Rada Miejska, zatroskana o wygląd miasta, 28 marca br. uchwaliła kilkanaście dość ostrych zasad "porządkowych", tj. dotyczących zachowania czystości (ale i nie tylko).
Nowe przepisy mają poprawić ogólny wizerunek miasta, by te było czyste nie tylko od święta, ale także i po (czyli w dni, jakie nam nastały obecnie). Nim jednak przystąpi się do utrzymywania porządków na bieżąco, tak sądzę, należałoby uporać się z wszelkimi "zaszłościami" w tym względzie, czyli usunąć zeszłoroczny brud. W wielu bowiem miejscach naszego miasta zalegają nieczystości pamiętające rok miniony, nawet w przyratuszowej fosie, która rozciąga się tuż pod oknami sali konferencyjnej, miejscu obrad rajców. Cóż, jak mówi znane porzekadło, najciemniej jest pod latarnią i pewnie dlatego radni tego nie widzą. A w fosie zalegają w wielkiej liczbie zeszłoroczne liście, w których baraszkują teraz, gdy nareszcie jest ciepło małe dzieci - fot. 1.
Tak dalece upodobały sobie dokazywanie i nurzanie się w liściach, że nawet nie interesują ich zabawy bardziej, wydawałoby się atrakcyjne, czyli z piłką. Na nic nawoływania kolegi dzierżącego w rękach ten atrakcyjny przedmiot (fot. 2). Reszta dzieciaków uparła się i nie! Woli baraszkować bądź to leżakować w opadłym zeszłej jesieni listowiu. Wszak miękko to i wygodnie, słowem relaks 100%.
KOSZE
Niezbędnym warunkiem pozwalającym utrzymać czystość są niewątpliwie kosze na śmieci. Miasto, przygotowując się do zapewnienia wykonalności uchwalonych przepisów, zakupiło ostatnio 40 sztuk betonowych pojemników na odpadki. Jednak w ogólnej infrastrukturze naszego, przecież nie tak dużego miasta, znikły one jak kropla w morzu potrzeb.
Osobiście zauważyłem jeden stojący przy skrzyżowaniu ul. Kościuszki i Boh. Westerplatte oraz drugi przy ul. Konopnickiej, ale, jak zapewniają władze, nowe kosze stoją także wzdłuż ul. Chrobrego, Kolejowej i Linki, dość ważnego traktu miejskiego.
Tymczasem w nie mniej reprezentacyjnym punkcie miasta, tj. przy ul. Wyspiańskiego, tuż przy skrzyżowaniu z ul. 1 Maja stoi sobie kosz, widoczny na fot. 3. Jest to na poły spalona ogniem beczka po smole, pełniąca funkcję pojemnika na nieczystości. Taka prowizorka nie uchodzi nawet na głębokiej prowincji, a tym bardziej w mieście aspirującym do miana bramy Warmii i Mazur.
Koszy brakuje nie tylko na ulicach, ale i w miejscach służących do rekreacji oraz wypoczynku, czyli miejskich parkach.
W największym, choć nie najcudowniejszym takim miejscu, parku położonym między dużym jeziorem a ul. Pasymską stoją tylko dwa kosze, mocno już sfatygowane.
Jeden opatrzony napisem "oko", drugi, zaznaczony białym otokiem - fot. 4.
Ulica Pasymska (jezdnia i chodniki) była remontowana w ubiegłym roku, ale niestety, odnową nie objęto przyległego murku i posadowionych w nim ławeczek. Zmurszała podstawa podmurówki w miejscu, gdzie akurat urządzono siedzisko wróży rychłą katastrofę - fot. 5.
Wystarczy, iż usadowi się tam osoba, nie nazbyt przestrzegająca diety i bęc! Wypadek gotów.
OGŁOSZENIA PRECZ Z DRZEW
Radni wprowadzili także inny radykalny przepis porządkowy zabraniający wieszania na drzewach jakichkolwiek ogłoszeń i to w jakikolwiek sposób. Obojętnie czy za pomocą pinezek, wstrzeliwanych w pień zszywaczy, czy nawet taśmy samoklejącej ogłoszeń mocować do pni nie wolno!
Tymczasem proceder trwa w najlepsze. Wystarczy spojrzeć na - fot. 6, na której skumulowałem kilka obrazków pni drzew stojących jedynie wzdłuż ul. Odrodzenia.
Straż Miejska na razie jeszcze nie karze, ale upomina i nie pozwala wieszać ogłoszeń, co niektórych ludzi, obojętnych na niemy krzyk przyrody, szczerze i całkowicie zdumiewa.
MAGICZNE 30 000 EURO
Do redakcji zadzwonił mieszkaniec z ul. Chopina.
- Co to się dzieje? Na mojej ulicy łatają dziury, ale jednego dnia robi to spółka "Pudiz", a kilka dni później już kto inny. Czy takie zmiany wykonawców angażowanych do prowadzenia jednej i tej samej roboty nie wynikają z ich niedbalstwa, co pociągnie za sobą drenaż kieszeni szarego podatnika?
Sprawa wydała się dziwna i "Kurkowi", więc należało ją wyjaśnić u źródeł, czyli w Urzędzie Miejskim.
Okazuje się, że tej niezwyczajnej przecież sytuacji winne są nowe przepisy ustalające reguły przetargów i magiczna bariera 30 000 euro. Wszelkie bowiem przetargi na roboty przekraczające tę wartość wymagają, aby uczestnicy złożyli specjalne oświadczenia o pozostawaniu lub niepozostawaniu w stosunkach zależności lub dominacji, w rozumieniu ustawy o przepisach dotyczących papierów wartościowych, z innymi oferentami lub osobami po stronie zamawiającego. Ufff - mocno to skomplikowane! Dość jednak powiedzieć, że Urząd Miejski ogłosił jeszcze w styczniu br. I przetarg na prace remontowe obejmujące co bardziej dziurawe nawierzchnie ulic w naszym mieście i...
Ano, dały się we znaki te nowe przepisy oraz silna konkurencja między potencjalnymi wykonawcami, objawiająca się zachowaniem takim, jak przysłowiowy pies ogrodnika, który to sam się nie naje i innemu nie da. Te firmy, które zorientowały się, że nie potrafiły zbić na tyle ceny, aby okazała się atrakcyjna, nie złożyły wymaganego oświadczenia, co w świetle przepisów automatycznie wyklucza je z przetargu, ale i tu uwaga, unieważnia cały przetarg, jeśli pozostałaby w nim tylko jedna, jedyna firma. I tak się też stało - przetarg został unieważniony. Rozpisano drugi i zabawa trwałaby pewnie do lata, a jezdnie pozostały dziurawe, szczęściem istnieje w przepisach furtka. Możliwość przeprowadzenia dodatkowego przetargu w trybie nazwijmy go nadzwyczajnym lub awaryjnym i wówczas może brać w nim udział tylko jedna, osamotniona firma.
Wybrano zatem jedynego zgłaszającego się wykonawcę, a ten zabrał się do roboty, przy czym warto dodać, iż koszt wykonania robót, jaki przedłożył, w stosunku do pierwotnych wartości był jeszcze mniejszy. Drugi, normalny tryb rozpisany równolegle również skończył się fiaskiem, z tych samych powodów co pierwszy, więc UM ogłosił następny przetarg awaryjny, w którym, jak poprzednio wybrano jedynego uczestniczącego w nim wykonawcę, tyle że była to inna firma i również ona podała mniejszą wartość wykonywanych robót niż pierwotnie.
Co dalej? Ano w międzyczasie, wszak sporą część robót wykonano, ich aktualna wartość spadła poniżej 30 tys. euro, a to z kolei stworzyło możliwość ogłoszenia normalnego III przetargu, w którym uczestnictwo nie wymaga już przedkładania wspomnianych oświadczeń o wzajemnych zależnościach. Jedynym z zasadzie kryterium wyboru oferty stanowić będzie teraz koszt wykonania prac i jak należy przypuszczać, także niższy, niż deklarowany przez jakąkolwiek firmę w I przetargu. Sumując - miasto zaoszczędzi na kosztach całości robót, kieszeń podatnika nie zostanie naruszona, tyle że nim do tego doszło, zaowocowało to zmianą wykonawców, pochłonęło sporo nerwów i wymagało przeprowadzenia kilku skomplikowanych operacji papierkowych.
A przy okazji daje to Czytelnikom obraz pokręconych i niewesołych realiów, w jakich przyszło pracować urzędnikom w lokalnym samorządzie.
2003.04.23