Policja zatrzymała sprawców serii podpaleń, do jakich doszło w ostatnim czasie na terenie Spychowa i okolic. Czterech chłopaków w wieku od 15 do 21 lat najpierw okradało domki letniskowe, a potem w celu zatarcia śladów podpalało. W gronie podpalaczy jest 17-letni strażak ochotnik ze Spychowa.
PSYCHOZA W SPYCHOWIE
W Spychowie i okolicach do podpaleń dochodziło już od kilku lat. Sprawcy jako cel obierali sobie zwykle domki letniskowe lub zabudowania gospodarcze. Mieszkańcy we współpracy z policją od dawna próbowali ustalić, kim są winowajcy. Jakby tego było mało, latem do kilku podpaleń doszło również w samym Świętajnie. Spłonęły wtedy dwa niezamieszkałe budynki w centrum miejscowości. Sprawca został jednak szybko ujęty. Od początku października na spychowian znów padł strach. W ciągu miesiąca odnotowano tu dwa duże pożary. Nikt nie miał wątpliwości, że przyczyną są podpalenia. Najpierw w nocy 3 października w Kierwiku spłonął domek letniskowy należący do mieszkańca Warszawy. Żywioł pochłonął niemal całe jego wyposażenie, a straty oszacowano na około 120 tys. złotych. Następnie w środę 20 października w tej samej miejscowości wybuchł pożar innego domku. Kiedy na miejsce dotarła straż, obiekt był już całkowicie objęty ogniem. Tym razem wartość utraconego mienia właściciel wycenił na 200 tys. złotych.
- Kiedy latem zatrzymano sprawcę podpaleń w Świętajnie, odetchnęliśmy z ulgą. Wydawało się, że sytuacja została opanowana. Jednak teraz znów zapanowała psychoza wśród mieszkańców – mówi Adam Mierzejewski, radny gminny ze Spychowa. Doszło nawet do reaktywacji patrolu obywatelskiego, który we współpracy z policją i firmami ochroniarskimi monitorował w nocy teren.
STRAŻAK, KTÓRY SIĘ DOBRZE ZAPOWIADAŁ
Działania wymierzone przeciw podpalaczom odniosły wreszcie pożądany skutek. Podczas zbierania materiału dowodowego okazało się, że zamieszani w przestępczy proceder są dwaj nieletni w wieku 15 i 16 lat oraz 17-letni Mateusz K. ze Spychowa i 21-letni Robert K., mieszkaniec powiatu piskiego. Sprawcy najpierw włamywali się do domków, a potem je okradali. Następnie, aby zatrzeć ślady, oblewali benzyną i podpalali. Jak się okazało, 17-letni Mateusz K. należy do Ochotniczej Straży Pożarnej w Spychowie. Jej naczelnik Grzegorz Groszyk jest zaskoczony całą sytuacją i z niedowierzaniem przyjmuje informację o winie chłopaka.
- Może zrobił to pod wpływem kolegów i oni go w to wkręcili? - zastanawia się. Według niego Mateusz był aktywnym członkiem drużyny młodzieżowej i chętnie uczestniczył w rozmaitych akcjach charytatywnych organizowanych przez straż.
- Zapowiadał się bardzo dobrze. Myślałem, że będą z niego ludzie – mówi naczelnik. Siedemnastolatek brał nawet udział w akcji gaszenia ostatniego pożaru w Kierwiku. Jak mówi Grzegorz Groszyk, spychowscy ochotnicy także w swoich szeregach szukali podpalacza. Podejrzenia padały na młodych strażaków, ale zawsze brakowało dowodów ich winy. Sprawcy zostali zatrzymani przez policję. Nieletnimi zajmie się Sąd Rodzinny. Chłopcy trafili na trzy miesiące do schroniska młodzieżowego. Ich pełnoletni koledzy usłyszeli już zarzuty. Prokurator zastosował wobec nich dozór policyjny. Grozi im kara do 10 lat pozbawienia wolności. Policjanci pracują nad wyjaśnieniem pozostałych pożarów w Spychowie. Zatrzymani sprawcy przyznają się do innych podpaleń. Kryminalni ustalają rolę, jaką mieli pełnić podczas dokonywania tych przestępstw.
(ew)/fot. archiwum