W niedzielny, pełen żaru poranek postanowiliśmy pojechać na Kobylochę do gościnnego i przyjaznego dla nas rowerzystów Ośrodka Sasek.
Z Placu Juranda skierowaliśmy jednoślady nad brzeg Dużego Domowego, by przy okazji przekonać się, że chwilę po 10-tej na rodzimej, miejskiej plaży już tłocznie. Miły to widok, bo takie miejsce to raj nie tylko dla mieszkańców Szczytna, ale i dla turystów. A jeśli mowa o raju, to rajem jest też możliwość korzystania z opasającej jezioro ścieżki pieszo-rowerowej. Za każdym razem, gdy poruszamy się nią mamy świadomość, że jest to wyjątkowe miejsce do rekreacji. W okolicach Kamionka, tuż przy placu do ćwiczeń wydostaliśmy się na Kamionek, by dalszą jazdę kontynuować kolejną, wiodącą aż do Szczycionka ścieżką rowerową. Temu, kto wpadł na pomysł utworzenia tej cudnej i bezpiecznej trasy należy się bukiet kwiatów z pobliskich łąk wprost do jego rąk. Jedzie się fantastycznie aż nad brzeg unikatowego jeziorka, w którym przeglądają się domy i okalający akwen las. Zatrzymujemy się w niezwykłym zakątku, by dalej leśnym duktem przemieszczać się w stronę Dębówka. Na widok naszego, kolorowego, rozebranego prawie do rosołu peletonu ktoś zakrzyknął: hop, hop wszystkie baby jeden chłop. Faktycznie sześć rowerzystek, przy temperaturze 37 C, wystawiło ramiona ku słońcu i z wdziękiem uśmiechało do jedynego rowerzysty prosząc o fotki. Przy takim upale jazda rowerem jest fantastyczna klimatyzacja cały czas działa, a szczególnie gdy pędzimy z górki. W lesie niestety klimatyzacja troszkę wysiadła i musieliśmy uzupełnić płyny. Każdy z nas sięgnął po butelkę z napojem, a tu nagle okazało się, że jedna z koleżanek wstawiła wodę do lodówki i jej nie zabrała. Od czego są sklepy, zamiast wprost na Kobylochę postanowiliśmy ochłodzić się lodami w Dębówku, przy okazji zakupić wodę. Po krótkim popasie wąską asfaltową drogą dotarliśmy do Ośrodka Sasek nad jeziorem Sasek Wielki. Oczywiście natychmiast pozbyłyśmy się butów, by niczym nimfy brodzić po wodzie, a nasz rodzynek znów sprawdzał się jako fotograf. Oj fajnie tam i rześko, a najfajniej na pomoście, gdzie młodzież urządzała zawody w skokach do wody. Niby robiłam podchody, by się wykąpać, ale duża obecność turystów tak zmąciła wodę, że stwierdziłam, iż wykąpię się na Cypelku Miłości. Od Ośrodka Sasek do urokliwego zakątka dwa kroki. Wprawdzie nie wszyscy wiedzą gdzie to jest, ale w niedzielę 26.06.2016 r. tam po prostu było oblężenie. Na szczęście i my się zmieściliśmy i spędziliśmy miłe chwile. Rozbawił nas chłopczyk, który baraszkował z małym labradorkiem w jeziorze. Przeżyliśmy moc radości na Cypelku Miłości, a gdy się zachmurzyło wskoczyliśmy na rowery i pomknęliśmy w stronę domów. Wprawdzie nad naszymi głowami co chwila rozlegały się groźne pomruki to tylko kilka kropli spadło na nasze głowy, a wypad na łono natury był morowy.
Grażyna Saj-Klocek