz, znając opowieści o Zygfrydzie von Dahnenfeld, Rothgerusie von Elner i Gotfrydzie von Linden, mógłby szukać dla bohaterów swych „Krzyżaków” innych wzorców postaci niż te zaczerpnięte wprost z krzyżackiej „mitologii”?
Sławomir Ambroziak