Lodowe cudeńka

Przed głównym wejściem do Miejskiego Domu Kultury późnym popołudniem 14 grudnia pojawiły się efektowne rzeźby lodowe, dzieła naszego miejscowego rzeźbiarza Michała Grzymysławskiego i olsztyńskiego twórcy Mieczysława Wojtkowskiego (z piłą mechaniczną) - fot. 1. Świadkowie tego niecodziennego wydarzenia mogli obserwować cały proces twórczy, tj. od momentu przytachania sporych i ciężkich bloków lodowych, aż po gotowe lodowe cudeńka - fot. 2. Przy czym warto zaznaczyć, że efektowne, z licznymi małymi detalami rzeźby powstały nie przy pomocy dłut, a mechanicznych pił łańcuchowych. W sumie mogliśmy nacieszyć oczy pięcioma lodowymi dziełami: rybką, konikiem morskim, wigilijnym drzewkiem i zaprzęgiem św. Mikołaja.

- Sanie, do których zaprzęgnięty został nie tradycyjny renifer, a jeleń z herbu Szczytna, pędzą w stronę placu Juranda, z workami pełnymi prezentów dla mieszkańców miasta - wyjaśnia żartobliwie Mieczysław Wojtkowski. Już na poważnie, tłumaczy nam, że tak efektowne rzeźby mogą powstać tylko ze specjalnego rodzaju lodu, mrożonego w takim procesie, który nie powoduje tworzenia się w nim pęcherzyków powietrza. Te mogłyby bowiem popsuć cały wysiłek twórców, przyczyniając się do wewnętrznych spękań lub wręcz powodując rozsypanie się gotowych dzieł. Dlatego też bloki zostały sprowadzone z dość odległej od Szczytna chłodni. Z kolei efekt przeźroczystości, upodabniający do kryształu, nadaje się figurom poprzez polewanie ich wodą, albo dmuchając na nie gorącym powietrzem. Lodowe dzieła szczególnie podobały się dzieciom, które zachwycone podchodziły do poszczególnych rzeźb i wodziły rączkami po ich lodowych płaszczyznach oraz krawędziach, jakby nie wierząc, że zostały one wykonane z zamrożonej wody – fot. 3. Inicjatorem tego ciekawego przedsięwzięcia był Piotr Filipowicz, dyrektor MDK-u, który myślał o lodowych rzeźbach już od przeszło roku. Wreszcie teraz udało mu się zorganizować odpowiedni materiał, czyli wspomniane wolne od pęcherzyków, wielkie lodowe bloki.

Cóż, taka już jest natura dzieł powstałych z zamrożonej wody, że są one nietrwałe, bo zależne od warunków pogodowych. Tymczasem aura zamiast raczyć nas śniegiem i mrozem, rozpieszcza dodatnimi temperaturami. Wskutek tego dzieła wyglądające w chwili powstania jak cięte w krysztale, szybko straciły swój urok. Nazajutrz, czyli 15 grudnia, wciąż jeszcze stały, ale z najefektowniejszej, naszym zdaniem, rzeźby konika morskiego pozostały tylko nędzne resztki roztopionego lodu.

Szkoda tylko, że tak ciekawe wydarzenie nie zostało wcześniej odpowiednio mocno nagłośnione, tak aby każdy mieszkaniec miasta i okolic wiedział, że coś takiego się wydarzy.

KOLBA KUKURYDZY

Miasto rozbłysło świąteczną iluminacją, tu i ówdzie pojawiły się też świetlne dekoracje na willach, czy balkonach bloków spółdzielczych i instytucjach publicznych. Co zaś się tyczy miejskich światełek, to niby nie są one wcale gorsze niż w latach ubiegłych, ale cały efekt iluminacji psuje brak śniegu - fot. 4.

Gdyby zima była normalna i biały puch przykrył nieco ulice i chodniki, wszystko wyglądałoby dużo, dużo lepiej. Weźmy na przykład taką choinkę z głównego ronda. W dzień prezentuje się elegancko, nie jest żadnym drapakiem jak to bywało w latach minionych, ale gdy robi się ciemno...

- Kiedy zapada zmrok i choinka rozbłyskuje mnogością światełek, prezentuje się jak obła kolba kukurydzy - skarży się nam jeden z naszych Czytelników i dodaje, że przecież choinki wyglądają zupełnie inaczej, mają charakterystyczne „schodkowe” kontury.

Dla porównania prezentujemy zdjęcia świątecznego drzewka wykonane w dzień oraz wieczorną porą - fot. 5. Trzeba przy tym zaznaczyć, że efekt „obłej kolby kukurydzy” został ostatnio nieco zmniejszony. Zwisające pionowo sznury lampek inaczej przewieszono, ale skutek poprawek jest nieznaczny. Światełka powinny być uszeregowane w zakosy, a najlepiej gdyby były tylko dodatkiem do różnokolorowych większych lampek, jak to miało miejsce w roku ubiegłym.

Wówczas było dokładnie odwrotnie niż w tym, bo w dzień drzewko prezentowało się marnie, jak drapaka, ale wieczorem jego wygląd zmieniał się diametralnie. Przypomnijmy ten widok - fot. 6. No i poza tym w połowie grudnia było już sporo śniegu, który przyczynił się do wytworzenia prawdziwie świątecznego nastroju.

KOLEJNE MIEJSKIE GADŻETY

W „KM” nr 49/11 pisaliśmy, że miasto zapowiada umieszczenie pod niektórymi zabytkowymi budynkami, czy historycznymi miejscami pamiątkowych pulpitów oraz tablic z krótką informacją i archiwalnymi zdjęciami. Rzecz wymyśliło Towarzystwo Przyjaciół Szczytna (wkład 5 tys. zł), a pomysł zaaprobował Urząd Miejski (wkład 13 tys. zł), dzięki czemu akcja doszła do skutku. Podsumowanie nastąpiło 13 grudnia w zabytkowej chacie mazurskiej, siedzibie TPS.

Dzięki tej inicjatywie na obszarze miejskim pojawiło się 8 obiektów. Z tego 5 wolno stojących pulpitów, zaraz nazwanych przez malkontentów „modlitewnikami” oraz 3 tablice, które zamocowano na ścianach ciekawych obiektów. Przykładowy pulpit, stojący np. przed zamkowymi ruinami wygląda tak - fot. 7.

Pod poliwęglanową szybką umieszczone są archiwalne fotografie i krótki opis obiektu w trzech językach (pol., niem., ang.). Co ciekawe, gadżety te z tego powodu, że część z nich stoi przed zabytkowymi budowlami, musiały mieć akceptację konserwatora zabytków. Dotyczyła ona tak stylizacji nogi podtrzymującej pulpit, jak i takich, wydawałoby się, drobiazgów, jak koloru planszy(!). Akurat barwa nam odpowiada i ogólnie rzecz biorąc pulpity stanowią ciekawe i pożyteczne elementy małej miejskiej architektury.

ATAK NA PULPIT

Choć mamy czas adwentu, czyli pomiarkowania w jedzeniu i piciu oraz nieczynienia awantur lub rozrób, te i inne osoby nie wykazują żadnej poprawy. Jak chuliganili, tak robią to nadal, wyżywając się m. in. na jednym z pulpitów stojącym przy ul. Odrodzenia - fot. 8.

Jak widać, na chodniku ostał się jedynie słupek, bo jakiś wandal zniszczył górny element, ale na szczęście tylko nieznacznie. Sprawca nie był wybitnym siłaczem, bo nie udało mu się roztrzaskać poliwęglanowej szybki (jest ona niełamliwa, o czym ów dureń na pewno nie wiedział) i jedynie udało mu się od uderzenia wygiąć metalowy stelaż, za pomocą którego szybka była przymocowana do słupka.

- Nauczony przykrym doświadczeniem zamówiłem nowy, znacznie wytrzymalszy stelaż - informuje nas Rafał Wilczek, szef wydziału promocji UM.