Wzajemne relacje wójta Włodzimierza Budnego i proboszcza jedwabieńskiej parafii ks. Józefa Misiaka od lat, delikatnie rzecz ujmując, nie należą do wzorowych. Ostatnio ich długoletni konflikt nabrał nowego wymiaru. Ksiądz napisał skargę do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry informując go, że wójt donosi, kłamie i szantażuje. W odpowiedzi Budny zrewanżował się podobnymi oskarżeniami.

Między wójtem a prałatem

"Uprzejmie proszę o przyjście z pomocą Parafii św. Józefa w Jedwabnie i mnie, sponiewieranemu po zawale proboszczowi" - napisał miesiąc temu do ministra sprawiedliwości ks. prałat Józef Misiak, proboszcz parafii rzymsko-katolickiej w Jedwabnie. Duchowny czuje się szykanowany przez wójta Włodzimierza Budnego, który, jego zdaniem, miesza się w sprawy kościoła i nie daje mu spokoju, nasyłając na niego prokuratorów, policję, komornika, kolegium samorządowe i sąd administracyjny.

"Bez przerwy donosi, kłamie, szantażuje i niszczy zdrowie ludziom. Wszędzie przegrywa i otrzymuje pisma upokarzające. Do gminy ludzie boją się iść, gdyż tam jest mafia i korupcja. Nie znosi ludzi dobrych, wykształconych i sumiennych" - nie szczędzi prałat krytycznych słów wójtowi.

Ksiądz Misiak odnosi się też do publikacji w tygodniku "Nie", opisujących jego konflikt z wójtem. Inspiracji doszukuje się w przyjacielskich stosunkach Budnego i Urbana, naczelnego gazety. Wytyka też Budnemu PZPR-owską przeszłość.

Kopia pisma trafiła do Rady Gminy Jedwabno, która poprosiła wójta o ustosunkowanie się do zarzutów.

W czterostronicowej odpowiedzi Budny określa je jako same "kłamstwa, podłe, perfidne pomówienia i inwektywy, napisane przez człowieka chorego z nienawiści". Zarzuca księdzu, którego określa per "pan", donosicielstwo, kłamstwo i szantaż. Tego ostatniego prałat ma się dopuszczać poprzez wyłudzanie datków od osób starszych, grożąc im, że w przeciwnym razie nie będą mieli pochówku. Ksiądz ma też niszczyć zdrowie wójta i jego rodziny. Wójt obwinia księdza, że zabrał kawałek życia jego mamie poprzez jej permanentne nękanie i szantażowanie. Budny ujawnia, że trzy lata temu ksiądz otrzymał upomnienie kanoniczne od arcybiskupa Piszcza, który zabronił mu podejmowania w kazaniach wątków personalnych oraz krytykowania osób i instytucji, grożąc przeniesieniem do innej miejscowości.

Przypomina też, że przeciw proboszczowi było prowadzonych kilka postępowań administracyjnych dotyczących m.in. unikania zawarcia umowy na odbiór nieczystości stałych z posesji plebani w Jedwabnie i cmentarza, samowolnej wycinki co najmniej 10 drzew na cmentarzu, wybudowania muru z drogą krzyżową na drodze gminnej, przez co uległa ona zwężeniu z 4 do 2,90 m.

"Gdyby tyle wykroczeń i przestępstw popełnił jakiś "szary człowiek" to zabrakłoby mu majątku na zapłatę kar i na pewno by siedział" - pisze wójt i ubolewa, że wszystkie organy państwa poza jednym wyjątkiem - Samorządowym Kolegium Odwoławczym "padły na kolana i z pozycji klęcznika próbowały usprawiedliwiać samowole proboszcza".

Wójt przyznaje, że wszystkie postępowania przeciwko prałatowi zawiesił dwa lata temu po rozmowach z arcybiskupem Piszczem i biskupem Jezierskim, którzy mieli obiecywać mu, że "przyjdzie ktoś nowy i wszystko zostanie uporządkowane". Tak się jednak nie stało. Wójt żałuje dziś swojej decyzji i zapowiada, że "w trybie pilnym należy wrócić do tych spraw i zaprowadzić porządek".

Skargę księdza prałata na wójta minister Ziobro skierował zgodnie z obowiązującą procedurą do wojewody, a ten odesłał ją do rozpatrzenia Radzie Gminy w Jedwabnie. W podjętej 28 czerwca uchwale radni uznali ją za niezasadną. Jedynym, który zajął przeciwne stanowisko był Szczepan Worobiej.

Ksiądz Misiak nie chce komentować decyzji radnych. Wójt Budny jest nią usatysfakcjonowany, chociaż zdaje sobie sprawę, że nie rozwiązuje ona nabrzmiałego konfliktu. Dziwi go brak reakcji wojewody i prokuratury wobec oskarżeń zawartych w piśmie księdza proboszcza. Zdaniem wójta, prokurator powinien sprawę wszcząć z urzędu i albo jemu postawić zarzuty, albo księdzu zarzucanie bezpodstawnych oskarżeń.

- Wszyscy się boją ruszyć tę sprawę, łącznie z prasą - rozkłada bezradnie ręce wójt Budny. - Byli tu różni dziennikarze z Olsztyna i Szczytna. Pobrali pliki dokumentów, ale nic nie napisali. Widocznie w ich redakcjach jest szlaban na niewygodne informacje.

(pul)

2006.07.05