Znikły z ulic miasta świąteczne dekoracje. Na pierwszy ogień poszły świecące różnokolorowymi światełkami choinki, po nich zgasła uliczna iluminacja. Jeszcze tylko przy gmachu MDK-u stoją dwa świąteczne świerki, na których wieczorem płoną lampki, jak i na balkonowej balustradzie - fot. 1.
Poza tym miejscem w mieście zrobiło się smutno i ponuro. A tym bardziej ponuro, bo wraz ze świąteczną dekoracją odeszła także zima.
LEKCJE WF-u
A przecież jeszcze parę dni temu można było w pełni rozkoszować się urokami tej pory roku. Lodowisko urządzone przez MOS tuż za halą im. Huberta Wagnera tętniło życiem. Tak w soboty i niedziele, jak i w dni powszednie. W dni wolne od nauki dzieci i młodzież stawiała się tu dość tłumie sama z siebie, przez nikogo nie zaganiana, zaś w dni powszednie przychodziła ze swoimi klasami, gdyż odbywały się tutaj lekcje wf-u. Między innymi i ta prowadzona przez panią Dorotę Kotulę, która przyprowadziła na lodowisko uczennice z I klas „g” i „h” Gimnazjum nr 2 - fot. 2.
Dziewczęta z obu tych oddziałów były zachwycone lekcją, zaś Sandra, Martyna oraz Alicja powiedziały „Kurkowi”, że gdyby one rządziły w szkole, to wszystkie zajęcia wyglądałyby, tak jak te. No, może jeszcze przydałaby się gra w kręgle, a po nich sauna i do domu! Cóż, nie minęło kilka dni, a zima odeszła z kretesem. Obecnie miejskie lodowisko, wylewane nie bez trudów przez kilka dni, wygląda jak jedna wielka kałuża - fot. 3.
Zatem zimowe atrakcje trzeba odłożyć na czas nieokreślony, bodaj do przyszłego roku.
Chyba że ziści się to, co zakładają długoterminowe prognozy pogody. Mówią one, że jednak w lutym może być kilka dni z ujemnymi temperaturami, i to nawet do - 10oC. Oby! Na razie mamy bowiem pluchę i nic ponadto.
DZIURA ZA DZIURĄ
W związku z tymi roztopami nie da się nie zauważyć, że topniejący śnieg i lód odsłoniły bezwstydnie nawierzchnię miejskich ulic, no i wyszło szydło z worka - dziura za dziurą. Najbardziej zniszczona po tej krótkiej przecież zimie jest nawierzchnia ul. Konopnickiej. Tam skutki mrozów widać już od pierwszych metrów skrzyżowania z ul. Poznańską - fot. 4.
Na tym zaledwie kilkumetrowym odcinku naliczyliśmy aż 5 dziur! Ba, jest tam ich więcej, tylko skrywają się pod roztopową wodą - tuż przy krawężniku. I tak wądołek za wądołkiem, ciągną się aż do skrzyżowania z ul. Mickiewicza i Śląską. Tam widać robotników, którzy pracują przy studzience kanalizacyjnej, bo jej obrzeże zapadło się, tworząc kolejne niebezpieczne zagłębienie. Niestety, ta ekipa naprawcza - fot. 5. była jedyną na ulicach miasta jaką zauważyliśmy tego dnia (22 stycznia). Jeździć trzeba zatem bardzo uważnie, aby nie doszło do jakiejś poważniejszej katastrofy.
JAZDA PO MULDACH
Jeszcze gorzej jest na ul. Wańkowicza. Jak pisze nam mieszkanka tej ulicy, ciężko ją pokonać nawet pieszo, bo przypomina tor z muldami do narciarstwa dowolnego. Nasza czytelniczka jest matką małego dziecka i ma nie lada kłopoty, jeśli wybiera się do miasta na zakupy, albo po prostu na spacer wraz z dziecięcym wózkiem. Bardzo trudno przebrnąć po takiej nawierzchni, pchając ów lekki przecież pojazd. Czytelniczka pisze nam, że momentami graniczy to z cudem. Dodaje także, że jazda samochodem po tym szlaku wygląda podobnie i grozi w każdej chwili uszkodzeniem amortyzatorów. Ulica Wańkowicza jest dość nowa w Szczytnie, a przebiega ona równolegle do ul. Konopnickiej, łącząc ul. Kajki z ul. Korczaka. Istotnie, poza krótkim odcinkiem środkowym przypomina muldowy tor, a nie miejski trakt. U jej wlotu do ul. Kajki dziura siedzi na dziurze, a w dodatku nie ma tu żadnych chodników. Kiedy „Kurek” zjawił się na miejscu zauważył pieszego i towarzyszącego mu psa - fot. 6.
Obaj zmuszeni byli kluczyć między wądołkami. Łatwo sobie wyobrazić, że wystarczyłaby chwila nieuwagi, a mogliby się wpakować prosto pod maskę nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu.
ZIMNE TUSZE
Podobnie jak opisywane wyżej miejskie trakty wygląda ciąg ulic Chrobrego - Kolejowa. Ich nawierzchnie też wołają o szybką naprawę i tam, tak jak na Konopnickiej, większe wyrwy kryją się pod wodą roztopową, przez co są w ogóle niewidoczne. Samochody zaś, zwłaszcza po ul. Kolejowej śmigają bardzo szybko, wskutek czego podrzuca je mocno na wyrwach, a piesi z powodu prędkości tych pojazdów mają dodatkową „atrakcję”. Jest nią, choć do śmingusa-dyngusa pozostały jeszcze ponad dwa miesiące, zimny prysznic - fot. 7. Zaraz po tym, jak zrobiliśmy zdjęcie na ul. Kolejowej otrzymaliśmy sygnał od czytelniczki z ul. Korczaka, pani Urszuli Wiśniewskiej. W miniony czwartek szła ona z córką chodnikiem ul. Konopnickiej i kiedy zbliżyły się do posesji nr 19-21 zostały oblane od stóp do głów. - Córka trochę mniej, bo zdążyła uskoczyć, ale ja wyglądałam po tym incydencie, jak zmokła kura - skarżyła się nam pani Urszula, pokazując to feralne miejsce - fot. 8.
Znajduje się tam w jezdni spora dziura, dzień wcześniej ukryta pod warstwą wody roztopowej. Samochody, wjeżdżając w nią, wzbijały potężne fontanny, oblewając nie tylko przechodniów, ale i elewacje wspomnianego budynku. A ruch jest tu wielki z powodu remontu ul. 1 Maja.
- Jak tak dalej pójdzie i będziemy ciągle oblewani, to skrzyknę sąsiadów i urządzimy blokadę ulicy - ostrzega pani Urszula. Jej zdaniem ul. Konopnickiej została zapomniana przez władze i od lat nie może doczekać się remontu.
Podobny incydent, tj. oblanie wodą większej grupki osób, miał miejsce tego samego dnia, kawałek dalej, na ul. Leyka. Jak dowiedzieliśmy się od bezpośrednich świadków wydarzenia, jeden z bardziej zdenerwowanych pieszych sięgnął po kamień i cisnął nim w samochód - sprawcę wydarzenia. Choć urządzanie przez kierowców zimnych pryszniców to wielkie chamstwo, to jednak nie pochwalamy wymierzania sprawiedliwości za pomocą kamienia. Należałoby, naszym zdaniem, po prostu spisać numery samochodu, a potem przedłożyć kierowcy rachunek z pralni chemicznej.