26 czerwca pod wieczór szwadron „Lufy” znalazł się we wsi Rekownica (pow. Nidzica). Po drodze we wsi Kot dokonał likwidacji funkcjonariusza UBP z Nidzicy Zbigniewa Urlicha.
W Rekownicy miało miejsce ciekawe zdarzenie, obrazujące stosunki panujące wówczas na Warmii i Mazurach. „Lufa” zapisał: Pytamy gospodarza o nazwisko, odpowiada po polsku, że jakiś Tomczyk, czy coś podobnego. Jaka pana narodowość – Niemiec. Dlaczego Niemiec? – Przecież macie polskie nazwisko. Nie może dać stanowczej odpowiedzi, coś kręci. Dzieci mówią po niemiecku. Polacy, z którymi się dotąd stykał, to szabrownicy lub bandyci, którzy go tylko rabowali, mówiąc, że on jest Niemiec i na takie traktowanie zasługuje. Sąsiedzi jego pojechali do Niemiec, on chyba też pojedzie (mówi).
Kurier – Wacław Beynar
ps. „Orszak”
Następnego dnia 4. szwadron odmaszerował na wschód, gdzie 28 czerwca w spalonej leśniczówce Ustan Szendzielarz spotkał się ze swym kurierem Wacławem Beynarem „Orszakiem”. Był to człowiek niezastąpiony, żołnierz do zadań specjalnych „Łupaszki”, który kilkakrotnie przedzierał się na zachód w celu nawiązania kontaktu z dowództwem Polskich Sił Zbrojnych. Życiorys „Orszaka” mógłby posłużyć za kanwę niejednego filmu sensacyjnego.
Po tym wydarzeniu partyzanci zawrócili, ponownie przeszli przez kolonię Rekownica i na noc zatrzymali się na kolonii Malgaofen (Niedźwiedź) w powiecie Nidzica.
O dwóch kolejnych likwidacjach funkcjonariuszy UB nie wspomina w swoim dzienniku „Lufa”, więc z całą pewnością dokonał ich szwadron „Zeusa”, który operował w okolicy Jedwabna. W dokumentach Urzędu Bezpieczeństwa czytamy:
27 VI został napadnięty a następnie zamordowany w m-ci [miejscowości] Jedwabno pow. Nidzica przez bandę AK »Łupaszki« funkcjonariusz z PUBP Nidzica Wysocki Marek s. Andrzeja ur. 15 VI 1924 r., czł[onek] PPR. 28 czerwca, we wsi Dębowiec ten sam szwadron zlikwidował kolejnego funkcjonariusza UBP z Nidzicy Andrzeja Rzeczkowskiego.
W ciągu trzech dni (26-28 czerwca) PUBP w Nidzicy stracił już trzeciego funkcjonariusza. Pomimo podejmowanych licznych prób, komunistom nie udało się odnaleźć szwadronów 5. Wileńskiej Brygady AK, które nadal znajdowały się praktycznie w tym samym miejscu (w małym czworoboku, którego wierzchołki stanowiły miejscowości: Zimna Woda, Kot, Wały, Dębowiec.
Referendum 3 x TAK
30 czerwca 1946 roku odbyło się w Polsce referendum, jak się później okazało sfałszowane przez komunistów. Dzień wcześniej szwadron „Lufy” zakwaterował, już po raz kolejny, w leśniczówce Omulew i przebywał tam do 1 lipca. „Łupaszko” po wcześniejszych likwidacjach funkcjonariuszy UB postanowił przeczekać ten okres bez podejmowania jakichkolwiek działań. „Lufa” zapisał: 29 VI Śniadanie we wsi Malgaofen [Niedźwiedź]. Zamieszkałe są tylko trzy chaty. Dla sołtysa przydzielono pół worka (dosłownie) propagandowych ulotek przedwyborczych. Por. »Stefan« idzie na patrol po jałówkę do Omalefmile [powinno być Omulefofen, czyli dzisiejsza miejscowość Kot]. Postój na leśn[iczówce] Omulef. Przychodzi por. »Stefan«. »Moskito« bawi się w rzeźnika.
30 VI »Listek« zachwyca nas swoimi zdolnościami kulinarnymi. Gospodarz idzie na referendum. Przerabiamy trójkąt błędów. Nocujemy. P. Major wędkuje”.
U Zbigniewa Jarosińskiego w leśniczówce Omulew „Łupaszko” zarządził – jak na warunki partyzanckie – bardzo długi postój. Jałówka, o której pisze w swoim dzienniku „Lufa”, została zarekwirowana wójtowi Kota, który mieszkał w Dębowcu. Zostawiono mu pokwitowanie następującej treści: Kwituję odbiór jednej krowy, która jest potrzebna do naszej kuchni na jutrzejsze święto (wybory). Krowa widocznie przeczuwała, że zbliża się dzień ostateczny w jej życiu, bo kiwała zrezygnowana głową 3 x tak. Jak widać, humory dopisywały podkomendnym „Łupaszki”.
Zeznania „Puszczyka”
Zbigniew Jarosiński po aresztowaniu przez bezpiekę w swoich zeznaniach tak charakteryzował moment postoju u niego szwadronu „Łupaszki”: Jeden dzień przed referendum na wieczór przyszła do mnie ta sama grupa na czele z »Łupaszką«. Z nim był pierwszy raz jakiś porucznik. Przyprowadzili ze sobą krowę, zarżnęli ją, skórę i kości zakopali, mięso zaraz ugotowali, ja dałem im kartofle. (...) W referendum powiedziałem do »Łupaszki«, że muszę iść głosować. (...) Kiedy wróciłem z referendum, pytał się mnie o przebieg głosowania. (...) mówiłem mu, że jest dużo wojska w okolicy Kota, pow. Nidzica (...). Po południu w referendum sierżant pseudonim »Lufa« chciał rozbić urnę wyborczą. »Łupaszko« na to nie zgodził się, powiedział, że takich rozkazów nie mają i sierżant nie poszedł. W dalszym ciągu pytali mi się, czy nie ma tu kogoś takiego, który donosi do UB i pytali mi się o milicję, jak się zachowują, czy nie dokuczają ludności, także byli ciekawi, co to za człowiek wójt z gminy Wały Błaszczyk”.
Odskok na Pomorze
Po referendum „Łupaszko” podjął decyzję o opuszczeniu obszaru Warmii i Mazur i wycofaniu się w Bory Tucholskie. Pobyt 5. Wileńskiej Brygady AK na tych ziemiach trwał prawie dwa miesiące. Teren został nasycony konfidentami i funkcjonariuszami UBP. Dlatego podjęcie takiej decyzji było nieuniknione. Przemarsz 3. i 4. szwadronu w Bory Tucholskie trwał ponad trzy tygodnie.
1 lipca po opuszczeniu leśniczówki Omulew szwadron „Lufy” urządził zasadzkę na drodze Nidzica-Pasym. Rozbrojono napotkanych milicjantów, następnie zatrzymano samochód z żołnierzami LWP, których także rozbrojono. Potem 4. szwadron przemieścił się do leśniczówki Koniuszyn (pow. Nidzica), gdzie zarekwirowano mapy. 2 lipca „Lufa” przeszedł przez miejscowości Orłowo (gdzie zarekwirowano konie), następnie przez Brzeźno Łyńskie i zatrzymał się na noc w miejscowości Stare Ramuki (pow. Olsztyn). W tym dniu od 4. szwadronu odłączył się „Łupaszko” z trzyosobowym patrolem, by odnaleźć pododdział „Zeusa”. Przez następne dwa tygodnie, klucząc między obławami, szwadron „Lufy” przesuwał się w rejon koncentracji wyznaczonej przez „Łupaszkę” na 19 lipca w leśniczówce Kunzendorf (Kończewo), w powiecie morąskim. Stąd 3. i 4. szwadron miały wspólnie dokonać bezpośredniego odskoku w Bory Tucholskie i połączyć się z 5. szwadronem „Żelaznego”.
Patryk Kozłowski