MASZYNA TURYSTYCZNA
Jako że Szczytno miastem turystycznym jest, nic tedy dziwnego że pojawił się na ulicach naszego grodu motocykl "turystyczny", bo do takiej klasy zaliczana jest przez fachowców dwukółka z fot. 1. Zadziwiający jest natomiast wygląd samej maszyny.
Owo monstrum, wytwór najnowszych technologii znad Pacyfiku (Japonia), gdy parkowało przy budynku straży pożarnej, stało się obiektem wielkiego zainteresowania niemałego tłumku ciekawskich. W rzeczy samej było na co zwrócić uwagę.
Na jakieś niebywałe "kominki" (rury wydechowe) wyprowadzone do góry, tuż za tylnym kołem, na bajeranckie osłony i inne gadżety nie tak już widoczne na zewnątrz. Bo trzeba wiedzieć, iż maszyna ta, Honda Gold Wing, sterowana jest komputerem. Dzięki niemu można m.in. zaprogramować określoną prędkość podróżną i wówczas nie trzeba obracać manetką gazu, a także można ustalić stopień twardości zawieszenia koła tylnego. Dodatkowo maszyna wyposażona jest w interkom, satelitarne radio stereo z takimż (satelitarnym) systemem nawigacji, itp., itd. A wszystko to porusza silnik o pojemności 1832 cm3. Gdyby ktoś z mieszkańców naszego miasta chciał nabyć coś takiego, niekoniecznie, aby zaimponować koledze, czy koleżance, ale po to, by uprawiać "zwykłą" turystykę motorową, to podajemy cenę - 110 000 zł.
TAXI SUPEROSOBOWE
Z powodu ciasnoty, jaka panuje na jedynym znanym turystom (polskim i zagranicznym) parkingu w Szczytnie, czyli placu Juranda, nie wszystkie pojazdy zatrzymują się tam, gdzie powinny. Szczególnym takim miejscem jest ulokowany tutaj dość nieszczęśliwie postój dla bagażówek. Puste na ogół miejsce wykorzystują na popas tiry ("KM" nr 28), a ostatnio nawet autobusy, m.in. autokar wycieczkowy z Niemiec - fot. 2, udający supertaxi osobowe.
A jak nie stoi tu autobus czy tir, zaraz wciskają się samochody osobowe - fot. 3.
W związku z powyższym nasuwa się myśl taka: czy nie należałoby przenieść postoju bagażówek (które raczej unikają wydzielonego im skrawka placu Juranda) w bardziej rozsądne miejsce?
NA STOJAKA (fotoprzestroga)
Na jednej z główniejszych ulic miasta, tzn. Chrobrego "Kurek" zauważył dość niepokojącą scenkę. Oto młoda parka - On i Ona - urządziła sobie rowerową przejażdżkę, ale dość niezwykłą. Bo nie na stosownym do tego celu tandemie, ale jednoosobowym składaku - fot. 4. Widoczny na zdjęciu ekwilibrystyczny sposób jazdy - z tyłu na stojaka - groził lada chwila wypadkiem. Szczęściem nic takiego się nie stało. Tym razem obeszło się jeszcze bez wypadku.
SPOSÓB SIĘ ZNALAZŁ?
Nie raz jeden chodnik przynależny do ul. Nauczycielskiej II (biegnącej wzdłuż zaplecza WSPol.) opisywany był w "Kurku". A to z tego powodu, że nie jezdnia wzmiankowanej ulicy, a trotuar do niej przyległy był wykorzystywany przez zmotoryzowanych mieszkańców naszego miasta jako szlak doprowadzający ich pewnie i bez wstrząsów do świeżo oddanego do użytku (w tamtych czasach) krytego basenu kąpielowego w mieście.
Powód był prosty - ten fragment ulicy, tak jak nie posiadał, tak i nie posiada nadal nawierzchni asfaltowej, w związku z czym, jak tylko wzmógł się ruch samochodowy, zaraz porobiły się w niej straszne dziury. No i hajda! Wszyscy zmotoryzowani poruszali się, zresztą nie tylko ci, co zdążali na basen, ale i słuchacze WSPol., po nowo wybrukowanym, równym i gładkim chodniku, co groziło rychłym jego zniszczeniem z powodu nadmiernego obciążenia. Stąd też i nasze artykuły.
Nareszcie sposób się znalazł. Jaki, każdy widzi - fot. 5.
I co - bić brawo?
Chyba nie, bo choć słupki widoczne na zdjęciu (fot. 5) na pewno skutecznie ukróciły jazdę po chodniku, to jednak trzeba rzec, iż nie tego oczekiwali zmotoryzowani (i "Kurek"). Nie obudowania chodnika betonowymi słupkami na wzór zapór przeciwczołgowych, ale asfaltowego dywanika na jezdni.
I jeszcze jedno - słupki w obronie chodnika postawiło, nie jak sądziłem WSPol., a miasto. Teraz (pomijając asfaltowy dywanik) potrzebne jest tu zaprowadzenie porządków, albowiem na chodniku leży gruba na centymetry warstwa piasku i żużlu naniesionego kołami licznych samochodów. To zadanie należy do WSPol., wszak chodnik przylega do tej właśnie uczelni.
- Osobną sprawą jest - mówi Krystyna Lis z Wydziału Gospodarki Miejskiej - utrzymanie porządku na leżącym po drugiej stronie chodnika rozległym parkingu samochodowym. Korzystają z niego pracownicy i słuchacze WSPol., a śmiecą przy tym co niemiara. Codziennie dwie osoby podejmują tam nierówną walkę z nieczystościami, usiłując je zebrać i oczyścić plac, podczas gdy nasze siły porządkowe wypadałoby zaangażować do bardziej pilnych zadań.
Wszystko to bierze się z braku odrobinki ludzkiej kultury, bo co ciekawe - wewnątrz rozległej posesji szkoły policyjnej panuje porządek. Więc co, umiłowanie ładu, normy kulturowe nie obowiązują już z chwilą przekroczenia bramy uczelni?
KONSEKWENCJA POCZYNAŃ
Dokładnie naprzeciw wejścia do Urzędu Miasta w Pasymiu stoi tablica-mapka przedstawiająca miasto i jego najbliższe okolice. Te ostatnie, choć bliskie - wydaje się, że są nieznane, albo zapomniane.
A to dlatego, iż w lewym dolnym rogu mapy widnieje miejscowość o nazwie Narejty - fot. 6. Tymczasem już kilka lat temu bardzo poważne gremium, bo sama Rada Ministrów postanowiła że wioska inaczej będzie się nazywać. Chodziło o to, iż przez lata całe w użyciu były dwie równorzędne nazwy rzeczonej wsi, różniące się jedną literką. Z "a" łatwiej się mówiło, więc na wniosek samorządowców bałagan językowy został uporządkowany. Teraz oficjalnie mieścina zwie się: Narajty, ale... nie na gminnej mapie. To się nazywa konsekwencja poczynań!
2003.08.20