Jadąc z rodziną do kościoła w Świętajnie na mszę na godzinę 12.00 w niedzielę 1 marca, zauważyłem patrol policji kontrolujący kierowcę. Stał on częściowo na wjeździe na parking, a
kontrolowany pojazd blokował drugą część wjazdu.
Wcześniej jednak, widząc zajęte parkingi w dalszej części przy kościele upewniłem się, że w pobliżu przejścia dla pieszych nie ma
żadnej osoby, dałem kierunek w lewo i postanowiłem jechać drugim wjazdem, gdzie od pewnego czasu były namalowane pasy. Okazało się, że byłem trzecią osobą, która to zrobiła. Funkcjonariusze tylko na to czekali i wszystkim wypisali mandaty. Po mnie wjechało tamtędy jeszcze kilka pojazdów. Wszyscy kierowcy płacili jak za zboże. Nawet pani, która przyjechała z Olsztyna na mszę za brata.
Nie jestem zły za mandat, bo przecież za wykroczenia trzeba płacić. Mam natomiast żal o to, jak to zostało zrobione. Było to tak samo chamskie jak metody milicyjne za komuny.
Ta „firma”, czyli policja wciąż uważa, że to ludzie są dla niej, a nie ona dla ludzi. Policjanci mogli przecież, bo mają taką władzę, podzielić się, aby jeden wypisywał mandat kierowcy, który przekroczył prędkość, a drugi kierować ruchem przez pasy (udostępnić legalnie wjazd na parking), no, chyba że jest to dla nich za trudne. Na uwagę pani, która dostała mandat, że było mało miejsca na wjazd, policjant stwierdził, że dobry kierowca „wyrobiłby się” między radiowozem a kontrolowanym autem, a jeśli jest taka blokada, to jest obowiązany jechać dalej. Drugiemu kierowcy, który wypowiedział podobną uwagę, zagrożono skierowaniem wniosku na dodatkowy egzamin celem odnowienia znajomości przepisów. Wszyscy poczuliśmy się obrażeni tym pouczeniem. Potraktowano nas jak osoby, które nie umieją czytać, pisać i naraziły na niebezpieczeństwo … nieistniejących w obecnej chwili przechodniów. Dodam, że na mszę przez cały ten incydent spóźniłem się około 25 minut, podobnie jak inne ukarane mandatami osoby. Jakiś czas temu w Olsztynie, pytając przechodnia o adres, Na wjeździe na przykościelny parking (na zdjęciu z lewej, w kółku) stał radiowóz policyjny i kontrolowany pojazd, ludzie wjeżdżali więc drugim wjazdem po pasach. Funkcjonariusze tylko na to czekali za blokowanie wjazdu na parking dostałem pouczenie. Policjantom z patrolu nie przeszło przez myśl, by karać mnie mandatem. (...)
Pamiętamy, jak były wójt gminy Świętajno „postawił” się kiedyś policji. Na pytanie jednego z mieszkańców, czemu często kontrolują ul. Dworcową padła odpowiedź jednego
z funkcjonariuszy: „podziękujcie włodarzowi tej gminy”. A tak na marginesie, to jeszcze uwaga do zarządzających drogami w Świętajnie. Czy pasy w tej miejscowości muszą być
zawsze malowane na wjazdach do sklepów (np. Delikatesy „Centrum”)? A co z dworcem, kiedy szlabany otwierają się zarówno dla ruchu samochodowego, jak i podróżnych,
którzy wychodzą bezpośrednio pod ruszające właśnie pojazdy? Czy nasze władze mają tyle samo wyobraźni i rozumu, co ci funkcjonariusze?
Sfrustrowany kierowca,
Wiesław Kozłowski
Od Redakcji: Autor jest
mieszkańcem Świętajna,
byłym radnym gminnym i
powiatowym.