W nr 11/03 "KM" na szpalty naszej gazety trafiła "stalowa strzelistość" - zagadkowy pomnik - niepomnik stojący u zbiegu ul. B. Chrobrego i Warszawskiej - fot. 1. Jego autorstwo przypisałem wtedy Eugeniuszowi Ozdze, twórcy innego pomnika usytuowanego przed ZS nr 2 i autorowi wystroju sali konferencyjnej w Urzędzie Miejskim. Tymczasem okazuje się, iż artysta ów z rzeczonym pomnikiem nie miał nic wspólnego.
Jak bowiem wyjaśnił "Kurkowi" Miłosz Horak, który przepracował w Urzędzie Miejskim ponad 20 lat, więc niejedno widział i niejedno wie z zaprzeszłych czasów, owa strzelistość ma całą swoją niebanalną historię, sięgającą 1975 r. Nie każdy zapewne dziś pamięta, że w 1975 r. wypadała okrągła rocznica XXX-lecia PRL (Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej). Z okazji tak ważkiego wydarzenia wszystkie polskie miasta musiały w jakiś sposób je upamiętnić. W Szczytnie szarpnięto się z tej okazji na budowę osiedla XXX-lecia, wymalowano elewacje (ale tylko frontowe) budynków stojących przy głównym szczycieńskim trakcie, tj. ciągu ul. Odrodzenia i ul. Polskiej, a także przy ul. Warszawskiej, ale mimo to, w oczach ówczesnego kierownictwa partyjnego było tego jakby zbyt mało. No i w odpowiedzi na oczekiwania wysokich czynników politycznych, na łonie ówczesnej Miejskiej Rady Narodowej powstał pomysł, aby rocznicę uświetnić dodatkowo, jak to określono, "elementem artystycznym", czyli stosownym pomnikiem.
Rada wybrała lokalizację, zaś realizację zadania powierzono właśnie panu Horakowi. Wobec czego udał się on do Olsztyna, do siedziby Związku Artystów Rzeźbiarzy, gdzie przedłożył stosowną propozycję. Na jego zamówienie powstały aż trzy projekty (nazwiska twórcy pomnika, niestety, dziś nikt już nie pamięta), z których radni wybrali ten, jaki widzimy obecnie.
Pisałem, iż pomnik ów to nie pomnik, bo nikogo czy niczego nie upamiętnia, co w świetle przytoczonych informacji okazuje się nieprawdą. Teraz już wiemy, że sławi on XXX rocznicę istnienia PRL. A owa metalowa strzelistość i to potrójna, to trzy stylizowane, gigantyczne rzymskie dziesiątki czyli X, X, i jeszcze jedno X, zwarte w jednym szeregu, jak polska społeczność wokół I Sekretarza. W trakcie finalizowania prac związanych ze stawianiem pomnika nie obeszło się, oczywiście, bez udziału kilku szczycieńskich firm, wszak trzeba było wybudować postument-fundament, potem zespawać poszczególne elementy w całość, a na koniec unieść je i postawić pionowo. Głęboko zaangażowanym w owe dzieło był m.in. Henryk Żuchowski, zastępca w tamtych czasach dyrektora ZRM.
* * *
W miejscu, gdzie kończy się ul. Krzywa (nazwa jest niezwykle adekwatna do stanu technicznego tak nawierzchni jezdni, jak i chodników), za przejazdem kolejowym natknąłem się na coś, co z początku wziąłem za rodzaj płyty nagrobkowej - fot. 2.
Ale jak to, grób w takim miejscu? Lektura napisów niewiele mi wyjaśniła, albowiem te są praktycznie całkowicie zatarte, czytelne są jedynie poszczególne słowa: "mieszkańcy", "gaz..." i "osiedle". Tyle można było jedynie wywnioskować, iż na pewno nie o mogiłę tu chodzi.
Rzecz stoi na skraju osiedla zwanego "Królewskim", powstałym podobnie, jak opisywany pomnik w latach siedemdziesiątych, więc zwróciłem się o pomoc w wyjaśnieniu zagadki do wspomnianego już Miłosza Horaka.
Co się okazuje? Ano w czasach, gdy budowano tu osiedle domków jednorodzinnych, nie było na tym terenie należytej infrastruktury. Gaz i wodę podciągnięto wówczas w czynie społecznym (kto pamięta dziś takie prace). Wybudowano też w czynie społecznym boisko sportowe, więc wdzięczni mieszkańcy osiedla wystawili ową płytę pamiątkową. Co prawda dziś po boisku sportowym nie ma ani śladu, ale dobrze że ostała się infrastruktura. Niestety, zamiast oczekiwanego postępu (wybudowanie nowych rekreacyjnych obiektów, czy domków) odnotowujemy tu regres. W miejscu dawnego obiektu sportowego rozciąga się bowiem szary, smętny ugór.
FASADOWE PIERWSZEŃSTWO
W poprzedniej notatce odnośnie uczczenia XXX rocznicy istnienia PRL w Szczytnie poprzez odmalowanie budynków, w nawiasie przekornie wytłuściłem trzy słowa, że chodziło wówczas o elewacje frontowe. Jak to w tamtych czasach było powszechnie praktykowane - ograniczano się do fasadowości. Grunt, żeby od frontu wszystko wyglądało jako tako, a mniejsza o tyły. Tam mógł panować, wiadomo co: s.., k.... i mogiła.
Wydawało się, że czasy te minęły bezpowrotnie, że teraz równie starannie wykonuje się wszystko, a nie tylko fasady. Że jak odbywa się remont, malowanie budynku, to ze wszystkich jego stron, wszak dom stanowi bryłę przestrzenną, nie zaś figurę płaską, czyli prostokąt posiadający tylko jedną, jedyną stronę (tę od ulicy).
Popatrzmy, jak ładnie wygląda budynek stojący przy skrzyżowaniu ul. Odrodzenia z ul. Warszawską - fot. 3.
Jest to już drugi z kolei obiekt odnowiony przez spółdzielnię "Odrodzenie", a w trakcie malowania jest trzeci (ul. 1 Maja).
Eleganckie obramowania wokół okien łamią pospolitą i co tu ukrywać brzydką przecież ogólną bryłę budynku nadając jej wrażenie lekkości, a całości przydając innego wymiaru estetycznego. Aż chciałoby się zakrzyknąć: tak trzymać!
Tymczasem, jeśli obejdziemy budynek od innej jego strony, od podwórza zobaczymy tam takie widoki, jak na fot. 4.
A cóż to jest za rudera? Ano ten sam budynek, jaki został przedstawiony na fot. 3, tyle że od przeciwnej, niefasadowej strony.
* * *
W latach 70. kiedy to z okazji XXX-lecia PRL upiększano w Szczytnie spółdzielniane bloki ograniczono się jedynie do fasad. Cóż, na więcej zabrakło pieniędzy, choć socjalizm rozwijał się niby to pomyślnie. Dzisiaj jest nieomal tak samo. Spółdzielni "Odrodzenie" nie stać na wymalowanie całych bloków, a jedynie fasad, choć trzeba dodać iż równocześnie z renowacją frontowych elewacji także ociepla się te budynki i remontuje w nich instalację gazową. W tym roku, tego typu pracami, spółdzielnia planuje objąć 14 bloków. W przyszłości, co planowane jest jednak na dłuższy czas, tj. 4 - 5 lat, odrestaurowane mają być i to kompletnie, a nie tylko do frontu, wszystkie 64 budynki administrowane przez spółdzielnię.
DOM NA ŚMIECI
Przy rondzie położonym obok pl. Juranda stoi sobie dom w budowie - fot. 5.
Jeszcze nie całkiem gotowy, toteż niezasiedlony, czyli pusty. No, a skoro tak, to co będzie stał pusty - tak pomyśleli zapewne sąsiedzi, tj. mieszkańcy okolicznych domostw oraz firm usługowych i dalejże wysypywać przez parkan swoje śmieci. Wygodnie to i blisko!
Ponieważ budynek w budowie nie ma jeszcze szyb w oknach, a te z kolei znajdują się tuż za parkanem, więc wszystkie nieczystości, jakie ludzie wrzucali przez ogrodzenia wpadały poprzez otwory okienne prosto do wnętrza budynku.
Właściciel kiedy zjawił się na budowie po okresie zimy nie mógł się nadziwić skąd tu wewnątrz tyle rupieci. Znalazł bowiem nawet mebel wypoczynkowy, czyli fotel, a z mniejszych gabarytowo odpadków rozmaite papiery i dokumenty należące niegdyś do pośrednika ubezpieczyciela firmy "Daewoo". Notatki zawierały wykazy pełnych personaliów (imię nazwisko, adres) tych posiadaczy aut, którzy ubezpieczyli się w tej firmie. Walało się też mnóstwo folderów firmy turystycznej, a także podręczniki-instrukcje dla agenta ubezpieczeniowego. Oprócz tego były i zwykłe śmieci, pochodzące z przeciętnego gospodarstwa domowego, czyli worki foliowe wypełnione najróżniejszymi odpadkami kuchennymi - fot. 6.
W taki to nieoczekiwany sposób został wykorzystany przez okolicznych mieszańców dom w budowie.
2003.04.09