Na osiedlu Leyka dobrych parę lat temu wybudowano boisko do gry w siatkówkę i koszykówkę. Położenie jego jest jednak szczególne, bo dokładnie wzdłuż przekątnej przebiega granica, wskutek czego jedna połowa leży na gruntach stanowiących własność spółdzielni "Odrodzenie", druga wspólnoty mieszkaniowej administrującej lokalową schedą po PKP. Zapomniane przez obu właścicieli miejsce powoli, przez kolejne lata obracało się w ruinę. Nareszcie, w zeszłym roku, radny z tego osiedla Jerzy Kosakowski wpadł na pomysł, jak ożywić boisko. Zaproponował, by po uprzednim jego wyremontowaniu rozgrywać tutaj turnieje piłki plażowej.
Gwoli ścisłosci dodajmy, że do plaży jest stąd dość daleko, ale mniejsza o tak drobne szczegóły, skoro powstała wielce chwalebna idea, a nawet więcej. Radny Kosakowski doprowadził bowiem do trójstronnego spotkania, na którym Urząd Miejski wraz z TBS-em zobowiązał się do wyremontowania nawierzchni boiska i renowacji siatki ogrodzeniowej, spółdzielnia "Odrodzenie" do jej pomalowania, a wspólnota mieszkaniowa zarządzająca lokalami po PKP do... niewtrącania się w remont boiska.
- I dobrze - skomentował to później szef TBS-u Alfred Kryczało. - Niczego więcej się nie spodziewaliśmy, a jedynie baliśmy się, że wspólnota postawi się okoniem i wówczas nie moglibyśmy nic zrobić na tej części boiska, która do niej należy.
PRZECIWSTAWNE SPOSTRZEŻENIA
Pierwsze roboty związane z renowacją boiska ruszyły w maju tego roku. Obserwował je mieszkaniec osiedla Leyka i nasz Czytelnik Paweł Kobuszewski. Nie ukrywając rozczarowania z powodu przebiegu prac, zaalarmował redakcję:
- Przy ulicy Lanca 3 jest boisko ogrodzone siatkami. Jakiś czas temu zaczęto jego przebudowę. Wybrano ziemię, ale dość nierówno, część płotu usunięto i na tym koniec. Obecnie wszelkie prace zostały przerwane i od dłuższego czasu nie widać tam jakiejkolwiek działalności, a boisko wygląda gorzej niż przed remontem.
OPTYKA URZĘDNIKA
Zupełnie inaczej widzi to inspektor Krystyna Lis, która pilotuje prace remontowe obiektu z ramienia UM.
- Prac wcale nie przerwano. Są one w toku. Właśnie wybrano pokaźną warstwę gruntu tworzącą starą nawierzchnię (stało się to miesiąc temu - przyp. red.), TBS wyremontował kilka będących w nie najlepszym stanie przęseł i już je zamontował, a wkrótce, tj. do końca czerwca nawiezie się nową ziemię i urządzi elegancką nawierzchnię - usłyszeliśmy.
Z niedowierzaniem przyjęliśmy tę wypowiedź, gdyż nim stawiliśmy się u pani inspektor, poprzedniego dnia wizytowaliśmy obiekt, stwierdzając poważne niedostatki w ogrodzeniu - brak kilku przęseł i słupka, który mógłby je podtrzymać - fot. 1 (strzałki).
Czyżbyśmy zatem byli wpuszczani w maliny? Otóż nie, okazało się, że TBS istotnie wstawił wyremontowane przęsła, akurat parę chwil przed tym, jak rozmawialismy z panią inspektor.
Co zaś się tyczy słupka, to jak nam wyjaśnił dyrektor TBS-u Alfred Kryczało, został on wycięty specjalnie, aby można było rozchylać przęsła, gdy przyjadą wywrotki z kruszywem przeznaczonym na nową nawierzchnię. Inaczej nie mogłyby wjechać do środka.
"Kurek" nie byłby jednak sobą, gdyby nie sprawdził raz jeszcze, jak rzeczywiście mają się sprawy na miejscu.
REMONT MAŁOKAPITALNY
Udaliśmy się zatem ponownie na boisko. Istotnie, braki w ogrodzeniu uzupełniono, ale...
W tej samej chwili, gdy oglądaliśmy przęsła, dał się słyszeć dość głośny chrobot - zgrzyt metalu o metal. Cóż to się stało?
Ano w miejscu, gdzie wycięto słupek ogrodzeniowy, nowo zamontowane przęsła połączono tymczasowo drutem zawiązanym na okrętkę - fot. 2 (strzałki).
No i co nietrudne było do przewidzenia, owa prowizorka nie wytrzymała i na oczach "Kurka" połšczenie pękło, wskutek czego jedno z przęseł obróciło się względem drugiego o ok. 45o - fot. 3.
Wyprostowaliśmy ów element, ale na niewiele się to zdało, gdyż w dolnym swym fragmencie nie był on przymocowany do słupka. Ktoś zapomniał wkręcić tam śrubkę.
Takich niedoróbek jest tutaj więcej. W jednym miejscu w oczkach, niby to odnawianej siatki, tkwi zaplątany kawałek gałęzi jakiegoś drzewka, zaś w innym do słupków ogrodzeniowych nie przyłączono dolnych uchwytów przęseł, a całość trzyma się kupy jedynie dlatego, że metalowe obramowanie siatki wbite jest w ziemię - fot. 4.
Sumując - nieporadnie i w ślimaczym tempie toczone roboty związane z doprowadzeniem boiska do stanu używalnosci wyglądąją na małokapitalny remont, w przeciwieństwie do kapitalnego pomysłu radnego Kosakowskiego. Jeżeli dalsze prace będą prowadzone tak niestarannie jak dotychczas, wątpić należy, aby boisko nabrało szyku i wyglądu odpowiedniego do prowadzenia prestiżowych turniejów siatkówki plażowej. Jeśli już, to raczej plażówki dla ubogich.
SMUTNY WIDOK
W poprzednim "Kurku" była wzmianka o uroczym zakątku przy mostku nad strugą, miejscu, gdzie rzeczka Sawica wpada do Jeziora Sędańskiego. Zapowiadałem wtedy, że za tydzień napiszę o szokującym znalezisku, na jakie natknąłem się po drodze.
Otóż spacerując poboczem szosy wdepnąłem na śniętego leszcza. Zaraz obok leżał drugi i trzeci. Do rzeki od tego miejsca był jeszcze spory kawałek, więc - zastanawiałem się - skąd tutaj ryby? Rozglądając się dookoła spostrzegłem, że w przydrożnym rowie leżą ich dziesiątki, jeśli nie setki. W dodatku nie były to jakieś maluszki, a wielkie, rozkładające się już okazy - fot. 5. Dla ukazania ich rzeczywistych rozmiarów sfotografowałem jednego z leszczy walających się na poboczu w towarzystwie patelni, której zwykle używam do smażenia ryb (średnica 25 cm).
Zawiadomiłem o tym sanepid, ale, jak się okazało, szybszy był doktor Marek Kasprowicz, który także natknął się na te same leszcze. Z kolei sanepid powiadomił Urząd Gminy w Szczytnie, który, co warte podkreślenia, bardzo szybko ryby usunął. Pozostaje tylko kwestia sprawcy - kto mógł tego dokonać?
Są dwie wstępne hipotezy - albo kłusownicy, którzy nie zdołali opchnąć towaru paserowi, albo jakiś kupiec z targowiska, który w ten sposób pozbył się niesprzedanych ryb.
KOSIARZ POTRZEBNY OD ZARAZ
Za jakiś tydzień albo nawet i mniej chwasty wyrosną ponad tabliczkę z nazwą miejscowości i nikt wjeżdżający do Szczytna od strony wsi Romany nie będzie wiedział, do jakiego miasta zawitał - fot. 6.
Tak wybujała roślinność krzewi się na poboczu szosy Szczytno - Orżyny - Mrągowo.
Pozornie nie stanowi to zbyt wielkiego utrudnienia w ruchu kołowym ani nie zwiększa zagrożenia, a całość wygląda nawet uroczo i tak dziko...
Ale piechur idący prawidłowo (lewą stroną drogi), jest ledwo widoczny pośród wybujałych roślin - fot. 7.
Wyobraśmy sobie zatem taką scenkę: oto idzie tędy mniejsza osóbka, jakieś dziecko, którego wówczas w ogóle nie byłoby widać, a z naprzeciwka toczy się wielki tir. Mijając się z osobowym zjeżdża na pobocze i wówczas... aż strach pomyśleć, co mogłoby się stać.
2005.06.15