- Jego postawa jest godna napiętnowania - tak o pierwszym przewodniczącym rady Gminy Świętajno wypowiada się wójt Jerzy Fabisiak. Były szef samorządu nie zgodził się, aby przez jego teren przeszedł 300 metrowy odcinek kanalizacji.
Pozostałych 70. właścicieli akceptację wyraziło.
.
Zwątpienie wójta
O prawdziwy ból głowy przyprawiają władze Świętajna perturbacje związane z planowanymi inwestycjami. Nie dość, że wciąż nie ma potwierdzenia o finansowym współudziale Sapardu, a przetarg na roboty trzeba było unieważnić, bo wylicytowana kwota była zbyt wysoka, to jeszcze jeden z mieszkańców nie chce się zgodzić, aby przez jego teren przechodził odcinek kanalizacji.
- Przykro mówić, ale po raz kolejny na etapie projektowania inwestycji ogarnia mnie zwątpienie: dla kogo my to robimy i po co? - tymi słowami dzielił się z radnymi podczas kwietniowej sesji wójt Jerzy Fabisiak.
Chodzi o planowaną budowę odcinka kanalizacji do Kolonii.
Rozmowy z właścicielami terenów, przez które miała przechodzić inwestycja prowadził, z upoważnienia wójta, projektant. Negocjacje z ponad 70. gospodarzami przebiegły w miarę sprawnie, z jednym wyjątkiem.
Stanisław Grzegorczyk właściciel kilkudziesięciohektarowego pola nie zgodził się, aby ok. 300 metrowy odcinek kanalizacji szedł przez jego teren w odległości 20 metrów od drogi. Postawił warunek - rura musi być przesunięta bliżej drogi, tak by nie przeszkadzała przy ewentualnych późniejszych inwestycjach właścicieli. Kiedy projektant spełnił życzenie i dokonał zmian w projekcie, Grzegorczyk zmienił zdanie.
- Wczoraj po długich negocjacjach pan Grzegorczyk odmówił podpisania zgody na przejście przez jego teren kanalizacji - informował radnych na sesji wójt podkreślając, że celowo wymienia nazwisko, bo taka postawa "jest godna napiętnowania".
Warunki rolnika
- Po rozmowie z rodziną postanowiłem wstrzymać się z wyrażeniem zgody - przyznaje Stanisław Grzegorczyk. Jest osobą doskonale znaną w Świętajnie, w pierwszej kadencji samorządu w latach 1990-94 pełnił funkcję przewodniczącego Rady Gminy, którą przejął po nim obecny wójt Jerzy Fabisiak. Nie ukrywa, ze wójta nie darzy zaufaniem i nie podoba mu się jego sposób podchodzenia do realizacji inwestycji.
- Jeżeli chce się wchodzić na czyjąś działkę powinno się zaprosić wszystkich zainteresowanych na wspólną rozmowę, żeby każdy mógł zgłosić swoje uwagi. I to powinien uczynić wójt, a nie jakiś projektant, który dziś jest, a jutro już go nie ma - mówi Stanisław Grzegorczyk i za wzór podaje poprzedniego wójta Adam Krzyśkowa. - On w takich sytuacjach zapraszał wszystkich, pokazywał dokładnie na mapie jak ma przebiegać inwestycja i wysłuchiwał uwag.
Rolnika nie przekonuje fakt, że oprócz niego nikt nie protestował.
- Ludzie za bardzo nie wiedzieli o co chodzi. Przyjechał ktoś i prosił o podpis to z grzeczności podpisali - mówi Grzegorczyk.
Jakie są jego warunki do udzielenia zgody?
- Chcę, aby nieodpłatnie doprowadzono mi odcinki kanalizacji i wody w głąb działki na 50 metrów - odpowiada. - Będzie to wtedy dla mnie jakaś rekompensata.
Inne rozwiązanie
Wójt Fabisiak informuje, że nie ma zamiaru osobiście negocjować z Grzegorczykiem. - Takie zadanie zostało powierzone projektantowi, który miał do tego stosowne uprawnienia - uzasadnia.
Opór rolnika sprawia, że gmina musi szukać nowych rozwiązań (urzędowi nic nie jest wiadome o żądaniach Grzegorczyka). Rysuje się szansa, że odcinek kanalizacji będzie można wkopać w drogę, ale to poniesie za sobą dodatkowe nakłady finansowe, chociażby w postaci rocznego podatku z tytułu użytkowania pasa drogowego. Te wydatki obciążą kasę samorządu.
(o)
2004.05.19