W raportach UBP, KBW i MO akcje bojowe oddziału „Łupaszki” były przedstawiane w krzywym zwierciadle. Partyzantom przypisywano bestialstwo, pastwienie się nad wziętymi do niewoli i dobijanie rannych. Można o tym przeczytać w wielu pracach dotyczących okresu „utrwalania władzy ludowej” - co nie dziwi. Jednak nawet po 1989 roku pojawiają się publikacje z podobnymi sensacjami. Według partyjnych historyków, akcje szwadronów „Łupaszki” przebiegały w następujący sposób: rozbrojenie posterunku MO lub UBP, pobicie funkcjonariuszy, co odważniejszym funkcjonariuszom dawkowano wymyślniejsze tortury, rozstrzelanie funkcjonariuszy UBP, nierzadko też MO, najlepiej na oczach mieszkańców danej wsi. Na koniec sanitariuszki oddziałów wileńskich dobijały strzałem w głowę żyjących jeszcze komunistów.
Propaganda i rzeczywistość
Takiemu traktowaniu pokonanych przez „Łupaszkę” i jego żołnierzy przeczy większość raportów służb bezpieczeństwa i milicji. Zachowało się przynajmniej kilkadziesiąt meldunków funkcjonariuszy MO czy też UBP (w zasobach IPN), z których wyłania się inny obraz. Partyzanci „Łupaszki” nigdy nie pastwili się nad komunistami. Wyroki śmierci na funkcjonariuszach UBP i konfidentach wykonywano z dala od siedzib ludzkich, wyprowadzając skazanych najczęściej do lasu. Za mniejsze przewinienia członkowie szwadronów 5. Brygady karali biciem wyciorami. Sami dowódcy Wojsk Bezpieczeństwa Wewnętrznego Okręgu Mazurskiego stwierdzają: Rabunki i napady dokonywane przez bandę mjra »Łupaszki« miały charakter czysto polityczny, jak zabieranie umundurowania przez bandę było płacone, zabieranie broni z MO, były wypadki, że w zamian pozostawiano starą broń (...). Przy rozbrajaniu posterunków MO odbierano broń i przy odejściu oddawano broń z powrotem milicjantom.
W raporcie ekspozytury wywiadu Obszaru Centralnego WiN kryptonim „Stocznia” z 1 lipca 1946 roku można dowiedzieć się, iż: Na Mazurach istnieje silna grupa OL [Oddziału Leśnego] pod dowództwem mjra. »Łupaszki«. (…) Zasięgiem swym i wpływami obejmuje »Łupaszko« tereny od Brześcia n/Bugiem, aż po Chojnice na Pomorzu. Z WP utrzymuje podobno dobre stosunki, przy czym zarówno wojsko, jak i ludność darzą sympatią tak samego majora, jak i jego oddziały, które zachowują się z żołnierską karnością.
Czerwcowe koncentracje
Kolejna koncentracja 5. Wileńskiej Brygady AK odbyła się na raty, już w byłych Prusach Wschodnich, 1-2 czerwca w majątku Jodłówka (Tanfelde) i 4-6 czerwca w leśniczówce Kończewo (Kunzendrof). W Jodłówce mjr „Łupaszko” utworzył nowy, 3. szwadron. Dowództwo nad nim objął Leon Smoleński „Zeus”. W jego skład weszli nowo przybyli do brygady ludzie, kilku partyzantów oddał „Zeusowi” także „Lufa”. W dzienniku prowadzonym przez dowódcę 4. szwadronu 5. Brygady Wileńskiej AK „Lufę” są informacje o przebiegu ześrodkowania: 1 VI Spotkanie P. Maj[ora]. Dostajemy mapy Prus. »Staś« i »Szpagat« dostarczają broń z patrolu. »Zeus« dostaje ludzi. Odchodzi ode mnie i formuje szwadron. (...)
4 VI M[iejsce] p[ostoju] opuszczona leśniczówka. Neumühle [Nowy Młyn]. Spotkanie się z P. Majorem, siostrą »Ewą« i por. »Stefanem«. Przychodzi szwadron »Żelaznego«. Wygląda wspaniale, w angielskich mundurach, uzbrojeni po zęby. »Jastrząb« jedzie po prowiant. Dołącza st. strz. »Ford«. Wieczorem z racji spotkania ogólna »biba«. Postój trwa.
Tak natomiast moment koncentracji zapamiętał Olgierd Christa „Leszek”, żołnierz 5. szwadronu: Zastaliśmy sformowany nowy szwadron Leona Smoleńskiego »Zeusa«. (...) Rano w dniu następnym przed frontem odczytano rozkaz informujący, iż na stanowisko podporucznika został mianowany »Zeus«. (...) Major był jak zawsze pogodny, w dobrym humorze. Emanował wiarą w lepszą przyszłość. Wyrażał nadzieję, iż los wynagrodzi nam lata samozaparcia, koczowniczego życia, trudów walki. Nie nadużywał terminów patetycznych. Mówił językiem trafiającym do nas nawet wówczas, gdy wyrażał mocnym słowem dezaprobatę. Nie szafował obietnicami bez pokrycia, nie mamił przyszłymi promocjami, bronił tezy apolityczności wojska. Ten człowiek z rogatą duszą czynił na nas wielkie wrażenie. Tak więc w czerwcu 1946 roku na terenie Mazur operowały już trzy szwadrony, 3. pod dowództwem „Zeusa”, 4. pod dowództwem „Lufy” i 5. kierowany przez „Żelaznego”.
Dziennik „Lufy”
Po koncentracjach z początku czerwca 5. Wileńska Brygada AK przystąpiła do dalszej działalności. Szwadron „Żelaznego” na rozkaz „Łupaszki” w połowie czerwca, nie wykazując zbytniej inicjatywy bojowej, powrócił na lewy brzeg Wisły i przeszedł do Borów Tucholskich. W byłych Prusach Wschodnich pozostały dwa szwadrony: szwadron „Zeusa” operował na pograniczu Warmii i Powiśla, szwadron „Lufy”, przy którym pozostawał „Łupaszko”, działał na Mazurach, w ich zachodniej części. Z zachowanego dziennika działań 4. szwadronu 5. Brygady możemy odtworzyć dalszy szlak bojowy tego pododdziału, a także dowiedzieć się, jak wyglądało życie partyzanckie. 7 czerwca szwadron „Lufy” wymaszerował z kolonii Szkitławki (pow. Morąg) i dokonał rekwizycji we wsi Wielowieś (pow. Morąg), wieczorem znalazł się w majątku Jaśkowo (pow. Morąg), gdzie przenocowano. 8 VI Rankiem marsz. Major szkoli nas w urządzaniu zasadzek. Po południu rozbrajamy posterunek milicji w Miłomłynie. 9 VI Zielone Święta spędzamy na plaży nad wielkim kanałem. Zatrzymujemy tam piękny statek, który jedzie z Ostródy pod Elbląg. Dowiadujemy się, że ma nim wracać Bierut. »Wściekamy się«, że zatrzymaliśmy go teraz, a nie w powrotnej drodze.
10 czerwca 4. szwadron nocował w Niklawie. Następnie 11 czerwca przemieścił się do wsi Tarda (nad jeziorem Bartążek), gdzie „Łupaszko” spotkał się z wysłannikami „Wiktora”, dowódcy 6. Wileńskiej Brygady AK. Tego dnia żołnierze szwadronu nocowali w leśniczówce Jeleni Kąt. Rankiem 12 czerwca przemieścili się do wsi Dąg (pow. Ostróda), gdzie rozbroili milicjanta z Łukty. Tym razem nocleg wypadł w leśniczówce Pupki (pow. Ostróda).
Podczas kolejnego dnia marszu „Lufa” postanowił urządzić zasadzkę na funkcjonariuszy UB.
13 VI Telefonuję na UB Ostróda, że jest banda i staję na zasadzce. Mają stracha i nie przychodzą. Spotkanie z P. Maj[orem] w leśniczówce] Adlersbude [Orlik]. Noc na kolonii Dluskien [Dłużki].
14 VI Z rana stajemy we wsi Adamsguth [Jadaminy]. Po poł[udniu] odmarsz na kol[onię] Thomaszejnermile [powinno być Tomaschiner Mühle, czyli Tomaszyński Młyn], gdzie nocujemy. »Jastrząb« idzie na polowanie, za godzinę przynosi dzika. 15 VI Rankiem idziemy na pustą kolonię. Łapiemy szabrownika, który okazał się PPR-owcem »sypiącym« kolegów. Idę na patrol. Wieczorem jemy kolację we wsi Makruty. Na kolonii, w której chcieliśmy kwaterować, narobili takiego krzyku, że słychać było w promieniu 5 km.
16 VI Spotkanie z »Zeusem« [w] leśn[iczówce] Kervey [Kerrey, czyli Kieruj]. Jest »Staś« i »Orszak«. Dołącza już zdrowy »Sykstus«. Dostaję nowe buty. W nocy robimy skok na północ pod Olsztyn, kol[onia] Szenfelde [najprawdopodobniej chodzi o Schoenfelde, czyli Unieszewo], gdyż przypuszczamy, że jest obława.
Patryk Kozłowski