Klubowa kasa jest pusta, nie uzupełni jej w tym roku procent uzyskany z odpisu od podatku, seniorzy mają miesiąc opóźnienia
w przygotowaniu do rundy wiosennej, a władze MKS-u wciąż
nie mogą nakłonić włodarzy miasta czy powiatu do zainteresowania się losami drużyny – najważniejsze ustalenia z debaty na temat przyszłości futbolu w Szczytnie nie są zaskakujące. Uczestnikami spotkania byli przede wszystkim sami piłkarze i trenerzy.
Klubowa kasa jest pusta, nie uzupełni jej w tym roku procent uzyskany z odpisu od podatku, seniorzy mają miesiąc opóźnienia w przygotowaniu do rundy wiosennej, a władze MKS-u wciąż nie mogą nakłonić włodarzy miasta czy powiatu do zainteresowania się losami drużyny – najważniejsze ustalenia z debaty na temat przyszłości futbolu w Szczytnie nie są zaskakujące. Uczestnikami spotkania byli przede wszystkim sami piłkarze i trenerzy.
Wiceprezes szczycieńskiego MKS-u Ryszard Orkwiszewski wręczył ponad sto zaproszeń zachęcających do wzięcia udziału w debacie, ale do restauracji „Zacisze” przybyła tylko garstka potencjalnych sponsorów w tym prezesi Banku Spółdzielczego - Andrzej Górczyńśki i SKOK-u Szczepan Olbryś. Zabrakło osób rządzących samorządami wszystkich trzech szczebli, nie pojawili się także szefowie MOS-u i PCSTiR- u. - Balansujemy na krawędzi. Prosimy o pomysł, wsparcie. Wkrótce możemy wylądować w A-klasie – mówił bez ogródek kapitan MKS-u Paweł Pietrzak.
Pomysłem na ratowanie sytuacji, według radnego miejskiego Tomasza Łachacza, może być pisanie projektów. Tak robią kluby amatorskie np. w Niemczech, to również popularny sposób pozyskiwania pieniędzy przez organizacje niezwiązane ze sportem. - Kluby przyzwyczaiły się do wyciągania ręki – mówił przewodniczący Komisji Promocji i Rozwoju Miasta. Tomasz Łachacz proponował ponadto założenie fundacji przy stowarzyszeniu. - Ma ona większe prawa – tłumaczył.
- To, co pan powiedział, jest dobre dla tych, którzy chcą raz do roku gdzieś wyjechać – ripostował Orkwiszewski.
- Na początek musimy mieć pieniądze, 30-40 tysięcy, by klub jakoś funkcjonował - dodawał Marek Ałaj, członek klubowego zarządu. - Ponadto my nie potrafimy pisać projektów – przyznawał z rozbrajającą szczerością.
Podczas zebrania pojawiały się również inne pomysły. Krzysztof Wilczek, prezes AKB i były gracz Podchorążaka Szczytno, proponował m.in. zawiadywanie przez klub miejscami postojowymi na placu Juranda, które mogłyby być płatne. Radny miejski i eksprezes MKS-u Zbigniew Dobkowski sugerował zainteresowanie się pozyskaniem pieniędzy z tzw. kapslowego, czyli funduszy przeznaczonych na profilaktykę antyalkoholową. Jeszcze inną możliwość podał trener MKS-u Krzysztof Rudzki.
- Gdybym wygrał w totolotka, od razu bym odbudował MKS – zapewniał.
Ponarzekano jeszcze na sytuację w polskim sporcie w ogóle, funkcjonowanie MOS-u i PCSTiR – placówek, na których utrzymanie przeznacza się niemałe pieniądze - i... na tym w zasadzie się skończyło.
Na razie piłkarze jeżdżą na kolejne sparingi własnymi samochodami, czekając na nadzwyczajne walne zebranie, do którego ma dojść na przełomie stycznia i lutego. Czy w ciągu najbliższego tygodnia uda się zebrać fundusze, by następne spotkanie nie zamieniło się w klubową stypę? Część wychodzących z „Zacisza” wzięła blankiety wpłat na konto MKS-u. Wstępne zainteresowanie udzieleniem wsparcia klubowi udzieliło kilka osób obecnych na spotkaniu, pochodzących z kręgu potencjalnych sponsorów.
- Mówili, że chyba pomogą – wciąż wierzy wiceprezes Orkwiszewski.
(gp)/fot. A. Olszewski