"PRECZ ZE SMRODEM"
Redakcja
"Kurka Mazurskiego"
Nawiązując do artykułu "Precz ze smrodem" zamieszczonego w "Kurku Mazurskim" nr 30 z 30 lipca br. podpisuję się z pełną akceptacją uwag w nim zamieszczonych przez p. dr M. Kurpiel-Jędrzejczak i redaktor H. Bielawską.
Walory zdrowotne i piękno krajobrazu zdecydowały o wyborze przeze mnie miejsca dla odpoczynku i zdrowia z ogłoszenia prasowego. Trafiliśmy do ośrodka szkoleniowo-wypoczynkowego w Szczepankowie.
Zaskoczenie urodą przepięknego krajobrazu było niekłamaną radością pobytu. Dlatego poraziła nas wieść o planowanym wprowadzeniu w to środowisko naturalne zakładu produkującego uciążliwe i trujące podłoże do uprawy pieczarek. Wprost nie wyobrażamy sobie takiej zagłady klimatycznej w obrębie terenów ekologicznie czystych i chronionych.
Kiedy wybierając się na przejażdżkę rowerową popatrzyliśmy na mapę okolicy, stwierdziliśmy ze zdziwieniem, że zakład produkcji ma stanąć w linii prostej 2,5 km od rezerwatu za jaki uznano Łąki Dymerskie, Kanał Dymerski, zlotowisko żurawi (ok. 2000 osobników), źródła rzeki Dymerki.
Taka produkcja to przecież zmiana cieków wodnych (mapa "mówi"), to pobór ogromnej ilości wody, wysypisko odpadów, osuszenie terenów i co? Czy niezależne od człowieka kataklizmy naturalne mają być powiększone rabunkową gospodarką ludzi wobec przyrody? Taką decyzją rządzących? Żadna inna gmina, tylko Dźwierzuty wyraża zgodę na niszczenie środowiska. Dlaczego? Za ile? Po co? Czy wójt gminy działa na zasadzie - "po mnie choćby potop"?
Dane szacunkowe o liczbie zatrudnienia są niewiadomą matematyczną, obecnie "pomnażaną", aby uzyskać akceptację. Czy władzy gminy nie stać na przemyślenia o innym źródle zarobkowania dla mieszkańców?
Proszę, brońcie to, czego nie trzeba niszczyć, powstrzymujcie nierozsądne decyzje ludzi - przeciw ludziom!
Stefania Pazorek
Redaktor Naczelny
"Kurka Mazurskiego"
W numerze 30 "Kurka" ukazał się artykuł Pani redaktor Haliny Bielawskiej dotyczący przebiegu sesji Rady Gminy w Dźwierzutach. Z opisu przebiegu wynika jakobym udzieliła wywiadu Pani Bielawskiej. Na sesji nie byłam i nie rozmawiałam z Panią redaktor. Użycie w artykule mojego nazwiska uważam za bezprawne i dziwne!
Wprawdzie próbowałam zainteresować redakcję "Kurka" problemem zagrożenia rezerwatu żurawi w Łące Dymerskiej, ale Pani redaktor nie miała dla mnie czasu.
Natomiast dalsza część artykułu to bulwersująca wypowiedź Pani sołtys Woli Popowej, że tylko kilku oszołomów protestuje przeciwko inwestycji Pana Spychała w tym miejscu. Tych oszołomów droga Pani jest około 400 osób. Mamy ich podpisy. Dziwne, że Pani sołtys jako aktywna działaczka Związku Kobiet Niemieckich jest propagatorką smrodu i niszczenia środowiska. Dziadowie Pani męża przewracają się w grobie na wieść, że chce pani dopuścić do zniszczenia ojcowizny i okolicznej przyrody.
A swoją drogą dziwne, że nagradzany za artykuły ekologiczne "Kurek" nie chce wystąpić w obronie jedynego w swoim rodzaju i bardzo cennego na skalę europejską użytku ekologicznego w Łące Dymerskiej.
Halina Messerschmidt
Od autorki
Nigdzie nie zostało stwierdzone, że uczestniczyła pani w tej akurat sesji. Już po pierwszej publikacji dotyczącej planowanej inwestycji, kiedy Rada Gminy Dźwierzuty zgodziła się na utworzenie siedliska na areale mniejszym niż 15 ha (w perspektywie - budowę wytwórni), zgłosiła Pani "Kurkowi" swoje zastrzeżenia i obawy co do przyszłości fauny i flory na terenie przyległym do potencjalnego zakładu. I te właśnie obawy zostały później wyeksponowane.
Moim zdaniem byłoby dziwne raczej to, gdyby "Kurek" opowiedział się po którejkolwiek ze stron "inwestycyjnego" konfliktu. Nie jest rolą gazety bezpośrednie uczestnictwo w sporze. Nie jesteśmy dość światli, by autorytatywnie wypowiadać się w kwestiach, wymagających dogłębnej, fachowej, naukowej wiedzy. Z chęcią natomiast będziemy publikować wszelkie opinie Czytelników, szczególnie właśnie takie, które będą zawierały racjonalne, przekonujące i merytoryczne argumenty, dotyczące istoty zagadnienia.
Halina Bielawska
NOWA HISTORIA STAREGO ZAMKU
Redakcja
"Kurka Mazurskiego"
W dniu 8.08.2003 r. o godz. 17.40 w Programie Pierwszym Polskiego Radia usłyszałem wywiad z Naczelnikiem Wydziału Edukacji, Kultury, Sportu, Zdrowia i Opieki Społecznej Urzędu Miejskiego w Szczytnie Robertem Dobrońskim. Pan naczelnik promował nasze miasto, a w szczególności na zapytanie Pani Redaktor o ruiny zamku, przedstawił ich historię. Nic szczególnego by w tym nie było, gdyby nie fakt, że mijała się ona z prawdą.
Pan Naczelnik tłumaczył, że obecne ruiny to nie był właściwy zamek, a są to pozostałości po stajniach. Na miejscu zamku pobudowano w 1937 r. nowy ratusz. Częścią starego zamku są też mury sądu. W tym momencie nie wytrzymałem i postanowiłem na łamach Waszego pisma sprostować ten ciekawy wywód.
Jak mi wiadomo w świetle posiadanych materiałów, zamek właściwy znajdował się w tym miejscu, gdzie obecnie stoją kontury murów. Wystarczy pójść do naszego muzeum i obejrzeć makietę zamku wykonaną przed wojną przez nauczyciela W. Kuscha (na załączonym zdjęciu - przyp. red.). Na planie miasta z 1753 r., w miejscu sądu widać zadrzewiony teren nie mający nic wspólnego z zabudową zamkową (budynek sądu powstał w latach 1867-69 r.). Dzieje zamku były również szeroko opisywane w lokalnej prasie, ale z taką interpretacją spotkałem się po raz pierwszy, mimo tego, że interesuję się tym tematem ponad 30 lat. Ciekawe z jakiego źródła korzystał Pan Naczelnik udzielając wywiadu.
Z poważaniem
Andrzej Rzepecki
2003.08.20