Tuż u zbiegu ulic Mickiewicza oraz Bartnej Strony, przy browarze ulokowano przystanek autobusowy. Taki, jakich wiele w Szczytnie, a na środek komunikacji miejskiej czeka tu pani Kazimiera z ul. Piłsudskiego - fot. 1.
Nie jest w kwiecie wieku, porusza się z trudem, a tak w ogóle, to przyjechała do kościoła. Tyle, że po mszy czas wracać do domu, no to czeka na kurs powrotny. Jak czeka, każdy widzi. Nie na ławeczce - byłbyż to szczyt komfortu - a na... koszu na śmieci.
- Oj, przydałoby się jakieś siedzisko, wszak człowiek już nie najmłodszy, o laseczce chadza... Nie ma gdzie spocząć, to i zasiadłam na śmietniku - mówi "Kurkowi".
Jak to wygląda, miejska władzo, aby stateczni, starsi ludzie musieli wyczekiwać w ten sposób na miejski autobus!
ZAMKNIĘTE KOŁO
"Kurek" wkurzył się na takie porządki i pomknął do ratusza, siedziby władz samorządowych. Patrzy, a tam rozmaici urzędnicy siedzą sobie przy biurkach wygodnie, na krzesełkach. Co wyżsi rangą i dostojeństwem nawet w fotelach, a ani jeden na śmietniku.
Pytamy zatem inspektor Krystynę Lis, czemu to tak? Dlaczego na przystanku, i to wcale nie peryferyjnym, nie ma gdzie przysiąść, a starsi ludzie, chodzący o laskach muszą za siedzisko brać sobie betonowe kosze na śmieci.
- Ach, nie jest to sprawa urzędu, a ZKM - dostajemy odpowiedź.
No to "Kurek" maszeruje pod wskazany adres.
Tam szef ZKM Jan Lis, tłumaczy "Kurkowi", że przecież ławeczek nie posiada. Jego zdaniem powinno o nie dbać miasto, w osobie Krystyny Lis.
No i kółeczko się zamknęło. No prawie się zamknęło, bo jeszcze pan Jan tłumaczy "Kurkowi", że finansowo ledwo wiąże koniec z końcem i gdyby chciał doposażyć wszystkie przystanki w ławeczki, to z kolei nie miałby środków na benzynę - autobusy musiałyby stać.
Kilka lat temu kupiono z miejskich i ZKM-owskich funduszy gotowe przystanki, w liczbie takiej, na ile pozwolił zgromadzony wówczas fundusz.
Ostatnia inwestycja to przystanki przy ulicy Lanca. Otrzymały one daszki i ławeczki, aby dzieci i młodzież szkolna z dwóch pobliskich szkół - gimnazjum i ogólniaka, miała jako taką wygodę i w razie deszczu nie mokła.
- Ba, teraz z kolei narzekają dorośli mieszkańcy osiedla Leyka. Twierdzą, że przystanki są zbędne i mają z ich powodu tylko utrapienie - mówi "Kurkowi" szef ZKM, tłumacząc, że chodzi o to, iż wieczorami gromadzą się tam jacyś młodzieńcy i głośno się zachowując zakłócają ciszę nocną.
- Tak źle, i tak niedobrze! - konkluduje Jan Lis, obiecując "Kurkowi", iż pomyśli, co da się zrobić w kwestii ławeczki na przystanku przy browarze.
WYPAD NA PERYFERIE
Tak już z czystej ciekawości, "Kurek" postanowił urządzić mały wypad na peryferie miasta, aby sprawdzić, jak tam są urządzone przystanki autobusowe.
Co uderza w oczy - to pętle wieńczące trasę danej linii, ale usytuowane już nie na obszarze miejskim, a gminnym. Tam wszędzie są ławeczki i zadaszenia (m.in. w Leśnym Dworze czy w Szczycionku). Natomiast na obszarze miasta jest już znacznie gorzej.
Brakuje ławeczek na przystankach rozlokowanych wzdłuż ulic Chopina, Osiedleńczej czy Partyzantów. Z kolei przy ul. Armii Krajowej "Kurek" zauważył dość osobliwie skonstruowany znak, widoczny na fot. 2.
Pułap, na jakim zwiesza się pałąk (dlaczego rzecz skonstruowano akurat w ten pałąkowaty sposób - trudno odgadnąć) jest taki, że każdy dorosły, albo smuklejszy młodzieniec bez trudu sięgnie do tabliczki i może nią kręcić dookoła rury, do której została doczepiona dość luźno. Z kolei ktoś bardzo wysoki ryzykuje palnięciem czołem w tabliczkę i nabawieniem się chwilowego, albo dłuższego oszołomienia. No i z powodu owego niskiego zawieszenia, pewnie dla zabawy, jest ona stale obracana. To, że na fotografii wisi w miarę prosto jest zasługą "Kurka". Postaraliśmy się o to, by była widoczna, a nie taka, jak w momencie, kiedy się tu zjawiliśmy - udająca nisko przelatujący samolocik - fot. 3.
OGRÓDEK "ZABAW"
Oglądając ów obrotowy znak informujący o autobusowym przystanku "Kurek" zauważył, że tuż obok rozciąga się niewielki placyk. Z jednej strony przylega do ul. Kopernika, zaś przeciwny jego kraniec sięga do ul. Armii Krajowej. Na placyku stoi stacja transformatorowa i ... piaskownica - fot. 4.
To wszystko. Aha, niezupełnie, bo mamy tu jeszcze ręczną pompę. Jak twierdzą miejscowi fachowcy od wiadomej branży, przyrząd ów służy do czerpania darmowej... zapojki. "Kurek" sprawdził i rzeczywiście pompa działa. Co prawda woda nie leci od razu, ale poruszywszy wajchą kilka razy, najpierw usłyszeliśmy w czeluściach maszynerii jakieś bulgoty, a w chwilę później pociekło trochę wody.
No tak, zapojkę już mamy, teraz rodzi się pytanie (gdyby w kieszeni była też i flaszka), gdzie ją wedle miejscowego obyczaju należało wypić?
Teraz uwaga, bo okazuje się, że w... piaskownicy!
Choć ta jest raczej dla dzieciaczków, opanowały ją, niestety, doroślaczki i widać w jej wnętrzu sporo potłuczonego szkła - fot. 5.
W tym oryginalnym kąciku biesiadnym walają się resztki stłuczonej butelki po "napoju winopodobnym owocowym" - jak głosi etykieta. Obok zaś leżą odłamki innej flaszki, po piwie po zbóju "Harnaś".
Jak w takiej mieszance szklano-piaskowej miałyby bawić się dzieci?
Toż skaleczenie (oby tylko nie nazbyt rozległe) murowane!
Jak dowiadujemy się w Urzędzie Miejskim, jakieś 8 lat temu i owszem był tu mały ogródek jordanowski, ale z czasem obrócił się w ruinę. Pieniędzy w kasie miejskiej mało, to i nie przewiduje się odnowienia obiektu. Chyba, że radni z tego regionu zajęliby się sprawą.
PARKING NIEDOSTRZEŻONY
Cała ulica Reja i przyległy parking, cała ulica Mazurska, również z parkingiem oraz pobocza Mrongowiusza i plac pod GDDKiA, a także podwórko posesji nr 3 przy tej ulicy były zapchane samochodami. Kiedy? Ano, jak łatwo się domyślić, we Wszystkich Świętych. Policjanci, wspierani miejską strażą, w pocie czoła rozładowywali korki, bo ulice dojazdowe bardzo się zwęziły zastawione samochodami, gdy tymczasem olbrzymi parking za cmentarzem (wjazd od strony ul. Mrongowiusza, zaraz za GDDKiA) pozostawał niewykorzystany. Stało tam co prawda sporo samochodów, ale jeszcze więcej było pustego miejsca - fot. 6.
Zdjęcie wykonano aparatem komórkowym, 1 listopada o godz. 14.30 przez naszego stałego czytelnika.
Myślę sobie, że powody takiego stanu rzeczy były dwa. Pierwszy - lenistwo, bo każdy chciał podjechać jak najbliżej odwiedzanej przez siebie kwatery i zatrzymując się na poboczu powodował zwężenie szlaku komunikacyjnego, a w następstwie korki. Drugi - niewiedza, bo tak naprawdę zabrakło informacji, że taki rozległy parking będzie dostępny w owe szczególne dni.
PS.
Jak się dowiadujemy, beztroscy samochodziarze, którzy pozostawili swoje maszyny na podwórzu posesji nr 3 przy ulicy Mrongowiusza uniemożliwili wyjazd mieszańcom tegoż domu!
2005.11.09