Droga
Przyjaciółko "Kurka",
powinnaś jeszcze pamiętać, co oznacza "słomiany ogień". Powinnaś pamiętać, bo to cecha narodowa Polaków. Kiedy tylko coś się dzieje, jakaś akcja, np. zbierania śmieci w lesie, zabieramy się do sprzątania z ogromną ochotą. Dosłownie w każdym zakątku lasu można spotkać jakąś klasę szkolną z workami foliowymi, a młodzież za pomocą kijków zbiera odpadki. Nie mijają jednak dwa tygodnie, akcja ucicha i ta sama młodzież znów wyrzuca puszki po piwie do lasu, śmieci dookoła i tak dalej.
To samo dotyczy spraw najpoważniejszych. Myślę o powstaniach narodowych. A najbardziej o rewolucji ostatniej. Wspomnę więc słowa Wałęsy: teraz, kiedy jesteśmy wolni, zbudujemy u nas drugą Japonię. Nie przekreślam dokonań ostatnich lat, ale daleko nam do osiągnięć, jakie sobie obiecywaliśmy. I tu czas na wyciągnięcie ostatecznych wniosków. Owszem, w momentach ważnych jesteśmy zdolni do wielkich czynów, do poświęcenia nawet życia. Jednak osiągnięć z okresu "słomianego ognia" nie umiemy utrwalić.
Dlaczego o tym piszę? Łatwo się tego domyślić. Chcę napisać o kimś, kto charakteryzuje się rzadką dziś cechą wytrwałości.
Okazję do takiej pochwały daje 600. numer "Kurka Mazurskiego".
Sześćset numerów - to co najmniej sześćset tygodni. (Zdaje się w początkowym okresie "Kurek" ukazywał się w cyklu dwutygodniowym.) Razem to prawie 17 lat.
Nie wiem, jak było w początkowym okresie. Nie mieszkałem w tamtym czasie na Mazurach, ale od chwili, gdy pamiętam, "Kurek" ukazywał się już raz na tydzień i nie zdarzyło się, aby w którymś tygodniu go zabrakło. Ileż to wytrwałości trzeba, aby taki wynik osiągnąć!
Pomyśl tylko, Droga Przyjaciółko, o stałych działach, a wymienię je od końca: dział "Informator", który opuściła niedawno, ku mojemu żalowi, informacja o filmach granych w kinie "Jurand", ale pozostały wieści z Urzędu Stanu Cywilnego (urodzenia, śluby, zgony) oraz inne ważne komunikaty.
Potem obszerny dział sportowy, mający na celu nie tylko przekazywanie wiadomości, ale także upowszechnianie sportu z corocznym plebiscytem na najpopularniejszego sportowca powiatu szczycieńskiego. Potem ciekawa "Kronika Prowincjonalna" z dużą ilością zdjęć, pod redakcją Marka Plitta. Kilka stronic dalej - "Druga runda" - satyryczna powieść w odcinkach autorstwa Marka Długosza, "Danie dietetyczne" Wiesława Mądrzejowskiego, felieton "Listy do nieznajomej" mojej skromnej osoby, oraz doniesienia kryminalne w dziale "Pod paragrafem", redagowanym obecnie przez Ewę Kułakowską.
A to tylko ciekawostki. Tymczasem "mięso" każdego numeru stanowią artykuły z dziedziny oświaty, kultury, a przede wszystkim doniesienia ze wszystkich gmin powiatu szczycieńskiego oraz z życia miasta. Uff, zgrzałem się samym wymienianiem zawartości "Kurka". A przecież pod tym wyliczeniem kryją się setki, ba, tysiące artykułów pisanych przez redaktorów, współpracowników i zwykłych ludzi, jednorazowych autorów "Kurka". Dlatego pozwoliłem sobie wspomnieć w tym liście o naszym tygodniku, bo to dowód, że Polacy potrafią też być wytrwali w swych działaniach.
Pozdrowienia
Marek Teschke
2006.02.22